poniedziałek, 13 stycznia 2014

R. 27

*perspektywa Stevena*
--------------------------------
Od kiedy jestem z Emilie chodzę jak nakręcony! Szkoda, że tak żadko się widujemy, ale jej głupi szef rozkazuje jej zostawać po godzinach. Ale dzisiaj powiedziała, że ma dla mnie niespodziankę!!! Już się cieszę! Mam przyjść do niej na 13. Nie mogę się doczekać!
- Steven... - ktoś machnął mi przed twarzą.
- Hm? - spytałem zdezorientowany.
- Co ty sidzisz tak z zacieszem? - zapytał Slash.
- Emilie... - powiedziałem słodko jej imię.
- Chłopie, opanuj się... - usiadł obok mnie.
- O co co chodzi? - nie kumałem.
- Już nic... - machnął ręką.
Slash ma w zwyczaju zaczynać temat, a potem od tak go kończyć. 
- Chcesz? - wyciągnął w moim kierunku paczkę papierosów.
Poczęstowałem się. A co!
- Która godzina? - zapytałem i odpaliłem papierosa.
- Chyba 12.30, a co? - odpowiedział.
- Już?! - zerwałem się na równe nogi i wybiegłem z budynku.
- Steven? - usłyszałem za sobą wołanie Slasha.
Nie miałem jednak czasu, aby mu wszystko wyjaśniać. Nie mogłem spóźnić się do Niej... Biegłem ile miałem sił w nogach. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariata. Zdyszany wszedłem do klatki schodowej Emilie. Zatrzymałem się na chwilę, aby wyrównać oddech. W kustrze, które wisiało w windzie poprawiłem fryzurę i sprawdziłem czy nie mam nic między zębami. Wyglądałem co najmniej przyzwoicie. Wyprostowałem się i zapukałem do drzwi.
- Już jesteś! - ucieszyła się i wpuściła mnie do środka.
Zacząłem ją całować.
- To co dziś robimy? - zapytałem.
- Idziemy do Elysian Park na piknik! - oświadczyła.
Piknik? Serio? Nie bardzo mnie urządzają tego typu zabawy, ale skoro Emilie się to podoba... Wręczyła mi koszyk i zaczęliśmy iść w kierunku parku. Złapałem ją za rękę. Zajęliśmy miejsce między drzewami. 
- Prawda, że tu pięknie? - zapytała.
- Czy ja wiem? - rozejrzałem się - Park jak park...
- Oj Steven... Ty to nie masz za grosz romantyzmu. - pokiwała głową.
Szczerze, to miałem ochotę już coś zjeść z koszyka. Od rana chodziłem głodny. Po za tym nie jestem zbyt dobry w tych romantycznych gadkach i wolałbym, żebyśmy mieli jakieś zajęcie... 
- Przepraszam... To przez ten nocny wypadek. - chciałem załagodzić sytuację.
- Jaki wypadek? - przestraszyła się.
- Axl zwichnął rękę. Nie ma o czym mówić. - wyjaśniłem.
Siedzieliśmy tak i ona coś tam paplała, a ja tylko potakiwałem. Kiedy ta babska gadanina zaczęła mnie doprowadzać do szału po prostu zacząłem ją całować, a potem przy okazji macać.
- Stevie, nie tu... - szepnęła.
- Ale jesteśmy przecież za drzewami... - zacząłem odpinać jej koszulę.
- Oh... - jęknęła.
No i dalej chyba nie trzeba opisywać.
- O mój Boże! - usłyszeliśmy krzyk.
To jakaś staruszka.
- Ta młodzież w tych czasach powariowała! - zaczęła krzyczeć.
- Jak pani chce, to niech się pani dołączy! - zaproponowałem.
- Grzesznicy! - wydzierała się.
Zacząłem się śmiać. Ubraliśmy się z Emilie i spakowaliśmy nasze manatki. Odprowadziłem ją pod jej blok.
- Zostaniesz na noc? - zapytała.
- Nie mogę. Kończymy z chłopakami dwie nowe piosenki i wiesz... - powiedziałem.
Pocałowałem ją i ruszyłem do magazynu. Sądziłem, że ten piknik będzie gorszy.
- E! Blondasku! - usłyszałem wołanie.
Obejrzałem się za siebie.
- Do ciebie mówię! - krzyczał Billy.
Jak zawsze był w otoczeniu swoich "kumpli".
- Daj sobie spokój, dobra? - powiedziałem i poszedłem dalej.
Nagle dostałem czymś w głowę. To był kamień. Wkurzyłem się troszeczkę i szybki krokiem ruszyłem do tego tępaka Billiego.
- Odpierdol się, dobrze?! - chwyciłem go za koszulkę.
Jeden z tych pajacy odciągnął mnie od niego. Ten psychol bezczelnie się śmiał. Znowu dałem się podejść!
- Byliśmy u was w domu, ale już tam nie mieszkacie. - powiedział spokojnie.
- Wal się idioto! - chciałem iść w swoją stronę, ale jakiś kolo przytrzymał mnie.
Ten bałwan znowu się śmieje! On jest psychiczny, czy co?
- Chodzi mi tylko o Caroline. Ewentualnie ta brunetka. Też jest całkiem urocza. - obleśnie się uśmiechnął.
- Nie masz na co liczyć. - pokazałem mu gest wyrażający słowa "fuck you".
- Ten palec, to sobie w dupe wsadź! - powiedział jakiś osiłek i wygiął mi mój boski paluszek.
- Aaajć! - zawyłem.
Zrobiło się nieprzyjemnie. Billy podszedł bliżej mnie.
- Powiesz gdzie jest Caroline? - zapytał.
- Pierdol się! - krzyknąłem.
Billy skinął głową. Wtedy dostałem pierwszy raz w twarz. Rany, czemu to zawsze ja muszę obrywać?!
- Powiesz? - chłopak złapał mnie za podbrudek i zmusił na patrzenie na niego.
Splunąłem mu w twarz. Wtedy znowu dostałem. Chciałem się bronić, ale złapali mnie od tyłu. Tak to każdy potrafi! Kiedy skończyli mnie bić szybko się ulotnili. Miałem mroczki przed oczami. Urwał mi się film. Ocknąłem się na parkingu przed blokiem Emilie. Strasznie bolała mnie głowa. Wokół mnie było trochę krwi. Kulejąc szedłem do magazynu.
- Steven?! - usłyszałem przerażony głos Vivien.
Usiadłem na wzmacniaczu.
- To nic takiego... - udawałem twardziela, chociaż wszystko mnie bolało.
- Jak nic?! - podbiegła do mnie - Kto ci to zrobił?!
- Billy... - powiedziałem cicho.
Viv zaczęła mnie oglądać ze wszystkich stron.
- Duff, mamy jakiś alkohol? - zapytała.
- Tylko resztka wódki z imprezy. - powiedział basista.
Viven wylała alkohol na jakąś szmatkę i zaczęła przemywać mi twarz.
- Szypie... - syknąłem.
- Już kończę. - powiedziała czule.
Kiedy zostałem opatrzony poszedłem spać.
-----------------------------
*perspektywa Duffa*
-----------------------------
- Co za kutas! - bulwersował się Axl.
- A ten znowu zaczyna... - pokręciła głową Caroline.
- Co zaczyna?! Ten pajac nie będzie nas terroryzował! - Rudy, aż poczerwieniał - Idę mu wpierdolić!
- Axl! - wrzasnęła Car - Nie zapominaj, że za miesiąc macie rozprawę w sądzie! 
- A po za tym to co ty zrobisz mu z tą łapą w gipsie? - zapytała Vivien.
- Zwami to zero zabawy... - burknął.
- Ale Rose ma rację. - odezwał się Slash - Nie będzie nam gnojek podskakiwał.
- I co mu zrobisz? - zapytałem - Poczekajmy miesiąc i wtedy dostanie, a nie teraz.
Axl zaczął się miotać po całym pomieszczeniu. 
- Hej... - złapała go za ramiona Caroline - Spokojnie.
Rudy się do niej przytulił. Trochę dziwny widok jak na Axla.

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Idziemy się gdzieś napić? - zapytał Slash.
- Nie mamy kasy. - powiedział Izzy.
Slash zrobił minę, jakby intensywnie nad czymś myślał.
- Wiem! - wykrzyknął nagle radośnie - Najtaniej jest w barach dla gejów!
- Kurwa... - powiedział cicho Axl.
- No co? Potrzebuję tylko kogoś do współpracy! - entuzjazmował się.
- Nie patrz tak na mnie... - powiedział Izzy.
- Ehh... - gitarzysta się załamał - Tylko jeden, no! Reszta będzie znajomymi hetero.
Nastała niezręczna cisza.
- Dobra, ja będę twoim chłopakiem. - poświęciłem się.
- Duff, to dla mnie zaszczyt! - ucieszył się mulat.
- Steven, idziesz? - zapytała Vivien.
- Nie, nie. - mruknął i przewrócił się na drugi bok.
Szliśmy pieszo w kierunku Sunset Strip. Slash złapał mnie za rękę.
- Saul... - powiedziałem speszony - Co do chuja ty odpierdalasz?!
- Musimy ćwiczyć! - zaśmiał się i puścił moją dłoń.
Dotarcie zajęło nam około 15 minut. 
- Dobra, zbliżamy się. Duff... - Slash wyciągnął w moim kierunku dłoń.
Zaczekiśmy udawać parkę. Obejmowaliśmy się i ogólnie zachowywaliśmy się jak zakochani. Reszta nie mogła wytrzymać ze śmiechu i wręcz się krztusiła.
- Chwileczkę. - zatrzymał nas bramkarz.
- Jakiś problem? - zapytał Slash.
- Nigdy was tu nie widziałem, a to bar dla homoseksualistów. - powiedział ostro.
- Ależ zabraliśmy tu naszych znajmoych, prawda Sauly? - pocałowałem w policzek przyjaciela i czule go objąłem.
- No dobra, wchodzić. - powiedział ochroniarz.
W środku puściłem gitarzystę.
- Ładnie razem wyglądacie. - żartowała Caroline.
- Car... - spojrzałem na nią z politowaniem.
Wyłożyliśmy wszyscy drobne z kieszeni. Starczyło na dużą butelkę wódki. Już dawno się tak nie schlaliśmy. Gdy wracaliśmy do domu ze Slashem zapomnieliśmy wyjść z roli i nadal szliśmy za ręce. Ludzie musieli dziwnie na nas patrzeć. 

4 komentarze:

  1. Obiecałam sobie, że dopóki nie zacznę publikować swojego opowiadania, nie skomentuję żadnego bloga, ale... no nie mogę, dziewczyno! Po prostu nie potrafię patrzeć, jak Twoje opowiadanie się marnuje! Kochana, przeczytałam kilka przypadkowych rozdziałów, bo na więcej nie pozwala mi czas i limit internetu, ale już mogę stwierdzić, że to dobre opowiadanie i mi się podoba.
    W zasadzie przypadek, ale historia, jak tu trafiłam jest nieco śmieszna... Zobaczyłam na facebookowym profilu eski rock link do Paradise city, przeglądam komentarze, a tam zaintrygowało mnie pewne nazwisko - Hudson McKagan. Klikam profil, patrzę dalej i widzę link do aska, a na nim link tutaj. So here I am and you're a Rocket queen! :)
    Patrząc po Twoich postach aż mnie coś ściskało w środku, kiedy widziałam maks. 4 komentarze, a pod resztą ich brak. Droga Gunsowa, zareklamuj się gdzieś, to opowiadanie zasługuje na więcej czytelników! Ja zrobię tyle, co mogę - dodam Cię do polecanych u mnie, choć mój blog jest jeszcze w stanie przygotowywania, ale gdy już ruszy może ktoś z ciekawości tu wpadnie i zostanie na dłużej :)
    Resztę rozdziałów nadrobię w innej wolnej chwili, albo dziś w nocy, jeśli zmęczenie nie da mi się mocno we znaki. Na razie zostawiam Ci ten mój komentarz i naprawdę proszę - pokaż innym, że coś takiego jak gunsnrosesandme istnieje i jest warte przeczytania. Pozdrawiam i życzę duuuużo weny :)

    PS. Poza tym kupiłaś mnie postacią Caroline. Nie przepadam za tym imieniem, ale uwielbiam Taylor Momsen! No i koniecznie z charakterem podobnym do Axlowego! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku dziękuję bardzo! :D jakoś nie bardzo zależy mi na komentarzach ;) powodzenia z Twoim blogiem i miłego czytania :)

      Usuń
    2. Komentarze, jak komentarze, ale mimo wszystko miło jest wiedzieć, że ktokolwiek czyta i docenia naszą pracę :)
      No nic, wracam do czytania xd

      Usuń
    3. Dziękuję jeszcze raz :) i może masz trochę racji XD nie znam się :D

      Usuń