sobota, 18 stycznia 2014

R. 29

*perspektywa Slasha*
-------------------------------
Siedzieliśmy wszyscy przeczekując kaca i zjazd po dragach. Najgorszy dzień w życiu... Serio. Myślałem, że głowa zaraz mi wybuchnie.
- Slash... - powiedział cicho Izzy - Chodź na spacer.
Dobrze wiedziałem o co mu chodzi. Sam miałem ochotę na herę, którą zachomikowaliśmy. Bez słowa wyszedłem z rytmicznym. Poszliśmy w boczną uliczkę i załadowaliśmy sobie. Co za ulga... Ruszyliśmy w stronę Sunset. Usiedliśmy na schodach i próbowaliśmy nie odlecieć.
- Izzy Stradlin, Slash? - zapytał jakiś facet.
Okazało się, że to Paul Stanley z KISS. Skąd on nas zna?!
- Tak, a o co chodzi? - zapytał podejrzliwie Izzy.
- Bez zbędnych ceregieli. - zaczął - O Guns N' Roses robi się coraz głośniej. Chciałbym z wami rozpocząć współpracę. Może przerobimy kilka waszych piosenek?
- Fuj. - burknąłem.
Dla mnie współpraca była już zakończona. Nasze kawałki są zajebiste i nie potrzeba im przeróbek. Paul mówił jeszcze coś tam do nas , ale zaczynałem tracić świadomość i w końcu odleciałem. Po kilku godzinach obudził mnie Izzy.
- Wstawaj. - szturchał mnie.
- Już, już... - wymamrotałem.
Postanowiliśmy wrócić do magazynu. Stały przed nim dwa zaparkowane radiowozy.
- Kurwa, znowu nas chcą aresztować! - zacząłem zrzędzić.
- Poczekaj, zobaczymy o co chodzi. - uspokajał mnie Izzy.
Policjanci pytali nas o imprezę u Marcka. Nic nie chcieli więcej mówić. 
-------------------------------
*perspektywa Caroline*
-------------------------------
Trzeba coś wykminić, żeby byłow więcej kasy. Na szczęście zostało mi 50 $ z dniówek w restauracji, które trzymałam na czarną godzinę. No, ale na 7 osób to trochę mało.
- Viv, chodź zrobimy sobie dzisiaj babski wieczór. - powiedziałam do przyjaciółki.
- Babski wieczór? - zapytała ironicznie - Tobie już się całkiem w tej głowie popieprzyłoa.
- No idziesz czy nie? - przewróciłam oczami.
- No już, już. - powiedziała.
Trochę chamsko wyszło, że same przepijemy całe 50 dolców, ale trzeba sobie radzić nie?
- To gdzie idziemy? - zpytała mnie, gdy wyszłyśmy na dwór.
- Rainbow? - zaproponowałam.
- A kasę masz? - spojrzała na mnie.
Wyciągnęłam ze stanika pieniądze i pokazałam jej.
- Całe 50 dolarów. - oznajmiłam.
- Ale skąd? - nie dowierzała - Caroline, czy ty...
- Spokojnie. Odłożyłam na czarną godzinę. - powiedziałam dumna z siebie.
- Nie wnikam. - stwierdziła.
Objęłyśmy się ramionami i wesoło poszłyśmy w stronę ulubionego klubu. Siedziałyśmy i piłyśmy whisky i wódkę na zmianę. Byłyśmy mocno pijane. Mniej więcej o 2 w nocy zaczęlyśmy wracać do magazynu.
- Ej, czy to nie chłopaki? - zapytała Vivien pokazując na grupkę facetów po drugiej stronie ulicy.
- Czekaj... - przyjrzałam się im uważnie - No, tylko Axla brakuje.
- Duff! - zawołała Vivien i zaczęła machać ręką.
Chłoapki podeszli do nas.
- Co wy tu robicie? - zapytał Slash.
- No tego... Wracamy sobie, a wy? - powiedziałam.
- Też sobie wracamy. - zaśmiał się Duff.
- Ale to w drugą stronę. - powiedziała Viv i lekko się zachwiała.
- Ziemia jest w końcu okrągła, nie? - żartował Steven.
- Idziecie z nami do Whisky? - zapytał Slash.
- Mam dość. - stwierdziłam - Wracam do domu.
- Odprowadzić cię? - zapytał z troską Izzy.
- Obejdzie się. - powiedziałam i lekko zataczając się ruszyłam przed siebie.
Myślałam, że w magazynie nikogo nie ma. Zdjęłam z siebie skórzaną kurtkę i rzuciłam w kąt. 
- Gdzie ty się znowu szlajałaś?! - usłyszałam znajomy ryk.
- Znowu zaczynasz? - spojrzałam Axlowi prosto w oczy i odpaliłam papierosa.
- Ja zaczynam?! - poczerwieniał - Może i tak, ale mam do tego powody!
Zaczął chodzić w kółko i mocno gestykulować.
- Daj sobie spokój, ok? - powiedziałam.
- Nie! Już wiele razy przymykałem oko na twoje nocne wypady z Vivien! - krzyczał.
No kurwa! Przepierdala się nawet do Viv. 
- Wal się! - krzyknęłam.
- Bo co?! - powiedział i podszedł do mnie.
Złapał mnie za ramiona i przystawił do ściany.
- Puść! - chciałam się wyrwać, ale był silniejszy.
Poczułam, że znowu pił. Pewnie dlatego tak się zachowuje. Oberwał w twarz.
- Nie jestem dzieckiem! - oburzyłam się - A ty znowu piłeś!
- No i co? - spojrzał na mnie - Tak samo jak ty!
- Ale ja nie urządzam ci takich scen! - warknęłam.
- Co ty pieprzysz?! Ja w przeciwieństwie do ciebie nie chodzę po nocach i nie kurwię się! - znowu zaczął się do mnie zbliżać.
Tego było za wiele.
- Ty chuju! - znowu mu przywaliłam - Jak śmiesz tak o mnie mówić?! 
- A co?! Niby tak nie jest?! - krzyknął.
Zaczął się cofać w obawie, że znowu oberwie w twarz.
- Jebany skurwysyn! - splunęłam mu w twarz - Jakim prawem tak twierdzisz?!
Złapałam za pustą butelkę stojącą na wzmacniaczu i rzuciłam w niego. Kurwa, znowu się schylił! A już myślałam, że dostanie!
- Dziwka! - odkrzyknął.
Złapał za mini grill i rozpieprzył go o ścianę.
- Ty jesteś jakiś nienormalny?! - wkurzyłam się jeszcze bardziej.
- Może i jestem! - odpowiedział.
- Lecz się! - ryknęłam.
- Tobie się to bardziej przyda! - krzyknął.
Podbiegłam do niego i przywaliłam mu po raz kolejny. Wychodząc z magazynu usłyszałam jak przeklina pod nosem. Nie miałam gdzie iść. Wciąż byłam pijana i zbierało mi się na wymioty. No i w dodatku zapimniałam kurtki i było mi zimno. A wszystko przez szanownego pana Rosea! Usiadłam na murku przy pobliskiej podstawówce i rozpłakałam się. Zasnęłam tam. Obudził mnie śmiech dzieci bawiących się przed budynkiem szkoły. Wróciłam do magazynu. Nikogo nie było. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam. Przypomniało mi się, że nie wzięłam reszty swoich ciuchów z domku Metallicy. Pojechałam do nich metrem. Zaczęłam się dobijać do ich drzwi.
- Caroline? - zapytał zaspany Lars - Co tak wcześnie?
- Ja tylko na chwilkę. Po rzeczy. - wyjaśniłam.
- Wejdź. Zaraz ci je przyniosę. - powiedział i poszedł na górę.
Już wiem gdzie reszta Gunsów i Viv byli, gdy kłóciłam się z Axlem... Spali jak dzieci na usyfionej podłodze u chłopaków z Mety.
- Proszę. - Lars podał mi torbę.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się - To do zobaczenia.
- Nie zostaniesz? - zapytał.
- Może innym razem. - powiedziałam.
- To trzymaj się. - usłyszałam, gdy wychodziłam.
Gdzie ja kurwa teraz pójdę? Z ostatniego picia z Viv zostało mi jakieś 10 dolarów. Już wiem! Jadę do mojej siostry do San Fransisco.
-----------------------------
*perspektywa Vivien*
-----------------------------
Obudziłam się w ramionach Duffa. Niósł mnie.
- Co się dzieje? - spytałam zaspanym głosem.
- Wracamy do domu. Śpij. - wyjaśnił.
Nie protestowałam. Doniósł mnie do magazynu i posadził na wzmacniaczu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Axl spał pijany. Na drugim końcu pokoju leżało potłuczone szkło i rozwalony grill. Co tu się działo?!
- Gdzie Caroline? - zapytałam.
- Pewnie gdzieś poszła. - powiedział Slash.
Muszę poczekać, aż Rudy się obudzi. Pewnie znowu się pokłócili. Cholera, czemu ja z nią nie poszłam wtedy? Siedziałam tak i czekałam na jakąś informację o przyjaciółce. Po kilku godzinach wokalista zaczął się wybudzać.
- Axl... - szturchnęłam go.
- Daj mi spokój. - odtrącił moją rękę.
- Wstań. - nie chciałam dać mu spokoju.
- Niee. - jęknął.
- Gdzie jest Caroline? - zapytałam.
- Caroline? Nic mi nie mów o tej suce. - powiedział i przekręcił się na drugi bok.
"No to pięknie" - pomyślałam.
- Chłopaki musimy jej poszukać. - zarządziłam.
- Może się rozdzielimy? - zaproponował Slash.
- Dobry pomysł. - stwierdziłam - I może ktoś zostanie tu i poczeka na nią, bo Rose jest tak pijany, że ledwo co mówi.
- Dobra, ja idę ze Slashem, ty z Izzim, a Steven zostaje. - zarządził Duff.
Szliśmy z rytmicznym rozglądając się dookoła w poszukiwaniu blondynki.
- Cholera,gdzie ona znowu polazła? - chciałam przerwać niezręczną ciszę.
- Obawiam się, że szybko nie wróci... - powiedział Izzy.
- Co masz na myśli? - zapytałam.
- Nigdzie nie ma jej rzeczy, więc pewnie u kogoś nocuje. - wyjaśnił.
- To po chuja my zapierdalamy po całym Los Angeles? - zirytowałam się.
- Spokojnie. Mogę się przecież mylić, nie? Też się o nią martwię... - powiedział.
I znowu zapadła cisza. Po 4 godzinach bezsensownego szwędania się wróciliśmy do magazynu. Axl chodził wściekły po całym pomieszczeniu. Chyba wreszcie wytrzeźwiał.
- Uspokój się. - poprosił Duff.
- Pierdol się! - odkrzyknął.
- Axl, kurwa! - wrzasnęłam - O co do chuja ci chodzi?!
- Walcie się! - ryknął i wyszedł.
- Milutko. - skomentował całą sytuację Steven.

4 komentarze:

  1. No dobra, udało mi się nadrobić wszystkie rozdziały i wkręciłam się w fabułę. Masz tutaj mój ulubiony motyw gunsowych opowiadań czyli początki ich kariery, prochy, panienki. Właściwie to już wcześniej załapałam mniej więcej co i jak, ale po przeczytaniu całości ogarnęłam wszystko bardziej. W niektórych momentach śmiałam się jak głupia, na przykład taki rozdział czternasty - świetny! Naprawdę nie mogłam powstrzymać się od śmiechu wyobrażając sobie te wygłupy bohaterów. Wciąż moją ulubienicą jest Caroline i ogromniaście cieszę się, że jest jej w tym opowiadaniu tak dużo :) Podoba mi się też to, że nie stworzyłaś super-idealnych par, jak w większości takich historyjek, ale kochankowie się zdradzają, kłócą, często nawet biją, a ich relacje opierają się głównie na seksie. Poza tym podziwiam liczbę Twoich rozdziałów, do której mnie jeszcze nigdy nie udało się dotrwać. Zazdroszczę! xD
    Także twórz jak najwięcej i dalej tak fajnie jak teraz.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę bardzo dziękuję :D postaram się utrzymać formę XD miłego czytania i ten tego powodzenia w Twoim blogu :)

      Usuń
  2. Dopiero znalazłam tego bloga, ale wydaje sie naprawde fajny. Zazdroszcze talentu do pisania. :)
    A teraz zabieram sie za resztę rozdziałów ;D

    OdpowiedzUsuń