czwartek, 2 stycznia 2014

R. 15

*perspektywa Caroline*
---------------------------------
Późno wróciliśmy z próby. Od razu poszłam spać. Wcześnie się obudziła, bo o 9 ( ! ). Wszyscy byli nieprzytomni. Poszłam do łazienki i ogarnęłam się. Zrobiłam ostry makijaż i ubrałam mega seksownie. Wyglądałam jak gwiazda rocka. Zeszłam do baru. Siedziało tam pełno napalonych rockmanów. Zamówiłam butelkę Daniel'sa. Jakiś facet do mnie podszedł.
- Hej maleńka. - przywitał się.
- Hej. - odparłam.
- Co dzisiaj robisz? - próbował nie patrzeć w mój dekold.
- A co? - zapytałam zalotnie.
- Przyjdź po południu do pokoju 509 na imprezę. - odgarnął włosy do tyłu i odszedł.
Wzięłam flaszkę i wróciłam do pokoju. Ooo! Izzy nie schował dragów! Naćpałam się. Wszystko mi się rozmywało, zmieniało kształty, kolory, migotało. Starczy mi do wieczora! Zostawiłam karteczkę na stole, że jestem w pokoju 509 i jak chcą to niech tam wbijają. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi jakaś dziwka z gołymi cyckami. Weszłam do środka. Wszyscy byli najebani i nie tylko.
- Oo, przyszłaś! - ucieszył się chłopak z którym rano gadałam.
Uśmiechnęłam się.
- Jestem Dave z Megadeth, a ty? - przedstawił się.
- Caroline. 
Podał mi kieliszek wódki i napiliśmy się. Usiadłam na kanapie wśród palaczy zielska. Nie kontaktowali. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na podłodze walały się dziwki, a po kontach najebani rockmani. Postanowiłam też się najebać. Zaczęłam chlać ile wlezie. Po pewnym czasie straciłam głowę. W moim ogranizmie była śladowa ilość krwi. 
- Zatańczymy? - zapytał mnie Dave podając rękę.
Zaczęliśmy wić się na pseudo-parkiecie. Poczułam, że mnie całuje. Nie ogarniałam co się działo. Za dużo dragów. Pamiętam tylko tyle, że poszłam z nim do sypialni i... O cholera!!! Wybiegłam z niej w samej bluzce. Poleciałam do naszego pokoju. Siedział tam naćpany Izzy. Miałam łzy w oczach. Zamknęłam się w kiblu.
- Caroline? - pukał do drzwi rytmiczny.
- Zostaw mnie... - burknęłam.
- Caroline, wszystko w pożądku? - nie odpuszczał.
- Tak, idź już! - wyganiałam go.
- Co się stało? - usłyszałam głos Axla.
Przeraziłam się. Czułam się jakbym go... zdradziła? Ale przecież nie byliśmy razem. Więc skąd to uczucie?!
- Nic. - udawałam radość - Zaraz wyjdę.
Spojrzałam w lustro. Cały makijaż mi spłynął. Musiałam go poprawić. Uspokoiłam się... Wyszłam.
- Wszystko ok? - zapytał czule Axl.
- No. - powiedziałam krótko.
Przytulił mnie i pocałował. Czułam się co najmniej dziwnie.
- Mam dla ciebie niespodziankę! - powiedział radośnie.
- Axl... Nie teraz. - szukałam wymówki - Za dużo wzięłam narkotyków, ok?
- Jak chcesz. - wzruszył ramionami. 
Usiadłam na podłodze z butelką wódki. Uchlałam się do nieprzytomności. Gdy się ocknęłam było już ciemno na dworzu. Strasznie bolała mnie głowa. Poczułam, że chce mi się żygać. Nie miałam siły iść do kibla, więc wzięłam najbliższy wazon, wywaliłam z niego kwiatki i zaczęłam do niego żygać jak kot. 
- Uuu... - powiedział Izzy trzymając moje włosy - Nie dobrze...
Spojrzałam smutno na niego, ale za chwilę znowu zaczęłam bełtać.
- Poczekaj chwilę. - powiedział.
Poszedł do prowizorycznej kuchni i zaczął robić Tajemniczą Miksturę Izziego Na Kaca.
- Masz. - podał mi szklankę.
Wypiłam to paskudztwo. Po chwili wymioty minęły.
- Uwielbiam cię Izzy! - powiedziałam.
Uśmiechnął się skromnie. Pomógł mi wstać.
- Gdzie reszta? - zapytałam.
- Chlają w barze. - odpowiedział.
- Czemu nie poszłeś z nimi? - spojrzałam mu prosto w oczy.
- Martwiłem się o ciebie. - powiedział.
- Dziękuję... - szepnęłam i przytuliłam się do niego.
Odgarnął mi włosy za ucho. Przygryzłam dolną wargę. Nasze twarze znajdowały się od siebie kilka centymetrów. I jak na złość przyleźli tamci!
- A co tu się wyrabia? - zapytał Axl.
- Powstrzymujemy moje żyganie. - powiedziałam cofając się od rytmicznego.
- Może się napijecie? - zapytał Duff pokazując butelkę wódki.
- Mi na dzisiaj wystarczy. - powiedziałam.
Zataczając się poszłam do swojej sypialnii. W podskokach przyleciał za mną Axl.
- Jutro mamy występ... - zaczął radośnie - Może mnie trochę poinspirujesz? 
- Spierdalaj! Źle się czuję! - powiedziałam.
- No weź... - prosił.
- Idź na dziwki! - ryknęłam.
Wyszedł z pokoju. Poszłam spać. W nocy miałam koszmary. Kilka razy budziłam się cała spocona. Nie mogłam oddychać. Wyszłam z pokoju w poszukiwaniu leków nasennych. Wciąż nie mogłam ustać na nogach. Pare razy wjebałam się w jakiś mebel. Ale... znalazłam!!! Wzięłam 3 tabletki i popiłam Jim Beamem. Wróciłam do pokoju. Wreszcie usnęłam. Obudziłam się z potwornym kacem. Spojrzałam na zegarek. Dopiero 12. Wyszłam z pokoju. Wszyscy już wstali.
- Izzy, masz skręty? - spytałam masując skronie.
Podał mi jednego i zapalniczkę.
- Dzięki. - odpowiedziałam.
Po kilku minutach było mi lepiej. 
- Car, idziesz do baru? - zapytał Axl.
- Czemu nie. - odpowiedziałam.
Szliśmy w milczeniu.
- Axl... - zaczęłam - Sory za to wczoraj, ale naprawdę źle się czułam.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się.
Zamówiliśmy Jim Beama. Siedzieliśmy i gawędziliśmy o wszystkim i o niczym.
- Będziesz dzisiaj na występie? - zapytał.
- Ja bym nie była? - zdziwiłam się.
- Z tobą nigdy nic nie wiadomo. - powiedział.
Dziwnie na niego spojrzałam. Uśmiechnął się tylko. O co do chuja znowu mu chodzi?! Kiedy whisky się skończyło wróciliśmy do pokoju. Chłopaki urządzili sobie próbę. Po południu zaczęliśmy szykować się na koncert. Chłopaki wyglądali jeszcze lepiej niż poprzednio tylko... Axl natapirował sobie włosy ( ! ). Co kto woli... Chłopakom coś odjebało i najebali się jak dzikie świnie! A koncert jest transmitowany na żywo! "Będzie, dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze..." - powtarzałam w głowie. Występ. Ledwo wleźli na scenę.
- Zanim zaczniemy grać... - zaczął bełkotać Axl - Chcę coś powiedzieć. 
Slash wepchnął się przed niego i zajebał mu mikrofon.
- Bez zamulania. - spojrzał na Axla - SIEMANO SKURWYSYNY!!! - przywitał się z widownią.
Zaczęli grać. Co chwilę mylili się, ale widownia szalała. Mieli nie bluzgać, a co drugie słowo któryś przeklinał. Na koniec zrobili demolkę na scenie. Trudno... Kiedy Axl schodził ze sceny wyjebał się na basistę.
- Spierdalaj pedale! - oburzył się Duff.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz