sobota, 11 stycznia 2014

R. 24

*perspektywa Slasha*
-----------------------------
Wracałem samochodem z Izzim i Duffem. Brzdąkaliśmy na gitarach akustycznych. Jedna z melodyjek szczególnie utkwiła mi w głowie. W naszym garażo-magazynie bez przerwy ją grałem i szlifowałem. Wszyscy mieliśmy dosyć mieszkania w tym syfie. Kiedy skończyłem z melodyjką Izzy i Duff pomogli mi z refrenem. Wtedy Axl zaśpiewał: "Take me down to the Paradise City"*. Wszyscy zaczęliśmy grać improwizując. 
- "Where the grass is green and the girls are pretty" - dośpiewałem.
Ten tekst brzmi gejowsko.
- "Take me home!"* - śpiewał Rudy.
Powtórzyliśmy wszystko od początku, ale zamiast gejowskiego wersu zaśpiewałem: "Where the girl are fat and they've got big titties!"*.
- Slash, co ty odpierdalasz? - zapytał Duff.
- Bo to wcześniejsze jest zbyt gejowskie jak na Guns N' Roses. - wyjaśniłem.
Po krótkiej kłótni o ten jeden wers, gejowska zielona trawka wygrała. Szybko nam poszło z tą piosenką. Naprawdę. Mimo, że jest gejowska jest chyba jedną z moich ulubionych piosenek.* Postanowiliśmy zrobić imprezę. Nie mieliśmy alkoholou, ani dragów. Zaprosiliśmy więc kilku znajomych, a ci znajomi swoich znajomych i przyszedł tłum! Nie mieścili się wszyscy w budynku więc część siedziała na dworzu. 
- Tom! - ucieszyłem się.
- Siemano stary! - przywitał się.
- Poratujesz? - położyłem dłoń na jego ramieniu.
- Masz. - udał, że chce podać mi rękę na powitanie.
- Rany! Dzięki! - ucieszyłem się.
Tom dał mi speeda. Poszedłem za budynek i go wziąłem. Po chwili wróciłem do wszystkich. Rozejrzałem się. Wszyscy byli najebani. Ćpuni walali się po kątach. Car i Viv przystawiały się do jakichś chłopaków.
- Caroline! - zawołałem przyjaciółkę.
- Co? - zapytała radośnie.
- Miałaś nie pić i nie ćpać! - ochrzaniłem ją.
Zaczęła chichotać.
- Oo nie! - ironizowała.
Machnąłem tylko ręką i poszedłem do Izziego. Był dziwnie wyluzowany. Taki... nieobecny? 
- Izzy? - zapytałem.
- Hm? - mruknął.
- Co ty brałeś? - zmusiłem go, żeby spojrzał na mnie.
- Sam zobacz! - złapał mnie za rękę i wstrzyknął coś.
Zacząłem pić Jim Beama, który stał na podłodze. Urwał mi się film. Znowu! Obudziłem się w tym samym miejscu co odleciałem. Obok mnie siedział Duff.
- Ja pierdole... - wymamrotałem - Duff, który mamy rok?
- 1984. - powiedział i napił się wódki z gwinta.
- O kurwa... - złapałem się za głowę.
Basista podał mi butelkę z alkoholem. Napiłem się. Zobaczyłem, że w naszym kierunku zmierza Axl. Dosiadł się do nas.
- Co jest? - zapytał Duff.
- Ona to robi specjalnie! - wściekał się.
- Kto? - nie kumałem. 
- Caroline, a kto?! - warknął.
- Ale co robi? - zapytał Duff odbierając mi butelkę z wódą.
- Z Viv poszła z tymi kolesiami gdzieś w boczną uliczkę! - wyjaśnił.
- No i co? - nie kumałem.
- Ty się pytasz "no i co"?! - ryknął.
- Sam się ruchasz z dziwkami i dziewczyną Adlera. - powiedziałem.
Przyjebał mi w twarz i poszedł. 
- Jak to Viv też? - Duff dopiero teraz skumał o czym się gada - Axl! Idę z tobą!
Pobiegł za wokalistą przeszkodzić w schadzce dziewczynom. 
*fragmenty piosenki Paradise City - Guns N' Roses.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz