niedziela, 12 stycznia 2014

R. 25

*perspektywa Caroline*
--------------------------------
- Car, zostań. - prosiła Vivien.
- Albo, ja się wyniosę, albo oni! - krzyczałam.
Nadal jestem wściekeła za tą akcję z imprezy.
- Ja się nie zamierzam nigdzie ruszać! - odezwał się Axl.
- Widzisz? - powiedziałam do Viv.
- Caroline! - przytrzymała moją torbę z rzeczami.
- Puść! - wyrwałam ją i wyszłam.
Gdzie ja mogę się zatrzymać? Poszłam w stronę Sunset w nadziei, że spotkam kogoś znajomego. I nie myliłam się.
- Caroline? - usłyszałam za plecami znajomy męski głos.
- Kirk! - ucieszyłam się - Co tam stary?
- Kariera nabiera tempa! - pochwalił się - Po co ci ta wielka torba?
- Kłótnia z Axlem... - skrzywiłam się.
- Masz gdzie spać? - zapytał z troską.
- No właśnie nie za bardzo. - odpowiedziałam.
- Chodź. - wziął ode mnie torbę i zaczął mnie prowadzić do domu Metallici.
Szliśmy i gadaliśmy. Sporo się o nim dowiedziałam, a on o mnie. Kirk jest w pożądku.
- Dzięki Kirk. Zostanę tu tylko na kilka dni. - powiedziałam, gdy dotarliśmy.
- Nie ma problemu mała! Zostań tu ile ci się podoba! Chłopaki nie będą mieć nic przeciwko. - puścił mi oczko.
Wprowadził mnie do ich zasyfionego domku. Położył torbę na podłodze.
- Chłopaki powinni zaraz wrócić. Chcesz coś do jedzenia? - zapytał zaglądając do lodówki.
- Nie dzięki. - uśmiechnęłam się.
- Masz. - dał mi puszkę coli.
Po około 15 minutach wróciła reszta zespołu. 
- Oo, widzę że mamy gościa! - powiedział jeden z nich.
- Hej maleńka! - kolejny usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
- To jest Caroline. - przedstawił mnie Kirk - James, bierz od niej te łapy!
- Jestem Lars. - przedstawił mi się brunet, który do tej pory był cicho.
- Car, miło mi. - podałam mu rękę na przywitanie.
- To jest Cliff, a James to ten, który chciał cię zmacać. - powiedział Kirk.
- Ja chciałem kogoś zmacać?! Wypraszam to sobie! - obużył się.
Sporo słyszałam o Metallice, ale jak do tej pory znałam tylko Kirka.
- Car u nas trochę pomieszka! - powiedział dumnie gitarzysta.
- Mój pokój stoi otworem dla ciebie! - ucieszył się James.
- A nie, bo mój! - krzyknął Cliff.
- Właśnie, że mój! - blondyn chciał postawić na swoim.
Zaczęli się po przyjacielsku przepychać. Rozbawili tym pozostałych. 
- Spokój! - rozdzielił ich Lars - Przecież każdy wie, że Caroline będzie spać u mnie. - puścił mi oczko.
- Ty gnojku! - krzyknął radośnie James i rzucił się na bruneta.
Znowu zaczęli się przepychać.
- I widzisz z kim ja muszę mieszkać? - zwrócił się do mnie Kirk - Dlatego najrozsądniej będzie jak będziesz spać u mnie.
- Co?! - obużył się Cliff.
Kirk dostał od kogoś trampkiem po głowie. Gagatki z Metallicy wybitnie poprawiają mi humor.
------------------------------
*perspektywa Vivien *
------------------------------
Świetnie! Caroline się wyprowadziła! Mam nadzieję, że nie długo wróci. Chłopakom odbija. Poszłyśmy wczoraj zobaczyć jak grają chłopaki z X, a Duff i Axl ubzdurali sobie, że idziemy się z nimi pieprzyć. Za kogo oni nas mają?! 
- Nadal się wściekasz Viv? - zapytał Duff.
- Tak! - krzyknęłam.
- No weź... - basista trącił moje ramie.
- Spadaj, ok? - siliłam się na spokój.
- Viv... - zrobił słodką minkę.
Założyłam moją katanę i wyszłam. Może gdzieś spotkam Car...
- Gdzie lecisz? - przybiegł do mnie Slash, który przyglądał się całej sytuacji.
- Jak najdalej od nich... - wyjaśniłam.
- Wujek Slash postawi ci Nightraina. Co ty na to? - objął mnie ramieniem.
Oparłam o niego głowę. Doszliśmy do monopolowego. Gitarzysta kupił po butelce na głowę. 
- Gdzie idziemy? - zapytał.
- Na Sunset? - nie miałam innego pomysłu.
- Dobra. - chyba się ucieszył, ale nie jestem pewna.
Od kiedy nosi cylinder nie można rozszyfrować jego wyrazu twarzy, bo kudły zasłaniają wszystko. Usiedliśmy na schodkach przed wejściem do kluby Whisky A Go Go. Wychodził z niego jakiś facet.
- Slash! - ucieszył się.
- Siemano stary! - gitarzysta uścisnął mu dłoń.
- Jak po wczorajszej imprezie? - zapytał.
To on u nas był?!
- Nic mi nie mów... - Saul machnął ręką - To jest Vivien. - przedstawił mnie.
- Miło mi, jestem Marck. - męszczyzna podał mi dłoń.
- Mi również. - uścisnęłam ją.
- Co tu robicie? - zapytał.
- Szwędamy się. - powiedział Slash - A ty?
- Podobnie. - uśmiechnął się.
- Marck głupio tak troche, ale wiesz... - powiedział milutko gitarzysta.
- Na nic więcej dziś nie licz. - Marck wyjął coś z kieszeni i dał mulatowi.
- Oddam ci kasę, jak trochę się dorobie. - powiedział z wdzięcznością.
- Dobra, ja spadam. Trzymajcie się! - pomachał nam i poszedł.
- Chcesz? - Slash wyjął dwa skręty z kieszeni.
- W sumie to co mi szkodzi. - wzięłam jednego. 
Piliśmy, paliliśmy i gadaliśmy. Zaczęło się ściemniać. Po Sunset zaczęły krążyć osobistości.
- Zaraz, czy to nie Caroline? - pokazałam na blondynkę w otoczeniu facetów.
- Chyba tak. - zmrużył oczy Slash - Caroline! - krzyknął.
Po chwili blondynka i faceci ruszyli w naszą stronę.
- Serwus! - przywitała się podpierając o chłopaka z najdłuższymi włosami.
- Yy, hej. - lekko się zmieszałam.
- Chcecie? - blondyn wyciągnął w naszą stronę paczkę chipsów.
Slash się poczęstował. Ja wolałam nie.
- To są chłopaki z Mety. - wyjaśniła.
Nie przestawała się śmiać. Czym oni ją naćpali?!
- Wpadacie? - zapytał koleś w kręconych włosach.
- Idziemy? - zapytał mnie Slash.
- Jasne. - powiedziałam.
Chciałam mieć na oku Car.
- A właśnie. To jest Vivien, a ja jestem Slash. - przedstawił nas gitarzysta.
- Ja jestem James, to jest Lars, Kirk i Cliff. - powiedział blondyn.
Szliśmy do nich do domu. Po drodze okazali się całkiem spoko. Na miejscy chłopaki zajęli się alkoholem, a ja miałam okazję pogadać na spokojnie z Car.
- Teraz tu mieszkasz? - zapytałam i odpaliłam papierosa.
- Noo, ale tylko na chwilę. - odpowiedziała sięgając po w połowie pustą butelkę wódki.
- A kiedy wrócisz? - chciałam wiedzieć.
- Nie wiem. - skrzywiła się - Jak będę miała taki kaprys.
- Nie zostawiaj mnie z nimi samymi. - poprosiłam.
Uśmiechneła się.
- Car... - powiedziałam poważnie - Też się na nich wściekam.
W rozmowie przerwała nam przepychanka chłopaków.
- Ja pierdole... Co znowu? - zapytała Caroline idąc w stronę kuchni.
Poszłam za nią.
- Nie ma wódy, bo ten idiota Lars znowu zapomniał ją kupić! - krzyknął James.
- Zakupy stoją na stole w salonie. - powiedziała Caroline.
- I kto tu jest idiotą? - zapytał z triumfem w głosie Lars.
- Zamknij się. - powiedział radośnie James.
Cały wieczór przesiedzieliśmy u nich w domu. Koło 2 w nocy zaczęliśmy się zbierać.
- Na pewno nie wracasz? - zapytałam przyjaciółkę.
- Za kilka dni. - powiedziała.
Wracaliśmy z buta. Chłopaki dali nam trochę kwasu, więc ze Slashem wciąż byliśmy na haju. Usłyszeliśmy syreny policyjnę.
- Ręce do góry! - powiedział policjant przez megafon.
Posłusznie wykonaliśmy polecenie.
- O co chodzi? - szepnęłam do Slasha.
- Skąd mam wiedzieć? - zapytał w odpowiedzi.
Policjanci zaczęli nas przeszkuiwać. Zatrzymali nas 3 metry od naszego domu! Zajebiście! Skuli nas i wpakowali do radiowozu.
- Za co nas zatrzymaliście? - zapytałam.
- Za zakłócanie ciszy nocne. - powiedział policjant.
- No przecież tylko szliśmy! - wkurzyłam się.
- Jeszcze słowo! - pogroził mi palcem.
Po drodze zgarnęli jeszcze dziewczynę, która rzekomo piła w miejscu publicznym. Tak naprawdę tylko szła. Siedzieliśmy we troje na tylnych siedzeniach radiowozu. Wpakowali nas do jednej celi. Akurat ja i Slash byliśmy na zjeździe z kwasu. Męczarnie! Byliśmy cali spoceni i mieliśmy dreszcze. Wszystko skończyło się nad ranem. 
- Zimo mi... - powiedziałam.
Gitarzysta objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego. Nie mam na nic siły...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz