wtorek, 7 stycznia 2014

R. 19

*perspektywa Slasha*
------------------------------
- Oo, Steven! Dobrze, że jesteś! - powitała pudla Vivien.
Spojrzał na nią pytająco.
- Siadaj. - powiedziała przyjaźnie - A więc sprawa jest prosta. Macie dzisiaj nie nachlać się jak świnie. Rozumiecie?
Pokiwaliśmy głowami.
- Idziecie do Car? - zapytał Izzy.
Wszyscy zaczęli się ubierać.
- A ty Saul nie idziesz? - zapytał mnie Duff.
- Wpadne do niej później. - powiedziałem.
Musiałem jej donieść paczke fajek. Kiedy wyszli zadzwonił telefon. 
- Halo? - odebrałem.
- Hej, tu Emilie. Nie przeszkadzam? - usłyszałem damski głos.
- Oo, siemano! Co tam? - zapytałem.
- Ok. - odpowiedziała - A u ciebie?
- Też. - stwierdziłem.
- Może spotkamy się w Rainbow? - zaproponowała.
- W sumie to czemu nie. - zgodziłem się - Kiedy? 
- A kiedy ci pasuje? - zapytała.
- Nawet teraz! - powiedziałem radośnie.
- To za 15 minut na miejscu? - zapytała.
- Jasne! - ucieszyłem się.
Ruszyłem w stronę baru. Emilie siedziała już przy stoliku. 
- Siemano! - przywitałem się.
- Hej. - puściła mi oczko.
- Napijesz się czegoś? - zaproponowałem.
- Jakiegoś słabego drinka. - odpowiedziała.
Poszedłem do baru i wróciłem z jakimś tanim drinkiem i szklaneczką whisky.
- Proszę. - postawiłem alkohol na stole.
- Słuchaj... - zaczęła - Ja znam tego faceta z siekierą. - powiedziała poważnie.
- Skąd? - zaciekawiłem się i odpaliłem papierosa.
- Pracowałam w biurze Geffena jako sekretarka. On jest tam ochroniarzem. - wyjaśniła.
- O cholera... - zmartwiłem się.
- Coś nie tak? - zapytała.
- Jutro tam idziemy podpisać kontrakt. - odpowiedziałem.
- Oo, gratulacje! - powiedziała - Musicie na niego uwarzać. Nie wiecie jaki jest...
- Co masz na myśli? - spytałem i napiłem się whisky.
- Don jest moim byłym chłopakiem. On jest chory psychicznie... - ściszyła głos.
- O kurwa... Ale my musimy tam jutro iść! - zmartwiłem się.
- Mam pomysł! - powiedziała - Moja koleżanka tam pracuje. Zadzwonię do niej i poproszę ją, aby go zajęła czymś.
- Zajebiście! - dopiłem alkohol.
Siedziałem z Emilie i piliśmy. To w pożądku babka. Nie wiem czemu chłopaki się na nią uwzieli. 
- Kurcze, musze już iść. - przypomniało mi się, że muszę zanieść fajki Car - A może pójdziesz ze mną? - oświeciło mnie.
- Twoi kumple mnie chyba nie lubią. - skrzywiła się.
- Nie idę do kompli. - uśmiechnąłem się.
Wstąpiliśmy do sklepu i kupiliśmy fajki i Jacka Daniel'sa. Do szpitala jechaliśmy autobusem. Gdy wracaliśmy od Car zaczęliśmy go pić. Znowu się schlałem. 
- Mieszkam blisko. Idziemy do mnie? - zapytał mnie Emilie.
- Jasne. - zgodziłem się.
Nie miałem już siły wracać do domu. Rozklapiłem się na jej sofie i usnąłem.

NASTĘPNEGO DNIA
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*perspektywa Duffa*
----------------------------------
- Kurwa, gdzie jest ten pudel?! - wściekał się Axl - Za 30 minut musimy wyjść!
- Spokojnie, znajdzie się. - pocieszał Izzy.
- Jak go spotkam to mu wpierdole! - wokalista zmieniał się w rudego diabła.
- Spoko, Axl. - chciała załagodzić Viv - Pewnie poszedł do Rainbow i usnął tam.
Nagle zadzwonił telefon. Axl poszedł odebrać.
- Tak?! - zapytał zdenerwowany.
***
- Pojebało cię?! Gdzieś ty był?! - wykrzykiwał do słuchawki.
***
- Pudlu, ja cie kiedyś zajebie! - wściekał się.
***
- Cześć! - trzasnął słuchawką.
- Slash? - zapytał Izzy.
- Ten idiota nocował u Emilie! - oznajmił Axl - Ma nam w czymś niby pomóc.
- Emilie? W czym? - prychnął Steven.
- Może chodzi o gościa z siekierą? - wtrąciłem się.
- A co jakiś psychol robiłby w biurze Geffena? - zapytała Viv.
- W sumie... - zamyśliłem się.
Wpakowaliśmy się do rozklekotanego vana i ruszyliśmy. Na parkingu zobaczyliśmy Slasha i dziewczyne. 
- Musicie wejść od tyłu. - powiedziała.
- A to niby po co? - zapytał ironicznie Axl.
- Widzisz tego ochroniarza? - wskazała na gościa przy drzwiach - To on.
- O kurwa! To ten psychol! - przeraził się Popcorn.
- Teraz mi wierzycie? - w jej głosie można było wyczuć zadowolenie.
- No dobra, a co z perkusją Adlera? - zapytał Izzy.
- Przecież to jest biuro, a nie studio. - oznajmiła. 
- A nasze demo? - zapytałem.
- Powinni was przewieść do studia. - wzruszyła ramionami.
- Idziemy wreszcie? - niecierpliwił się Slash.
Emilie zatrąbiła naszym vanem. Po chwili jakaś kobieta zaczęła gadać z ochroniarzem. 
- Chodzcie za mną. - powiedział i ruszyła w kierunku tylnego wejścia.
Wprowadziła nas do budynku i poprowadziła na 1 piętro.
- Drzwi z numerkiem 7. - wskazała.
Ruszyliśmy w ich stronę.
- A panowie byli umówieni? - usłyszeliśmy damski głos.
To sekretarka.
- Tak. Jesteśmy Guns N' Roses. Mieliśmy podpisać dziś kontrakt. - wyjaśniał Izzy.
- Proszę chwilę poczekać. - powiedziała grzebiąc w papierach.
Usiedliśmy na fotelach w poczekalni. Rozejrzałem się. Chłopaki strasznie się denerwowali. Mi się ręce trzęsły. 
- Proszę za mną. - powiedziała sekretarka otwierając drzwi.
Zobaczyliśmy za biurkiem jakiegoś faceta w modnym garniturze. Już sam wygląd jego biura świadczył, że jest szychą. Zaproponował nam kawy i cygara. Jednak nikt nie odważył się poprosić o coś. Długo z nami rozmawiał i omawiał szczegóły. 
- Jenna, proszę o dokumenty. - powiedział przez jakiś mikrofon.
Po chwili weszła sekretarka ze stertą papierów. Dla każdego z nas po pliczku.
- Zapoznajcie się z tym panowie. - powiedział.
Spojrzałem na chłopaków. Tylko Izzy naprawdę czytał. Reszta udawała.
- Wszystko jest tak jak było umówione? - zapytał.
- Oczywiście. - odpowiedział Izzy.
Facet podał każdemu z nas po kolei swoje złote pióro, abyśmy mogli się podpisać. Nie mogłem utrzymać go w dłoni ze zdenerwowania. Odetchnąłem z ulgą, gdy mieliśmy to już za sobą.
- Jenna, sprowadź panów na dół do poczekalni i sprawdź czy jest transport. - powiedział do mikrofonu.
Do gabinetu weszła sekretarka. 
- Teraz przewieziemy panów do studia. - oznajmił nam facet.
Nawet nie wiem kim on jest.
- Proszę za mną. - powiedziała sekretarka.
Zaprowadziła nas do jakiegoś pokoju na parterze. Było w nim jedzenie i picie! Kanapy były mega wygodne!
- Transport się spóźni. - oznajmiła.
Popcorn poszedł spowrotem za sekretarką i bajerował ją.
- I jak było? - zapytała nas Viv.
- Mamy go! - ucieszył się Axl.
- To super! - przytuliła nas.
--------------------------------
*perspektywa Stevena*
--------------------------------
Ta sekretarka jest urocza. I mam jej numer! Kurde, tylko jak ja teraz wrócę do tej poczekalni? Szedłem głównym korytarzem. Znowu się zgubiłem! Skręciłem w lewo w jakiś boczny. Winda! Zjechałem na dół. Zobaczyłem psychola i bladą Emilie chowającą się za automatem. Szybko do niej podszedłem.
- Co tu robisz? - szepnęła przerażona.
- Ee, no zgubiłem się. - odpowiedziałem.
- Ciii. - uciszyła mnie - Nie tak głośno.
- A dlaczego ty się przed nim chowasz? - nie kumałem.
- No ładnie, ładnie. - usłyszałem męski głos za plecami - To już nowego sobie znalazłaś?
Odwróciłem się. To on!
- Zaraz! Ja ciebie znam! - wkurzył się - Najpierw zabawiasz się z moimi córkami, a teraz kradniesz mi dziewczynę!
Zanim zdążyłem mu wszystko wytłumaczyć pożądnie mi przywalił. Upadłem na ziemię.
- Co ty robisz?! - przestraszyła się.
Facet usiadł na mnie i zaczął mnie okładać pięściami po twarzy.
- Steven! Steven słyszysz?! - krzyczała przeraźliwie Emilie - Walcz! Walcz z nim kurwa! Steven?!
Przybiegła ochrona i zabrali go ode mnie. Zaprowadzili mnie do pokoju socjalnego i opatrzyli. Wróciłem z Emilie do poczekalni. Była przerażona.
- Steven, kurwa! Co ci sie stało?! - wykrzyknęła Vivien.
- To Don... - Emilie się rozpłakała.
Slash ją przytulił i zaczął pocieszać.
- Nie wyglądasz, aż tak źle. - stwierdził wokalista.
- Axl, on ma rozcięte wargi, brew i krwawi z nosa! - wykrzyknęła Viv.
- Oj tam. - machnąłem ręką.
Dziewczyna zaczęła przykładać mi chusteczkę do nosa. Krwawienie minęło. Przybył nasz transport. Duff poszedł z nimi załadować instrumenty. Dał kluczyki jakiemuś facetowi, żeby zawiózł nam vana pod studio. Jechaliśmy wypasioną furgonetką! Już nawet zapomniałem o bolącej twarzy. Na miejscu zaprowadzili nas do studia nagrań. Stały tam nasze instrumenty. 
- Piosenka It's So Easy. - usłyszeliśmy głos z głośnika.
Zapaliła się zielona lampka. Zaczęliśmy grać. Powtarzaliśmy wszystko kilka razy. Potem dostaliśmy kluczyki do vana i wróciliśmy do domu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz