piątek, 9 maja 2014

R. 57

*perspektywa Slasha*
----------------------------
Zachciało mi sie w nocy siku. Dziwne, bo łazienka była zajęta... Postanowiłem wysikać sie przed domem. Schodziłem po cichu schodami, żeby reszta sie nie obudziła. W salonie o coś sie wyjebałem. Zapaliłem światło, żeby sprawdzić co to. Okazało sie, że to Duff. Leżał bez ruchu z pustym wyrazem twarzy i wpatrywał sie w sufit. Przykucnąłem przy nim. Nie czuć było od niego alkoholu. Narkotyków też raczej nie brał.
- Eee... Stary, wszystko dobrze? - odezwałem sie.
Chłopak zacisnął usta.
- Pogodzicie sie z Viv... - chciałem go pocieszyć.
Spłynęła mu łza po policzku. Ja pierdole... Duff płacze! Odechciało mi sie siku. Uznałem, że najlepiej jak go zostawie do jutra w takim stanie. Wróciłem tylko na chwilę i przykryłem go kocem. Poszedłem do siebie na górę. Nie mogłem zasnąć, a w dodatku z sypialni obok dobiegały dźwięki seksu Caroline i Axla. Spojrzałem na zegarek. 2.30. Może pójdę na spacer? W sumie to dobry pomysł, bo i tak nie mogę spać. Wziąłem swoją skórzana kurtkę i ruszyłem w stronę wyjścia. Dziwne... Nie mogę otworzyć drzwi. Coś blokuje je od zewnątrz. Pochnąłem je z całej siły. Usłyszałem hałas. Wyszedłem na zewnątrz. To Steven. Spał najebany pod drzwiami. Wziąłem go na ręce i zatargałem na kanape w salonie. Zaczął coś mamrotać o Emilie. Wziąłem ze stołu swój portfel i ruszyłem w stronę Sunset. Po ulicach pałętali sie pijani ludzie, albo menele. Nie miałem ochoty wchodzić do żadnego klubu. Szedłem wzdłuż ulicy, aż doszedłem do plaży. Usiadłem na piasku. Księżyc ładnie odbijał sie w spokojnej wodzie oceanu. Odpaliłem papierosa. Mam dziwny humor. To jeden z tych, ktorych nie lubie. Mam w sobie sprzeczne uczucia. Martwię sie od Duffa i Stevena i jednocześnie cieszę, że Axl i Car sie pogodzili... Zamknąłem oczy. Poczułem czyjś dotyk na ramieniu. Odwróciłem sie, żeby sprawdzić kto to. Obok mnie stała wysoka, długowłosa dziewczyna. Lekko sie uśmiechnęła. Usiadła obok mnie. Pierwszy raz widzę ją na oczy.
- Masz fajki? - zapytała miłym głosem.
Podałem jej paczkę papierosów. Wyciągnęła z kieszeni zapalniczkę i odpaliła papierosa.
- Piękna dzisiaj noc. - powiedziała patrząc w niebo.
Odchyliłem głowę do tyłu, aby podziwiać gwiazdy.
- Czemu nie śpisz? - zadała kolejne pytanie wpatrując sie w księżyc.
- Sam nie wiem. - odpowiedziałem - A ty dlaczego?
- Nie mogę w nocy spać. - uśmiechnęła sie.
Dopiero teraz zauwarzyłem jak ładnie wygląda w księżycowym świetle. Oparła swoją głowę na moim ramieniu. Spojrzała na zegarek na swoim nagarstku.
- Muszę już iść. - powiedziała i delikatnie pocałowała mnie w policzek.
Wstała i odeszła ode mnie. To było dziwne spotkanie. Mam wrażenie, że znam tą dziewczynę od lat, a nawet nie wiem jak ma na imię. Siedziałem jeszcze chwilę wpatrując sie w niebo. Wstałem i ruszyłem do domu. Po drodze zahaczyłem do sklepu całodobowego po fajki. Gdy dotarłem do domu słońce już wschodziło. Duff leżał w takiej samej pozycji w jakiej go zostawiłem, a Steven spadł z kanapy.
- Chcesz zapalić, Duff? - znowu pyrzkucnąłem przy basiście.
Nadal wpatrywał sie w sufit.
- Duff nie możesz tak leżeć w nieskończoność. - upierałem sie.
Chłopak spojrzał na mnie pustymi oczami. Pokazałem mu paczkę jego ulubionych fajek. Usiadł. Robi postępy. Podałem mu papierosy. Wziął jednego i oddał mi paczkę.
- Masz ognia? - zapytał cicho.
Bez słowa podałem mu zapalniczkę. Odpalił papierosa i oddał mi ją. Zrobiłem to samo co on. Siedzieliśmy w ciszy i paliliśmy. Zza kanapy rozległo sie ciche pochrapywanie. Myślami wciąż wracałem do dziewczyny z plaży, ale Duff był teraz ważniejszy.
- Idź do łóżka stary. - powiedziałem.
- Nie mogę spać... - odpowiedział.
- Idź. Przyniosę ci coś na sen. - zarządziłem.
Basista posłuchał sie. Zacząłem przetrząsać szuflady w kuchni w poszukiwaniu leków nasennych. Znalazłem małe pudełko. Wziąłem 2 pigułki i nalałem do szklanki wody. Zaniosłem to Duffowi do pokoju. Po wyjściu od basisty chciałem iść do siebie, ale moją uwagę zwrócił wicąż zajęty kibel. Zapukałem do drzwi. Cisza. Szarpnąłem za klamkę. Zamknięte. Może ktoś tam usnął? Ale mimo wszystko to niepokojące. Zacząłem mocniej stukać w drzwi. Usłyszałem jakieś pomruki. Drzwi sie otworzyły. Była tam Vivien. Miała rozczochrane włosy i rozmazany makijaż.
- Przysnęło mi sie troche... - wyjaśniła i poszła do siebie.
Westchnąłem i poszedłem do swojego pokoju. Położyłem sie na łóżku i miałem zamiar iść spać, ale wciąż myślałem o tej tajemniczej dziewczynie z plaży. Może tylko sie naćpała i mnie z kimś pomyliła? Wiele wariatów chodzi po ulicach...

RANO
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*perspektywa Izzyego*
-------------------------------
Wszyscy spali. Wstałem specjalnie wcześniej i zrobiłem kawę i śniadanie dla Amy. Dzięki niej nie myślę już o Caroline. Ona jest inna niż wszystkie dziewczyny... Zastukałem do drzwi jej pokoju.
- Proszę. - usłyszałem jej głos.
- Dzień dobry. - powiedziałem radośnie wchodząc do środka - Zrobiłem ci śniadanie.
- Kochany jesteś. - uśmiechnęła sie.
Poczułem w środku dziwne ciepło kiedy to powiedziała. Postawiłem jedzenie przy jej łóżku. Dziewczyna była już dawno ogarnięta i chyba robiła jakieś notatki, bo na poduszce leżał zeszyt i długopis. Zaczęła jeść, a ja sie jej cały czas przyglądałem z zaciekawieniem. Nie wiem czemu tak na mnie działa. Spojrzała ma zegarek.
- 9.30. Czas na wykłady. - powiedziała.
Schowała zeszyt do torby i założyła ją na ramie.
- Poniosę ci ją. - zaproponowałem.
- Nie trzeba. - zaprzeczyła.
Na jej twarzy pojawił sie lekki rumieniec i wbiła wzrok w ziemię.
- Nalegam. - uparłem sie i wziąłem od niej torbę.
Szliśmy w stronę uczelni. Rozmawialiśmy o jej przyszłej pracy i przedmiotach, których sie uczy.
- Dziękuję. - powiedziała, kiedy znaleźliśmy sie pod drzwiami uniwersytetu.
- Drobiazg. - uśmiechnąłem sie - Może przyjść po ciebie?
- Nie trzeba. - odwzajemniła uśmiech - Do zobaczenia.
Weszła do budynku. Stałem jakiś czas i wptrywałem sie w drzwi z nadzieją, że jeszcze ją zobaczę. Po kilku minutach stania jak idiota wróciłem do domu. Wszedłem do środka. Było dziwnie cicho. Może wszyscy jeszcze śpią, ale i tak to podejrzane. Chyba, że mam już paranoję i świruje. Zajrzałem do lodówki. Mam Stevena zostawiła nam zakupy jak byłem z Amy. Miła kobieta. Zrobiłem sobie kanapke z serem i usiadłem na fotelu w salonie. Kanapa była okupowana przez Stevena, którego ciało w połowie znajdował sie na podłodze. Cicho pochrapywał. Zacząłem jeść śniadanie. Nie mogłem doczekać sie, aż Amy wróci z zajęć. Sam nie wiem dlaczego tak mam. Zobaczyłem, że Steven sie budzi. Miał przekrwione oczy. Pewnie wczoraj sporo wypił.
- Gdzie ja jestem? - zapytał zachrypniętym głosem.
- W domu. - odpowiedziałem.
- W domu. - powtórzył i wrócił do spania.
--------------------------------
*perspektywa Caroline*
--------------------------------
Poczułam ciepły dotyk na swoim policzku. Otworzyłam jedno oko. To Axl. Gładził mnie po nim z uśmiechem na ustach. Mimowolnie też sie uśmiechnęłam.
- Witaj księżniczko. - szepnął i pocałował mnie w czoło.
Przytuliłam sie do niego. Zaczął gładzić mnie po włosach. Miałam ochote zostać tak całą wieczność w jego ramionach. Ktoś wszedł do naszego pokoju. To Vivien. Wyglądała okropnie. Położyła sie obok nas i przytuliła do mnie. Wyrwałam sie z objęć Axla i wtuliłam w przyjaciółkę. Zaczęła płakać. Skinęłam głową na Axla, żeby wyszedł z pokoju. Bez słowa opuścił pomieszczenie. Poczekałam, aż Viv sie wypłacze. Usiadła kiedy skończyła i wytarła łzy z policzków. Wtedy opowiedziała mi co sie stało. Nie wiedziałam jak mam na to zareagować. Podałam jej paczkę papierosów.
- A najgorsze jest to, że ja go kocham... - powiedziała odpalając fajke.
- Pogadaj z nim. - zaproponowałam.
- Jest jeszcze za wcześnie. - uznała.
Poleciała jej pojedyncza łza. Wytarłam jej ją z policzka. Siedziałyśmy w milczeniu w moim łóżku. Poczułam, że burczy mi w brzuchu.
- Zrobię nam śniadanie. - powiedziałam i zaczęłam wyłazić z łóżka.
- Nie mam ochoty na jedzenie. - odezwała sie obojętnie Viv.
- Musisz jeść. - zarządziłam i poszłam do kuchni.
Axl siedział przy stole z Izzym i o czymś dyskutowali. Zauwarzyłam, że mama Stevena zostawiła zakupy. Zrobiłam nam kanapki i kawę. Zaniosłam wszystko na górę.
- Smacznego. - powiedziałam podając przyjaciółce jedzenie.
Lekko sie uśmiechnęła. Zaczęłyśmy jeść.
- Musisz sie ogarnąć. - odezwałam sie kiedy skończyłyśmy.
Pokiwała głową i ruszyła w stronę łazienki. Zawsze mi pomagała kiedy kłóciłam sie z Axlem, więc teraz ja czuję sie za nią odpowiedzialna.

2 komentarze:

  1. Fu, Caroline znowu z Axl'em? Nieeeeeeeee! Oni mnie drażnią, a zwłaszcza jak są razem. Ech no, ale jakoś to przełknę. Może.
    Gorąco się tam robi, oj gorąco. Chociaż wiesz co? Nwm jak Duff mógł coś fajnego zobaczyć w Amy. Jej charakter. No, ale chyba ma dobre to i owo. Nie wnikam. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz mam nadzieję, że starczy mi kreatywności i wszystko sie zmieni XD już kombinuję nad zmianą fabuły o 180 stopni więc ten tego XD

      Usuń