czwartek, 2 stycznia 2014

R. 16

*perspektywa Izziego*
-------------------------------
Zauważyłem, że Caroline ostatnio przesadza ze wszystkim. Znowu jest najebana, naćpana i Bóg wie co jeszcze... To nasza ostatnia noc w hotelu. Poszliśmy do baru. Car zataczała się, wykrzykiwała różne bluzgi, albo śpiewała. Siedzieliśmy w barze, chlaliśmy, ćpaliśmy i tak w kółko. W pewnym momencie Caroline wstała, żeby potańczyć z Axlem. Zobaczyłem jak mróży oczy i kiwa powoli głową w przód i tył. Upadła na ziemię. Nie oddychała. Viv kazała kelnerom dzwonić na pogotowie. Personel zaczął udzielać jej pomocy. Robili jej sztuczne oddychanie. Przyjachoło pogotowie. Zabrali ją. Axl był załamany. Chciał jechać z nią do szpitala, ale był zbyt mocno pijany. Wróciliśmy do pokoju. Poszliśmy spać. Rano kazałem McKaganowi załadować wszystko do vana. Ja i Axl pojechaliśmy do szpitala. W recepcji pokierowali nas do lekarza.
- Wasza przyjaciółka miała zapaść. - powiedział doktor - Jest w tej chwili nieprzytomna.
- A czy możemy do niej wejść? - zapytał Axl.
- Przykro mi, ale to niemożliwe. Panna Collins leży na OIOMie. - odpowiedział lekarz.
- Dziękujemy. - powiedziałem.
- Ja tu zostaję. - odezwał się Axl.
- A co ci to da? - zapytałem.
Nie odpowiedział.
- No właśnie. - powiedziałem - Chodź, wracamy.
Szliśmy pieszo w milczeniu. Axl był naprawdę smutny.
- Nie chcę jej stracić... - powiedział w końcu.
- A myślisz, że ja chcę? - spytałem retorycznie - To wszystko przeze mnie. - kopnąłem kamyk leżący na chodniku.
- Daj spokój. To przez dragi i wódę. - pocieszał mnie Axl.
- A kto te dragi sprowadza? - zapytałem.
Nie odpowiedział. Byłem wściekły na siebie. Strasznie mi zależy na Caroline. To wszystko moja pieprzona wina!!! Nie powinienem tych jebany dragów zostawiać na wierzchu!!! A co jak ona się nie wybudzi?! Musi się wybudzić!!! A jak nie to... Zabiję się... Doszliśmy do domu. Axl poszedł do swojej sypialni, a ja do swojej. Przez ścianę słyszałem jak wyżywa się na przedmiotach martwych. Czułem cholerne poczucie winy. Co ja narobiłem?!
- Izzy? - zajrzała do mnie Vivien - Co z Car?
- Miała zapaść... - powiedziałem przygnębionym tonem.
- O kurwa... - zmartwiła się - Ale wszystko będzie dobrze? 
- Nie wiem!!! - wrzasnąłem i rozjebałem radio stojące na stoliku nocnym. 
-----------------------------------
*perspektywa Axla*
-----------------------------------
Rozpierdoliłem cały swój pokój. Chciało mi się płakać. Myślałem o Caroline, o jej oczach, twarzy, zapachu... Coś mnie tknęło i zacząłem pisać:
She's got a smile that it seems to me 
Reminds me of childhood memories 
Where everything 
Was as fresh as the bright blue sky 
Now and then when I see her face 
She takes me away to that special place 
And if I stared too long 
I'd probably break down and cry*
Zwariuję jak coś jej się stanie... Mogłem jej pilnować! A teraz... mogę ją stracić. Złapałam za szafkę nocną i wyjebałem ją za okno. Położyłem się na łóżku. Próbowałem zasnąć. Nie mogłem. Wziąłem garść leków nasennych. Pomogły. Cały czas miałem koszmary. Śniła mi się Caroline. Była martwa. A ja byłem na jej pogrzebie. Padał deszcz. Kiedy mieli zakopywać trumnę padłem na kolana i zacząłem płakać. I tak całą noc... Obudziłem się niewyspany. Byłem wkurwiony na cały świat. Usiadłem na łóżku i gapiłem się w ścianę cały dzień.
- Stary... - usłyszałem głos Slasha - Weź wyjdź stąd.
- Po co? To i tak nie ma sensu. - odpowiedziałem smentnie.
- To zjedz coś chociaż. - usiadł obok mnie. 
- Nie jestem głodny. - powiedziałem nie przestawając wpatrywać się w ścianę.
Siedzieliśmy tak w milczeniu.
- Będzie dobrze. - chciał podnieść mnie na duchu - Zawsze jest!
Westchnąłem.
- Chcesz się przydać? - zapytałem przyjaciela - To przynieś mi wódy...
Spojrzał na mnie i wyszedł. Po chwili wrócił z butelką. Zostawił ją i poszedł. Zacząłem topić smutki w alkoholu. Ostatnie dni mijały podobnie. Nie wiem ile czasu tak spędziłem. Leżałem na łóżku. Zasłony były zasłonięte, więc pokój był zaciemniony.
- Rusz się! - do pokoju wparowała Vivien.
Zaczęła odsłaniać okna.
- Ale tu jebie! - otworzyła je na oścież - No co tak leżysz?! Nie słyszałeś?
- Po co? - powiedziałem obojętnie.
- Sziedzisz tak już 5 dni! - stanęła nad moją głową.
- Nie chce mi się. - skrzywiłem się.
Złapała mnie za rękę i podniosła. Poprowadziła do kuchni. Slash podał mi obiad. Dziwnie na nich spojrzałem.
- No co? - powiedziała Viv - Jedz.
Zacząłem jeść. 
- Ubieraj sie. - powiedziała Vivien, gdy skończyłem.
- Gdzie znowu idziemy? - zacząłem wybrzydzać.
- Zobaczysz. - powiedziała tajemniczo.
Poszedłem do łazienki ogarnąć się. Kiedy skończyłem wyszliśmy. Szliśmy gdzieś pieszo. Po drodze poznałem, że do szpitala. Wjechaliśmy na ostatnie piętro. Szliśmy jakimś korytarzem i weszliśmy na oddział o nazwie OIOM. Podeszliśmy do szyby w ścianie. Zobaczyłem Caroline! Wyglądała jakby spała. Była cała blada. Podłączone były do niej różne rurki i kabelki. Strasznie schudła przez te kilka dni. Miałem ochotę do niej wbiec i przytulić ją. Przez chwilę miałem wrażenie, że na mnie spojrzała i lekko się uśmiechnęła, ale to przecież niemożliwe.
- Jeszcze się nie wybudziła? - spytałem, żeby się upewnić.
- Mają to zrobić za kilka dni. - powiedziała Viv.
Sterczałem tak pół dnia i patrzyłem na nią.
- Wracamy. - powiedziała Vivien.
- Nie ma mowy. Jak chcesz to idź. - odpowiedziałem.
Znowu mnie złapała za ramię i pociągnęła do windy. Wróciliśmy autobusem. Poszedłem do swojego pokoju. Wziąłem kartkę, na której wcześniej pisałem. Znowu przypomniała mi się jej twarz. Zacząłem pisać.
She's got eyes of the bluest skies 
As if they thought of rain 
I hate to look into those eyes 
And see an ounce of pain 
Her hair reminds me of a warm safe place 
Where as a child I'd hide 
And pray for the thunder 
And the rain to quietly pass me by*
Nie wiem czemu, ale to przynosiło mi ulgę. Zasnąłem. Tym razem nie miałem koszmarów. Obudziły mnie krzyki Vivien.
- Axl! - wbiegła radosna do pokoju - Car się sama w nocy wybudziła!
- Żartujesz?! - nie mogłem uwierzyć.
- Nie! - ekscytowała się wraz ze mną - Dzwonili rano lekarze!
*fragmenty piosenki Sweet Child O' Mine - Guns N' Roses

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz