sobota, 28 grudnia 2013

R. 8

*perspektywa Caroline*
---------------------------------
Pokłóciłam się z Vivien. Już nawet nie pamiętam o co. Pewnie o pierdołę. Wiem tylko tyle, że obie byłyśmy pijane i z Duffem i Izzim zmienili klub, żebyśmy się nie pobiły. Zostałam wtedy w Rainbow z Axlem i Slashem. Ale Saul poszedł szybko na dziwki. Axl też wkrótce mnie opóścił i wrócił do domu. Co jest kurwa?! Siedziałam sama. Nasz stary "dobry" znajomy Billy przyszedł do Rainbow z kumplami. Zobaczyli siedzącą mnie przy barze. Podeszli do mnie i zaczęli traktować mnie jak jakąś dziwkę!!! Wkurwiłam się i przyjebałam jednemu w twarz. Wyszłam z klubu. Czułam, że ktoś idzie za mną. Skręciłam i przyspieszyłam kroki. Nagle ktoś mnie złapał od tyłu za nadgarstek i zaczął całować. Przeraziłam się. To był Billy... Zaczęłam uciekać. Gonił mnie. Po pewnym czasie go zgubiłam. Przerażona wbiegłam do domu. Był tam Axl.
- Co się stało?! - spytał, gdy zobaczył moją przerażoną twarz.
- Billy mnie gonił... - nie mogłam złapać tchu.
- Zajebie gnoja!!! - Axl się wkurzył i pdszedł do komody stojącej pod ścianą.
Z szuflady wyjął pistolet ( ! ). Skąd on tam się wziął?!
- Odłóż ten pistolet! - ryknęłam.
Zignorował mnie i wściekły ruszył w stronę drzwi.
- Axl! - darłam się coraz bardziej przerażona.
- Tym razem mu nie odpuszczę! - popadł w furię.
Zagrodziłam mu drzwi.
- Odsuń się. - silił się na spokój.
- Oddaj pistolet. - zarządałam.
Próbował mnie przepchnąć. Zaczęłam się z nim szarpać i próbowałam wyrwać pistolet. Popchnął mnie na ścianę i wybiegł. Na szczęście pistolet trzymałam w dłoni. Ciężko oddychałam. Nie wierzyłam co się stało. Kurwa, żeby Axlowi nic do tej łepetyny głupiego nie strzeliło... Siedziałam przerażona w domu i czekałam, aż wróci. Ktoś wszedł do domu. Był to Slash, który wrócił od dziwek.
- Widziałeś Axla? - cała, aż się trzęsłam.
- No, mijaliśmy się. - odpowiedział biorąc coś z "tajnej szafki".
- Gdzie jest?! 
- Jedzie taksówką do domu Billiego. Był mocno wkurwiony.
- Slash! Musimy tam jechać!
- Ale po co?! - zapytał, a ja złapałam go za rękę i poprowadziłam do samochodu.
- Jedź tam! - wręczyłam mu kluczyki.
W takim stanie nie mogłam prowadzić. Ale zapomniałam, że gitarzysta przed chwilą się naćpał i miał sporo procentów we krwi. Jechał strasznie szybko i nie wiem jakim cudem wyjechaliśmy z miasta.
- Co ty robisz?! - zdenerwowałam się.
Śmiał się tylko.
- Zwolniji!!! - ryknęłam, gdy zobaczyłam że jest przed nami ostry zakręt.*
Urwał mi się film. Obudziłam się w szpitalu. Szumiało mi w głowie. Nie rozumiałam co do mnie mówili. Byłam podłączona pod jakieś rurki. Ludzie biegali wokół mnie. Znowu odleciałam. Ocknęłam się na sali. Po jakimś czasie przyszła pielęgniarka.
- Przepraszam - powiedziałam do pielęgniarki, która odłączała ode mnie rurki - może pani sprawdzić co z moim kolegą? Jechaliśmy razem. Nazywa się Saul Hudson.
- Wiem o kogo chodzi. - powiedziała - Tylko się poobijał, bo zadziałała u niego poduszka powietrzna.
- Czyli u mnie nie zadziałała? - spytałam.
- Prawdopodobnie tak. - odpowiedziała mi.
- Mogę zadzwonić? 
Zaprowadziła mnie do dyżurki i podała słuchawkę. Wykręciłam numer do Hellhouse. 
- Halo? - usłyszałam głos Vivien.
- Viv, jestem w szpitalu. Miałam wypadek... - powiedziałam.
- O kurwa... - zmartwiła się - Coś ci się stało?
- Sama jeszcze nie wiem...
- Zaraz przyjadę. - powiedziała.
- Vivien... Przepraszam za to w Rainbow.
- Oj, daj spokój. - powiedziała czule - To ja przepraszam.
Wróciłam na salę.
- Prosze siostry, co mi właściwie jest? - spytałam.
- Lekarzy martwił brak przytomności i zostawili panią na obserwację. Za kilka dni wróci pani do domu. - udzieliła mi informacji.
Bogu dzięki... Po jakimś czasie przyszła do mnie Vivien i Izzy.
- Siemano! Jak się czujesz? - spytał mnie Izzy.
- Hej, jeszcze trochę szumi mi w głowie. - odpowiedziałam - Wiecie jak się ma Slash?
- Wszystko ok. Po południu wróci do domu. - odpowiedziała mi Viv.
- A co z Axlem? - spytałam.
- Pobił się z Billim i chciał spalić mu dom... - zaczął Izzy - Ale jego kumple przyjechali i zaczęli się bić.
- O ja pierdole... - przeraziłam się - Co z nim?
- Ma kilka siniaków i tyle. - powiedziała Car.
- Wszystko przeze mnie... - zachciało mi się płakać.
- Daj spokój. - Izzy chciał mnie podnieść na duchu - Powinnaś się cieszyć, że masz tak wspaniałych przyjaciół.
- Masz rację. - uśmiechnęłam się.
Izzy i Vivien siedzieli u mnie godzinę, a potem wrócili do domu. Kurcze, strasznie nudno na tej sali tak samemu leżeć. Myślałam wciąż o Axlu i Billim. Gdybym za nim wybiegła to może nic by mu się nie stało? Poczucie winy wyżera mnie od środka... Ktoś zaczął pukać do drzwi. To Slash ( ! ).
- Siemano! - wyszczerzył zęby.
- Oo, hej! - ucieszyłam się - Jak tam?
- A nie narzekam. Dzisiaj wracam do domu. - usiadł na krześle.
- Zazdroszcze. Ja dopiero za kilka dni. - trochę posmutniałam.
- Słuchaj Car... - zaczął - Sory, za ten wypadek.
- Nie gniewam się. - uśmiechnęłam się do niego.
- Ale wiesz, - zaczął się szczerzyć - mam tu coś dla ciebie w ramach rekompensaty.
Spojrzałam na niego pytająco. Wręczył mi małe zawiniątko.
- Tylko nie mów pielęgniarką. - puścił mi oczko i wyszedł.
Rozpakowałam to. Była to malutka buteleczka wódki. Cały Saul. Od razu poprawił mi humor. Wieczorem poszłam do łazienki i opróżniłam zawartość prezentu. Wróciłam na salę i poszłam spać.
*fragment na podstawie teledysko do piosenki Don't Cry zespołu Guns N' Roses.
--------------------------------
*perspektywa Duffa*
--------------------------------
Siedziałem i czekałem, aż wróci Izzy, Viv i Slash. Z Popcornem musieliśmy pilnować Axla, żeby coś mu do łba nie strzeliło. Ledwo chodzi, a znowu chce iść do Billiego.
- Duff, błagam... - zaczął jęczeć - Dajcie mi do niego iść.
- Axl, nie rozumiesz po ludzku? Nie i koniec. - zaczęło mnie to troche irytować.
- No, weź... - pociągnął mnie za rękę - Stary...
- Jak wyzdrowiejesz to wszyscy mu najebiemy, ok? - spróbowałem innej taktyki.
Rudy się zamyślił i uśmiechnął.
- No ok. - wreszcie się zgodził.
Nie było z nim tak źle, tylko Viv dramatyzuje. Axl ma tylko podbite oko, rozciętą wargę i bolą go gnaty. Ktoś wszedł do domu. To Viven i Izzy. Nareszcie. 
- A gdzie Slash? - spytałem.
- Nie wiem. Musieliśmy go minąć. - powiedział Izzy.
Axl poszedł na górę spać. Izzy przyniósł z kuchni butelkę czystej. Zaczęliśmy pić. Po jakimś czasie ktoś zaczął walić w drzwi. Nikomu nie chciało się wstawać.
- Wejść! - krzyknął Adler.
Okazało się, że to Billy i jego przygłupy.
- Wypierdalajcie stąd. - wstałem i grzecnie próbowałem ich wygonić.
- Gdzie jest moja blondyneczka? - spytał Billy obleśnie się uśmiechając.
- Gówno cię to obchodzi! - Viv stanęła obok mnie.
- Pewnie się kurwi. - powiedział jeden z przygłupów na co inni zareagowali śmiechem.
- Nigdy nie mów tak o Caroline! - wkurzyłem się i go popchnąłem.
- Bo co mi zrobisz?! - zgrywał twardziela.
Nie wytrzymałem i przywaliłem mu. Chłopak zatoczył się i upadł. Jeden go podniósł. Vivien dziwnie na mnie spojrzała.
- To my sobie poczekamy tutaj na nią. - powiedział spokojnie Billy i bezczaelnie usiadł na naszej kanapie, a na dodatek zaczął pić naszą ( ! ) wódkę!
- Wypierdalajcie! - teraz wkurzył się Izzy.
Billy spojrzał na niego z pogardą. Do domu wrócił Slash.
- Siemano skurwysyny! - przywitał się z nami - Nie mówiliście, że będziemy mieć gości!
- To nie są goście! - syknęła Vivien.
- O kurwa... Billy?! - gitarzysta wytrzeszczył oczy.
Ten frajej bezczaelnie się uśmiechnął.
- Koniec zabawy, wypierdalajcie! - ryknęła Vivien. 
Nigdy taka nie była.
- W sumie, to skoro sobie tak czekamy na blondi, to ty kochanie możesz zapewnić nam atrakcję! - Billy wstał i pogładził Viv po włosach zerkając w jej dekold.
- Przesadziłeś! - odpechneła go.
Sięgnęła po butelkę wódki stojącą na stole i już chciała roztrzaskać ją na jego głowie, ale jeden z osiłków złapał ją za nadgarstek.
- Puszczaj! - ryknęła.
Odepchnąłem go od niej. Cała sytuacja robiła się śmieszna. 
- Dobra, koniec tego. - wtrącił się Izzy - Dzwonię po gliny.
Billy po prostu wyrwał kabel od telefonu.
- Popierdoliło cię?! - wrzasnął Izzy.
Slash złapał za krzesło i jebnął Billiego. Zaczęliśmy się bić. Nawet Vivien nam pomagała. Podczas walki przyszedł Axl.
- Oo, nasza śpiąca królewna wstała! - powiedział radośnie Billy wycierając krew, która leciała mu z nosa.
- Co ten kutas tu robi?! - Axl złapał nerwa.
- Czekam na moją słodką blondyneczkę! - ta menda bezczelnie podpuszczała Rudego.
- Twoja?! - ryknął.
- Już sobie wyobrażam jak będę ją pieprzył! - powiedział teatralnie.
Axl nie wytrzymał. Rzucił się na niego. I znowu wszyscy zaczęli się bić. Nagle Vivien od tyłu przywaliła Billiemu w głowę butelką i stracił przytomność. Jego kumple szybko go wzięli i po prostu wyszli. Pozerzy. Rozejrzałem się. Izziemu leciała krew z nosa, Saul miał rozciętą wargę, Popcorn miał limo. Dotknąłem tył swojej głowy. Była rozcięta. Vivien zaczęła nas opatrywać. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz