czwartek, 9 stycznia 2014

R. 22

*perspektywa Slasha*
------------------------------
Obudziłem się w pokoju Axla. Znowu nic nie pamiętałem. Poszedłem na dół. Zajrzałem do kuchni. Przy stole siedział Steven podpierając głowę ręką. Był zamarzony.
- Steven? - zapytałem.
Nic. Cisza.
- Pudlu? - zirytowałem się.
Znowu nic. Wziąłem książkę kucharską z szafki i rzuciłem w nigo.
- Co jest, kurwa? - zapytał zaskoczony - A, to tylko ty...
- A kogo się spodziewałeś? - zdziwiłem się.
Westchnął tylko.
- Stary, co ci jest? - jego zachowanie było podejrzane.
- Zakochałem się... - znowu westchnął.
- O kurwa, w kim? - nie mogłem uwierzyć.
- W Emilie. - powiedział słodko.
- Co?! - nie mogłem uwierzyć - Przecież kilka dni temu lekko mówiąc nie przepadałeś za nią!
- Wczoraj wszystko się zmieniło... - wyjaśnił.
- Czyli? - nie kumałem.
- Uświadomiłem to sobie kiedy ją obracałem w pokoju. - zamarzył się.
- No to pięknie... - skomentowałem.
Zignorował to i powrócił do krainy marzeń. Wróciłem na górę. Zobaczyłem Izziego wychodzącego z pokoju Car z kamienną twarzą.
- Co jest? - zapytałem przyjaciela.
- Nic. - stwierdził.
- Przecież widzę. - nie odpuszczałem.
- Ale o co ci chodzi? - zapytał.
- Nic już. - dałem sobie spokój i wróciłem na dół.
- Mamy problem... - do kuchni wszedł blady Axl.
- O co chodzi? - zmartwiłem się.
- Lepiej jak będą tu wszyscy. - powiedział grobowym tonem.
O kurwa. Poszedłem wszystkich zawołać. Byli zaspani.
- Co jest? - zapytał Duff trąc oko.
- Ktoś z was płacił rachunki? - spytał Axl stojąc z jakąś kartką przed nami.
Ustawiliśmy się jak na jakiejść pieprzonej zbiórce w szkole, a Axl był wkurwionym nauczycielem! Wszyscy spojrzeli po sobie.
- Mamy tydzień, żeby się wynieść. - oznajmił - No i oczywiście musimy to wszystko spłacić.
- Ile? - zapytała Car.
- Wolisz nie wiedzieć. - powiedział ostro.
- No, ale to gdzie my będziemy mieszkać? - nie kumał Popcorn.
- Nie wiem! - powiedział Axl siadając na fotelu i chowając twarz w dłonie.
- Poszukamy sobie wszyscy pracy. - powiedziała Viv.
- No i trzeba będzie coś wynająć. - dorzucił Izzy.
Wszyscy byliśmy kompletnie spłukani. Wszystkie oszczędności poszły na naszą kaucję na komisarjacie.
- Ej! A wytwórnia?! - wykrzyknął nagle Steven z nadzieją w głosie.
- Zapomnij. - powiedział Izzy.
- No, ale czemu? - nie łapał.
- Czytałeś to w ogóle? - zirytował sie rytmiczny - Dopóki nie zaczniemy normalnie pracować to dupa.
- Nie kumam. - powiedział perkusista.
Izzy przewrócił oczami.
- Bo to nie był kontrakt! To tylko taka umowa, że dają nam możliwość korzystania ze studia, aby nagrywać demo piosenek. Rozumiesz już? - wytłumaczył.
- To nie mamy kontraktu? - zdziwił się Axl.
- Ty też tego nie czytałeś?! - zdziwił się rytmiczny.
Rudy zrobił głupią minę. Izzy wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze. Siedzieliśmy pół dnia i kminiliśmy jak zdobyć kasę.
- Axl, a co z Marckiem? - wpadłem na pewien pomysł.
- Tyyy, stary! - rozbłysły mu oczy - To nie taki zły pomysł!
Wokalista popędził do telefonu.
- Kurwa! Odcięli go nam! - wkurzył się - Macie drobne?
Wszyscy przetrzepali kieszenie. Starczy na 10 minut rozmowy. Axl wziął kasę i popędził do budki telefonicznej.
- Marck ma 2 wolne miejsca w restauracji. - oznajmił, gdy wrócił.
- Dobra, to ja tam idę. - powiedziałem w końcu.
- W sumie to ja też mogę. - odezwała się Car.
- Ale... - zaczęła Vivien.
- Już się dobrze czuję. - przerwała jej.
- No dobra, to macie być o 8 za tydzień na miejscu. - powiedział Axl.
- Car, chodź ze mną po gazetę. Musimy pogadać. - odezwała się Vivien.
Dziewczyna wstała bez słowa i poszła z przyjaciółką.
- A mieszkanie? - zapytał Izzy.
- Nie wiem... - powiedział Axl.
Po jakimś czasie wróciły dziewczyny. Chyba się pogodziły. Zaczęły przeglądać ogłoszenia.

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*perspektywa Duffa*
---------------------------------
Nie mieliśmy za wiele kasy. Udało nam się pożyczyć trochę od znajomych, więc w sumie mieliśmy 200 $. Dziewczyny znalazły jakiś magazyn. Zawieźliśmy do niego instrumenty i inne rzeczy. Resztę zwieźliśmy do 2-pokojowego mieszkania Emilie. Rano Car i Slash poszli do restauracji Marca. Ja zacząłem przeglądać ogłoszenia w gazecie. Kątem oka widziałem jak Steven przystawia się do Emilie. Zakochał się czy co? Axl i Izzy poszli szwędać po Hollywood. Nagle do mieszkania wparowała radosna Vivien.
- Mam pracę! - zawołała od progu.
- Gdzie? - zaciekawiłem się.
- W kiosku na rogu! - powiedziała siadając obok mnie.
- No to zajebiście! - ucieszyłem się - Ja dziś idę do Music Tower zapytać czy nie mają coś dla mnie. - powiedziałem.
Było to jedyne ogłoszenie o pracę jakie mnie interesowało.
- Powodzenia. - Viv poklepała mnie po ramieniu. 
Uśmiechnąlem się. Postanowiłem ruszyć dupę do tego sklepu muzycznego. Z mieszkania Emilie miałem jakieś 30 minut piechotą. Szedłem ulicami L.A. Na miejscu zacząłem gadać z kierownikiem. Stwierdził, że będę pracował jako sprzedawca i jutro mam być o 9. Zajebiście! Jak trochę zarobimy to wynajmiemy jakiś dom. Radosny wróciłem do domu Emilie. Na kanapie zobaczyłem Stevena obracającego ją. Szybko zamknąłem drzwi, żeby im nie przeszkadzać. Nie miałem co robić więc usiadłem na krawężniku parkingu przed blokiem dziewczyny. 
- Jak tam? - obok mnie usiadł Axl i Izzy.
- Mam pracę. - pochwaliłem się.
- My też dziś trochę zarobiliśmy. - oznajmił dumnie wokalista.
- Jak? - zapytałem.
- No wieesz... - zaczął - Przenosiliśmy meble, trochę pozaczepialiśmy ludzi.
Czyli byliśmy w dokładnie takiej samej dupie jak przed zamieszkaniem w Hellhouse. 
- A właściwie to czemu ojciec Viv nie pozwala nam już tam mieszkać? - zapytałem.
- Zmienił się właściciel. - powiedział Izzy.
Pokiwałem głową. Siedzieliśmy jeszcze tak chwilę.
- Ej, a właściwie to czemu tu siedzisz? - zapytał Axl.
- Steven rżnie tam Emilie. - powiedziałem.
- Ooo! - ucieszył się rudzielec - Chodźcie popatrzeć!
Ruszyliśmy za nim. Axl zajrzał do środka.
- To już koniec? - zapytał zawiedziony i wszedł dalej.
- Spóźniłeś się. - oznajmił Steven ubrany tylko w bokserki.
Emili okryła się kołdrą.
- Szkoda... - powiedział smutno Axl i pomaszerował do lodówki.
----------------------------
*perspektywa Slasha*
----------------------------
Nie jest tak źle. Marck to równy chłop. Car jest kelnerką, a ja... księgowym? Mam po prostu siedzieć na zapleczu i sprawdzać ile jest w kasie i ile na rachunkach i czy żaden pracownik nic nie podkrada. No i mogę jeść za free kanapki z wędzoną szynką i pić colę. Wymażona robota! Do tego Marck płaci mi i Caroline 11 dolców za godzinę! O 16 Car przyszła do mnie ze zmiany.
- Wracamy? - zapytała zdejmując fartuszek.
- Tylko skasuj karty pracy. - powiedziałem.
Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie. 
- Jimmy nas podwiezie. - powiedziała, gdy wychodziliśmy z budynku.
Wsiedliśmy do starego pickupa chłopaka. Okazało się, że jest pomocą kuchenną u Marcka. Car podała mu adres Emilie. Podziękowaliśmy, gdy wysiadaliśmy i wróciliśmy do mieszkania.
- Siemano! - przywitałem się ze wszystkimi.
- Oo, hej! - ucieszył się Popcorn.
Na kolanach siedziała mu Emilie. Chłopak jest szybki, jeśli chodzi o te sprawy.
- Ja było? - zapytała Viv.
- Nawet spoko. - powiedziała Car myszkując po kuchni.
Wszyscy zaczęli gadać o pracy i kasie. Ja rozjerzałem się po pomieszczeniu. Śliczne mieszkanko Emilie zamieniło się w jakieś pobojowisko! Chyba długo u niej nie zabawimy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz