piątek, 3 stycznia 2014

R. 17

Ten rozdział dedykuję mojemu "osobistemu motywatorowi". Gdyby nie ona pewnie by go nie było. Dzięki!

*perspektywa Izziego*
--------------------------------
Szliśmy całą brygadą do szpitala. Nawet nie byliśmy specjalnie pijani! Doszliśmy do sali Car. Wciąż nikt nie mógł tam wchodzić. Pozostała nam tylko szyba... Caroline miała zaknięte oczy. Ciężko oddychała. Była strasznie blada. Zrobiło mi się jej żal.
- Ale ona wciąż śpi... - powiedział Axl.
- Bo jest bardzo słaba. - wyjaśniała Viv - W końcu sama się wybudziła...
Korytarzem szedł lekarz Car.
- Doktorze! - zawołał Axl - Kiedy będziemy mogli się z nią zobaczyć?
- Myślę, że za około tydzień. Jest jeszcze bardzo słaba i potrzebuje spokoju. - powiedział - Przykro mi, ale muszę już iść. 
Poszedł sobie. Staliśmy tak i patrzyliśmy na nią.
- Wracamy? - jęczał Popcorn.
- Duff idź z nim do bufetu! - zirytował się Axl.
- Viv, nie zostawiaj mnie z tym niewyżytym pudlem... - basista spojrzał błagalnie na brunetkę.
Poszli. Ja i Axl wgapialiśny się w Caroline.
- Izzy... - zaczął niepewnie Axl - Podoba ci się to?
Podał mi pomiętą kartkę. Tekst był o dziewczynie i wspomnieniach.
- Możemy zrobić z tego piosenkę... - zamyśliłem się.
- Pokaż! - wziął kartkę Slash.
Zaczął czytać drapiąc się po głowie. 
- Nazwijmy to Sweet Child O' Mine. - powiedział wreszcie.
- Ty to masz łeb stary! - powiedziałem i poklepałem przyjaciela po ramieniu.
- Już ktoś kiedyś mi to mówił. - uśmiechnął się.
- Axl, wracamy. - zwróciłem się do wokalisty.
- A Car? - zapytał.
- Wrócimy za kilka dni, jak będzie trochę silniejsza. - powiedział Saul.
Poszliśmy do bufetu. Pudli nigdzie nie było. Uznaliśmy, że na nich nie czekamy. Wracając rozmawialiśmy o nowej piosence. W domu nikogo nie było. Slash poszedł do swojego pokoju. Usłyszeliśmy misterne solówki. Saul złapał "klimat". Axl usiadł przy fortepianie i zaczął grać. Też poszedłem do siebie pobrzdąkać. Wymyślałem jakieś melodyjki. Kiedy przyszła reszta zaczęliśmy komponować utwór. Szło nam całkiem nieźle. Slash wymyślił zajebiste riffy. A początek jest po prostu... wykurwisty! Oczywiście wszystko trzeba dopracować, ale i tak jest dobrze! Nie zorientowaliśmy się, że jest już 3 ( ! ) w nocy. Viv gdzieś zniknęła. Poszliśmy spać.

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Byliśmy u Car w szpitalu. Siedzieliśmy i gadaliśmy. Przenieśli ją na inną salę. Była na niej sama. Trochę "nabrała kolorów". Ale wciąż była bardzo słaba.
- Dzień dobry. - na sale wszedł jakiś lekarz.
- Witam doktorze. - powiedziała słabo Caroline.
- Musimy panią odtruć. - oznajmił - I do tego potrzebuję zadać pani kilka pytań. Proszę o szczerość.
- Dobrze. - zgodziła się.
- Czy brała pani narkotyki? - zapytał.
Car spojrzała na nas.
- Tak. - odpowiedziała rozbawiona.
- Jakie? Na przykład... kokaina? - zadał kolejne pytanie.
- Zdarzało się. - zaczęła bawić się palcami.
- Coś jeszcze? - nie przestawał notować.
- No wie pan... - powstrzymywała śmiech.
- Haszysz, heroina? - zaczął się irytować.
- No też... - powiedziała z uśmiechem.
- Ma pani bardzo złe wyniki. - powiedział poważnie - Czy jest jakiś narkotyk, którego jeszcze pani nie brała w ciągu całego swojego życia?
- Nie. - powiedziała po chwili namysłu.
- A alkohol? - zadał kolejne pytanie.
- No wiee pan... - lekko się skrzywiła.
Facet zaczął notować.
- Dziękuję. Proszę wypoczywać. - powiedział i wyszedł.
- Slash... - zaczęła nagle - Pamiętasz twoją wizytę w szpitalu po wypadku?
- Nooo... Chodzi ci o "prezent"? - zapytał drapiąc się po głowie.
Uśmiechnęła się tajemniczo. O co kurwa chodzi?! Zapadła cisza.
- To kiedy cię wypuszczą?  - zapytał po chwili Popcorn.
- Za tydzień, góra dwa. - odpowiedziała.
- Twoja siostra wie? - odezwała się Vivien.
- Nie. I mam nadzieję, że się nie dowie. - skrzywiła się.
Siedzieliśmy jeszcze tak godzinę i gadaliśmy. Potem zabraliśmy się do domu. W połowie drogi Slash oznajmił, że czegoś zapomniał i musi się wrócić. Po jakimś czasie pojawił się w domu.
- Po co się wracałeś? - zapytała podejrzliwie Vivien.
- Zapomniałem czegoś... - powiedział szybko.
- Czego? - dociekała.
- Nie ważne... - próbował coś ukryć.
- Mam nadzieję, że po kryjomu nie dokarmiasz jej wódą. - powiedziała.
- No co ty... - powiedział zmieszany.
- W jej stanie to niebezpieczne. - dobijała go.
- Wiem. - powiedział i szybko poszedł do siebie.
Kolejny popierdolony pudel... Zaczęliśmy pić Nightrainy. 
- Robimy próbę! - zarządził Axl.
- Slash! - krzyknął Duff - Wyłaź z tej nory! Próba jest!
Mulat smętnie zszedł na dół. Zaczęliśmy grać. Viv usiadła z boku na ziemi i przyglądała się nam. Graliśmy do wieczora.
- Slash, idziesz do Rainbow? - zapytał Steven.
- No dobra. - zgodził się.
--------------------------------
*perspektywa Slasha*
--------------------------------
Szliśmy z Adlerem do Rainbow. Przy wyjściu zwędziłem trochę kokainy. Podzieliłem się ze Stevenem. Siedzieliśmy przy stoliku i chlaliśmy. Przysiadły się do nas jakieś dwie laski.
- Chcecie? - pokazały nam jakieś prochy.
Z Popcornem spojrzeliśmy na siebie.
- Czemu nie. - powiedziałem.
Nie pytaliśmy co to. Po prostu to wzięliśmy. Po chwili wszystko się rozmywało, zmieniało kształty i kolory. Ale zajebisty haj! Bardziej cycata laska usiadła Adlerowi na kolanach. Czy ona go właśnie maca?! Stevenek był w niebo wzięty! Druga dziewczyna przysunęła się bliżej mnie.
- Idziemy do nas? - szepnęła mi ocierając wargami o moje ucho.
Jak ona przedarła się przez moje kudły?! Szliśmy pieszo. 
- Wiecie co? - powiedziała cycata - Zróbmy to razem!
Myślałem, że Popcorn dostanie zaraz orgazmu zanim do czegoś dojdzie.
- Ok! Ok! Ok! - zachwycał się.
- A ty, misiu? - zapytała mnie druga.
Wzruszyłem ramionami. Chuj, jak się bawić to się bawić! Doszliśmy do ich kawalerki. Na miejscu dały nam za free ( ! ) jeszcze trochę alkoholu i prochów. Nie podejrzewaliśmy nic. Dają i to za darmo to trzeba brać! Po nich całkowicie straciliśmy jaką kolwiek kontrolę. Najpierw dziewczyny zrobiły dla nas mini pokaz (wiadomo o co chodzi). Potem zaczęło się rżnięcie! Popcorn wreszcie mógł się zaspokoić. Po wszystkim dostaliśmy jeszcze trochę wódy i prochów. Zajebiście! Nie byliśmy w stanie wrócić do domu. Nocowaliśmy u nich. Rano usłyszałem krzyki.
- Co tu się kurwa wyrabia?! - krzyczał jakiś męższczyzna.
- Stary ciszej! - wymamrotał Steven - Łeb mi pęka!
- Stary?! - gość darł mi się nad głową - Ja wam dam!!!
Psychol zaczął nas tłuc. Ja pierdolę, za co?! Byliśmy mega zkacowani. Po dziewczynach nie było śladu. Co do chuja?! 
- Pudlu! - wrzasnąłem - Uciekamy!
Zobaczyłem jak Steven wybiega przez drzwi. Mi zostało... okno. Wyskoczyłem. Zapomniałem, że to pierwsze piętro. Na szczęście wylądowałem w krzakach.
- Kurwa! - panikował Adler - On nas goni! - wskazał na faceta lecącego w naszym kierunku z siekierą.
Skąd on kurwa ją wziął?! Zaczeliśmy uciekać ile sił w nogach! 
- Jeszcze biegnie?! - zapytałem. Nie miałem już siły dalej zapierdalać.
- Stary, on ma jakiś motorek w dupie! - odkrzyknął Steven.
Facet był co raz bliżej! Wbiegliśmy na plażę. Myśleliśmy, że go zgubimy. On jest jakimś cyborgiem! Wróciliśmy na ulice.
- Slash?! Steven?! - krzyknęła jakaś laska w aucie.
- Nie teraz! - odkrzyknąłem.
- Wskakujcie! - otworzyła szybko drzwi do samochodu.
Wjebaliśmy się do niego.
- Jedź! - krzyczał przerażony Steven.
Dziewczyna posłusznie ruszyła. Najpierw ten psychol nas gonił, ale po wjeździe na autostradę dał sobie spokój.
- A właśnie! - powiedziała nagle dziewczyna - Jestem Emilie!
- Ja Slash, a to Steven. - przedstawiłem nas.
- Miło mi! Ale i tak was znam.
- A to niby skąd? - spytał zaskoczony perkusista.
- Byłam na festiwalu. - wyjaśniła.
- Fajnie! - entuzjazmował się pudel.
- Gdzie was podwieść? - spytała.
Dałek jej nasz adres. Jechaliśmy żartując i gadając o pierdołach.
- Dacie mi wasz numer? - spytała, gdy wysiadaliśmy. 
Zacząłem jej dyktować. Zapisała sobie długopisem na ręce.
- Trzymaj się! - pożegnałem ją.
Odmachała mi i pojechała. Weszliśmy z Adlerem do domu.
- Stary, co to kurwa było?! - zapytał.
- Emilie? - nie wiedziałem o co mu chodzi.
- Nieee... - powiedział - Ten psychol!
- Sam chciałbym wiedzieć. - skrzywiłem się na samą myśl o gościu z siekierą.
- O co wam chodzi? - zapytał Izzy.
Wyjaśniliśmy wszystko.
- Szkoda, że was nie dopadł! - śmiał się Duff.
- Ciekawe czy byś się śmiał, gdyby ciebie gonił! - powiedział Popcorn.
Basista napił się tylko wódki w odpowiedzi.


1 komentarz:

  1. Stary, on ma jakiś motorek w dupie! - odkrzyknął Steven. buahahah

    OdpowiedzUsuń