środa, 1 stycznia 2014

R. 12

*perspektywa Slasha*
---------------------------------
Obudziłem się wśród półnagich panienek. Jeszcze spały. Spojrzałem na zegarek. Dopiero 12?! Wstałem i poszłem do łazienki pod prysznic. Gdy wróciłem dziewczyny już się ubrały (szkoda). 
- Dzięki za noc. - powiedziała jakaś blondynka i wyszły.
Poszedłem do "głównego" domku. Duff spał na kanapie. Usiadłem mu na brzuchu.
- Pojebało cie? - spytał ledwo żywy.
- Dzień dobry, Duffy! - zatrzepotałem rzęsami.
- Złaź ze mnie! - odpowiedział.
- No już dobrze, dobrze. - powiedziałem i wstałem.
Po chwili Vivien wynużyła się z sypialni. Była cała rozczochrana i miała podkrążone oczy.
- Oo, wy już nie śpicie? - spytała - Jest coś do jedzenia?
- Ja zrobię śniadanko! - zaproponowałem.
- Jak chcesz. - to chyba miało znaczyć, że się zgadza.
Zajrzałem do lodówki. Jajka i paczka chipsów. Kto normalny trzyma chipsy w lodówce?! Rozbiłem jajka do miski (troche mi wpadło skorupek, ale przynajmniej będą fajnie chrupać) i pokruszyłem chipsy. Zmieszałem to i zacząłem smażyć. Nawet ładnie pachniało.
- Gotowe! - wniosłem jedzenie.
Duff i Viv zaczęli jeść.
- Z czym to jest? - zapytała mnie.
- Zgadnij! - uśmiechnąłem się jak zawsze uroczo.
- No nie wiem... - zamyśliła się.
- Z chipsami! - powiedziałem dumnie.
Duff przestał jeść. Viv zrobiła dziwną minę.
- No co? - zapytałem - Mi smakuje.
Do domku przyszli Caroline i Axl z zakupami.
- Mamy jedzonko! - powiedział radośnie wokalista.
- Ale ja zrobiłem śniadanko... - powiedziałem.
- Co to? - zapytała Car.
- Omlety z chipsami. - odpowiedziałem.
- Daj spróbować! - usiadła na brzegu fotela, na którym siedziałem i zaczęła jeść.
- Pycha. - stwierdziała.
- A im nie smakuje. - powiedziałem obrażonym tonem i wskazałem na Duffa i Vivien.
- Dobra, nie ważne. - przewrócił oczami basista - Co kupiliście?
Zaczął rozpakowywać zakupy. Zrobili sobie jakieś gówniane płatki z mlekiem zamiast jeść moje pyszne i pożywne omlety! Tylko Caroline wolała je jeść ze mną. Wie co dobre! Do pokoju wszedł Izzy.
- Siemano Izzy! - powitałem przyjaciela.
- Cześć, cześć. - powiedział szybko - Jest coś do picia?
- Cola i procenty. - powiedział Axl.
Rytmiczny wziął z lodówki puszkę coli i zaczął ją pić. Po jakimś czasie przyszedł jak zwykle z zacieszem na ryju Adler.
- Tęskniliście? - zapytał od progu.
- Jak zawsze, Adlerku. - powiedziała Caroline.
Axl zrobił dziwną minę.
- Wiedziałem! - powiedział radośnie pudel i zajrzał do lodówki.
Zaczął jeść resztki moich omletów.
- Co to jest? - zapytał z pełną buzią.
- Omlety z chipsami. - odpowiedziałem.
- Dobre to! - pochwalił mnie.
Izzy wyjrzał przez okno.
- Trzeba posprzątać. - skrzywił się.
- Ja nie mam zamiaru! - oburzyła się Caroline - Duff i Axl niech sprzątają!
- A to z jakiej racji? - zapytał wokalista.
- Bo my szykowaliśmy wszystko! - powiedziała.
- Nie będę sprzątał! - Rudy się zdenerwował.
- W takim razie śpisz u kogoś innego! - powiedziała Caroline i wyszła trzaskając drzwiami.
Wszyscy zaczęli się śmiać oprócz Axla.
- Dobra, chodź. Sprzątniemy to. - powiedział Duff trącając Rudego w ramię.
Ze Stevenem usiedliśmy na krzesłach na mini werandzie i "pomagaliśmy" chłopakom.
- Axl! - powiedziałem śmiejąc się - Przeoczyłeś papierek!
Posłał mi gniewne spojrzenie.
- McKagan, ruszaj się! - dyrygował Steven.
Chłopaków zaczęło to irytować. 
- Dobra robota! - powiedziałem, gdy skończyli.
- Ja się zemszczę! - powiedział Axl i zamknął się w sypialni.
Wybuchliśmy śmiechem. Siedzieliśmy w domku, bo była burza. Wieczorem przyszła lekko podpita Caroline.
- Siemano! - przywitała się.
- Serwus! - odpowiedziałem - A gdzie to się panienka podziewała?
- Wieesz... To tu, to tam. - puściła mi oczko.
- Gdzie się włuczyłaś?! - z sypialni wypełz Axl.
- Znowu zaczynasz? - przewróciła oczami.
- Pytam się, gdzie byłaś? - nie odpuszczał.
- Nie twój interes! - prychnęła.
- A może jednak mój! - Rudy zaczął się wściekać.
- No chyba jednak nie! - ryknęła.
- Kurwa, idźcie gdzie indziej! - powiedział McKagan.
Caroline znowu wyszła. Axl poszedł za nią.
- Gdzie ty znowu idziesz?! - słyszeliśmy jego wrzaski.
- Przestań mnie niańczyć! - teraz krzyczała Caroline.
- Martwię się! - wykrzyczał.
- Ty zawsze się martwisz! - ironizowała dziewczyna.
- A żebyś wiedziała! 
Axl wrócił wściekły do domku i trzasnął drzwiami. Znowu zamknął się w sypialni.
- Dom wariatów... - powiedział Izzy.
Wstał i poszedł za Caroline.
- Czekaj! Idę z tobą! - krzyknął, gdy wychodził. 
-----------------------------------
*perspektywa Axla*
-----------------------------------
Wróciłem wściekły do pokoju. Walnąłem rękami o ścianę. Nie pomogło. Zacząłem wyżywać się na przedmiotach do okoła mnie. Czemu mi na niej tak cholernie zależy?! Ona pewnie ma mnie w dupie... Nagle dostałem olśnienia! Chwyciłem długopis i...
Don't ever leave me 
Say you'll always be there
All I ever wanted 
Was for you 
To know that I care*
Jestem geniuszem!!!
I see you standing 
Standing on your own 
It's such a lonely place for you 
For you to be 
If you need a shoulder
Or if you need a friend 
I'll bee here standing 
Until the bitter end 
No one needs the sorrow 
No one needs the pain 
I hate to see you 
Walking out there 
Out in the rain 
So don't chastise me
Or think I, I mean you harm 
Of those that take you 
Leave you strung out
Much too far 
Baby-yeah*
Prawie napisałem piosenkę!!! I to dzięki Caroline! Jutro jej to pokażę! Idę spać. Obudziłem się o 10 ( ! ). Nie mogłem spać. Zajrzałem do domku mojego i Car. Spała. Zrobię jej śniadanie! Zacząłem robić naleśniki i kawę dla niej.
- Dzień dobry! - powitałem ją, gdy się obudziła.
- Wyjdź! - powiedziała.
- Caroline... - zacząłem - Strasznie cię przepraszam za wczoraj... Naprawde mi na tobie zależy. Napisałem to z myślą o tobie... - odczytałem mój zajebisty wczorajszy przypływ weny.
Car miała dziwną minę.
- To ja przepraszam... - wyszeptała i mnie pocałowała.
No i tak wyszło, że znowu się pogodziliśmy i tego... zrobiliśmy sobie odprężający poranek. A co, nie można? Poszliśmy do "głównego" domku. Wszyscy już wstali. Objąłem Caroline ramieniem.
- Nigdy was nie zrozumiem... - pokiwał głową Slash, gdy nas zobaczył.
Z Car spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
- Chujowa pogoda. - powiedział Duff po chwili milczenia.
- W gazecie piszą, że będzie tak padać do końca tygodnia. - odezwał się Izzy.
- Może wrócimy? - zaproponowała Vivien - No bo, skoro tu musimy siedzieć i się nudzić to ponudźmy się w domu.
Zgodziliśmy się z nią. Wszyscy poszli się pakować. Szkoda, że tak krótko byliśmy. Może przyjedziemy tu jeszcze kiedyś. 
- To kto z kim jedzie? - zapytał Izzy, gdy wszyscy zebraliśmy się w "głównym" domku.
- Ja jadę z Caroline! - wyrwałem się.
- To w takim razie Adler nie jedzie! - zastrzegła.
- Dzięki... - powiedział smutno.
- Pierdolca z wami można dostać. - stwierdziła.
- Izzy i Slash - zacząłem - jedźcie z nami. Mam do was sprawę.
Chłopaki spojrzeli po sobie.
- No skoro tak. - wzruszył ramionami Izzy.
- Dobra, czyli ja, Duff i Steven razem? - zapytała Viv.
- No. - powiedział Izzy.
Caroline prowadziła.
- Dobra chłopaki. Posłuchajcie tego. - odczytałem kawałek mojej piosenki.
- Może być. - powiedział Slash.
- Dopisze się refren i doda to co wcześniej mi i Car czytałeś i będzie ok. - stwierdził Izzy.
- Fajnie. - ucieszyłem się.
Siedziałem i patrzyłem jak kropelki deszczu spływają po szybie. Zamyśliłem się. 
*fragment piosenki Rocket Queen - Guns N' Roses

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz