sobota, 21 grudnia 2013

R. 1

*perspektywa Vivien*
---------------------------------------------------------
Wczoraj koło 4 nad ranem wróciliśmy z wesela jakiejś kuzynki Stevena. Nie pamiętam dokładnie co się tam działo. Mam tylko jakieś przebłyski, że tańczyłam z chłopakami i sporo piłam. Nic więcej. Nigdy jeszcze tak się nie schlałam, żeby mieć potem pustkę w głowie. Caroline musiała z nami nie wrócić, bo nigdzie jej nie ma. Zwlekłam się z wyra i założyłam spodnie, które leżały na podłodze. Zeszłam na dół. Chłopaki już nie spali. Byli tacy przygaszeni. Nawet Popcorn, który wiecznie zaciesza siedział spokojnie.
- Hej, gdzie jest Caroline? - spytałam.
- W areszcie... - powiedział półgłosem Izzy.
- O kurwa!!! - wrzasnęłam przerażona - Ale jak to się stało?!
- No bo wczoraj jak wróciliśmy to ja i ona nie mogliśmy usnąć. - zaczął tłumaczyć Axl - No i stwierdziliśmy, że pójdziemy do jakiegoś klubu się napić.
- Axl, nie wkurwiaj mnie! - przerwałam mu - O 4 nad ranem pić wam się zachciało?!
- No wiesz, zdarza się, nie? - zrobił minę zbitego psa.
- Dobra, nie ważne. Co dalej? - chciałam się dowiedzieć.
- Poszliśmy do najbliższego klubu. No i tam był Jeremy... - przerwał na chwilę. Dla jasności to Jeremy jest byłym narzeczony Caroline. - Jak wiesz, Car jest wybuchowa.
- Wiem to, aż za dobrze. - stwierdziłam. Pamiętam jej ostatni wybuch furii, gdy byłyśmy w markecie i nie było Jim Beama. 
- No właśnie - kontynuował Rudy - i gdy go zobaczyła wzięła krzesło i rozjebała mu je na głowie.
- O kurwa... - zaklnęłam cicho.
- Ale to jeszcze nie koniec... - powiedział cicho - On wyszedł z nią na zewnątrz i zaczęli się kłócić. W końcu ten dupek jej przywalił. Wkurzyło mnie to i też się na niego rzuciłem, ale on mnie odepchnął i walnąłem głową o ścianę i tego... Film mi się urwał.
- Ok... - próbowałam wszystko w głowie sobie poukładać - A skąd wiecie, że jest w areszcie?
- Dziś rano dzwoniła. - wtrącił się Izzy - Powiedziała, że powinni ją wypuścić jutro po południu i mamy się nie martwić.
- Bogu dzięki - odetchnęłam z ulgą.
Poszłam do kuchni zrobić sobie kawy. Chciało mi się płakać. Za mną przyszedł Duff. 
- Hej, - powiedział cicho i mnie przytulił - nie przejmuj się. Zaraz ją wypuszczą.
Rozryczałam się, chociaż powstrzymywałam płacz jak tylko mogłam. Miałam ochotę upić się i zapomnieć.
- Duff - szepnęłam - idziesz ze mną do baru?
- Jasne mała - uśmiechnął się.
Poszliśmy do Rainbow. 
- Co powiesz na Sex On The Beach? - zaproponował basista. Przypomniałam sobie, że kiedyś piłam ten drink.
- Jasne - odpowiedziałam. Na jego ustach pojawił się szatański uśmiech.
- No to do plaży mamy jakieś 30 minut jazdy i pewnie są już tam ludzie, ale chyba nie będzie ci to przeszkadzać - roześmiał się.
- Duff psycholu! - speszyłam się - Chodziło mi o drinka!
- Eee, szkoooda - spojrzał na mnie zawiedziony - Ale gdybyś zmieniła zdanie to mi powiedz - i znowu się uśmiechnął.
Nie wiem co on ma w głowie. Siedzieliśmy tak i piliśmy do wieczora. Znowu przesadziłam z trunkami. Duff musiał mnie całą drogę podtrzymywać i dwa razy rzygałam. Co jest? Nie dałam rady wejść też na górę po schodach więc mnie wniósł. On jest taki kochany. Szybko usnęłam. Obudziło mnie dzwonienie telefonu. Zeszłam na dół, ale Axl już zdąrzył go odebrać.
- Halo? - powiedział.
...
- Jak nie możesz wyjść? 
...
- Ale jak? To co mu jest? - mówił.
... 
- Mój kumpel jest adwokatem, zaraz do niego się wybiorę.
...
- No trzymaj się. - odłożył słuchawkę.
- Axl, o co chodzi? - spytakałam zaniepokojona.
- Caroline dzisiaj nie wróci. - powiedział smutno - Tak przywaliła Jeremiemu, że miał wczoraj operację i będzie miała sprawę karną.
- O mój Boże... Ale co mu jest dokładnie? To coś poważnego?
- Nie mam pojęcia. Nic jej nie chcą tam mówić.
- No tak... - zamyśliłam się - Bardzo się martwię o nią. - znowu zachciało mi się płakać.
- Dobra, ja lece do mojego kumpla, żeby zobaczyć czy będzie jej adwokatem.
Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kawy. W lodówce był tylko alkohol i jogurt owocowy. Musiałam się nim zadowolić. Wreszcie dotarło do mnie, że Car może iść do pierdla. Moja przyjaciółka w pierdlu... Przecież ona spokojnie nie może usiedzieć pięć minut w domu, a co dopiero kilka lat w więzieniu. 
------------------------------------------------------
*perspektywa Duffa*
------------------------------------------------------
Cholera, wczoraj zachowałem się jak jakiś dupek w Rainbow. "Co powiesz na Sex On The Beach?". Czy ja zawsze musze wszystko spaprać?! Viv pewnie myśli, że chcę ją tylko przelecieć, a ona mi się już od dawna podoba... Duff, ty matole! Będę musiał ją za to przeprosić. Poszedłem pod prysznic, a potem zszedłem na dół. 
- Hej Viv, możemy pogadać? - powiedziałem lekko speszony.
- Jasne - odparła.
- Ale nie tu... Może na zewnątrz? - wyszliśmy przed dom.
- No to słucham? - powiedziała uśmiechając się.
- Bo wiesz... - nie umiałem zebrać tego co czuję w słowa - Strasznie mi głupio za tą wczorajszą akcję w barze i chcę cię przeprosić. - wreszcie wydusiłem.
- Czekaj, czekaj, czekaj. - odpowiedziała zaskoczona - Jaką sytuację?
- No o tym drinku. Strasznie mi głupio. Przepraszam.
- Oj, Duff. Nie gniewam się. - roześmiała się - Nic nie szkodzi. - przytuliła mnie. Taka ulga... - To jak, wchodzimy?
- Pewnie.
Weszliśmy do domu. 
- Jest coś do jedzenia? - spytałem.
- Zjadłam ostatni jogurt - powiedziała zawstydzona.
- Uuu, był Adlera. Pudel się wkurzy. - roześmiałem się - Idziemy na zakupy?
- Ok - posmutniała.
- Co tak nagle posmutniałaś? - zmartwiłem się.
- Car dzisiaj nie wróci...
- Ale przecież miała dzisiaj wyjść. - byłem zaskoczony.
- No tak, tylko Jeremiemu za mocno przywaliła i ma sprawę karną. - posmutniała.
- Słabo - stwierdziłem bardzo "mądrze".
Mam wrażenie, że zachowuję się przy niej jak kompletny idiota. Bardzo mi na niej zależy, ale ona chyba ma mnie tylko za kolegę. 
- Jedziemy w końcu do tego sklepu? - wyrwała mnie z zamyśleń.
- Aa, tak tak - uśmiechnąłem się i wstałem.
Jechaliśmy samochodem. Ona prowadziła. Nie wiem czemu, ale były straszne korki. Viv włączyła radio. Była przygnębiona całą tą sprawą z Caroline. Kurde, szkoda dziewczyny.
- Hej, nie martw się. - powiedziałem kładąc rękę na jej udzie - Wszystko będzie dobrze.
Posłała mi zmęczony uśmiech. Wreszcie ruszyliśmy z miejsca.
- Duff, a co będzie jeżeli ona pójdzie do więzienia? - spytała po pewnym czasie.
- Nie mam zielonego pojęcia... - odpowiedziałem po chwili namysłu. Rozmowa nie kleiła się. Szkoda.
W końcu dojechaliśmy. Zrobiliśmy zakupy. Jak wracaliśmy Viv całą drogę milczała. Weszliśmy do domu.
- Axl, co z adwokatem dla Car? - zapytała od progu.
- James powiedział, że Caroline nie pójdzie do więzienia. - odpowiedział.
- Bogu dzięki! - powiedziała z ulgą.
- No, tylko może płacić grzywnę, odszkodowanie i prace społeczne - dodał.
- Ważne, że nie będzie w pierdlu. - powiedziała uradowana - Trzeba to świętować! Komu polać? - spytała wyciągając flaszkę Daniel'sa.
Oczywiście chętnych nie brakowało. Piliśmy do późna w nocy. 
- Duff, zaniesiesz mnie do łóżka? - wyszeptała przytulona do mnie Vivien.
- Jasne mała - odpowiedziałem również szeptem.
Zaniosłem ją do łóżka i położyłem w nim.
- Zostań tu ze mną - jękneła.
Położyłem się obok niej. Wtuliła się we mnie i usnęła. Ja jeszcze długo leżałem i myślałem. Troche szumiało mi w głowie od alkoholu, ale w końcu zasnąłem. Gdy się obudziłem Viv jeszcze spała. Nie chciałem jej budzić, więc po cichutku wstałem. Przykryłem ją kołdrą i pocałowałem w czoło. Wyglądała tak słodko pośród pastelowej pościeli. Poszedłem się umyć. Zszedłem na dół. Ku mojejmu zaskoczeniu siedzieli tam Axl ze Slashem.
- I jak było? - spytał Rudzielec.
- Ale o co ci chodzi? - spytałem zdezorientowany.
- No z Viv. Podobało ci się? W nocy byliście bardzo cicho. - tłumaczył - Jak chcesz to ze Slashem damy ci kilka rad.
- Axl weź mnie nie osłabiaj. - powiedziałem z lekką irytacją w głosie.
- Aaa, czyli jej się nie podobało? - powiedział rozbawiony Saul.
- Nie było żadnego sexu! - wrzasnąłem.
- Ej, Axl - powiedział śmiejąc się Slash - on jest jakiś spedalony. Całą noc leżał z dziewczyną w jednym łóżku przy zamkniętych drzwiach i nic. - śmiał się dalej. Rudy też wybuchł śmiechem.
Wkurzyli mnie. Nie zamierzałem przelecieć Viv. Zależy mi na niej. Wściekły wróciłem na górę do swojego pokoju.




5 komentarzy:

  1. Bardzo ciesze się, że trafiłam na tego bloga. W końcu bohaterka jest twardą rockmanką z mocną głową, a nie belibers. Historia zapowiada się bardzo ciekawie.
    Co do "uwag technicznych"- tło jest ciekawe, ale z czasem archiwum stanie się nieczytelne- proponuję zmienić je na bardziej jednolite, a wizerunek zespołu... może w nagłówku?
    Kolejna rzecz...chętnie dodałabym Cię do obserwowanych, ale nie widzę tego gadżetu.
    Ponad to mogłabyś dodać cicho muzykę Gunsów w tle- to dodałoby charakteru.
    Podsumowywując- mega historia, zmień proszę tło, dodaj "Obserwowani" i muzykę.
    To zmiany wg mnie, nie musisz ich barć do serca ;)

    Pozdrawiam ciepło i zapraszam do mnie

    http://i-am-the-sun-in-your-eyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) to mój pierwszy blog na bloggerze i jeszcze nie wszystko wiem jak mam zrobić, ale teraz jest trochę więcej czasu i się tym pożądnie zajmę :) jestem bardzo wdzięczna za Twoje rady i wszystko poprawię :D

      Usuń
  2. Moje jedyne zastrzeżenia, to wulgi. :D Nie wiem czemu, ale do wulgów zawsze się doczepię. Nie patrząc na wulgaryzmy całość jest napisana porządnie i składnie. Nie dostrzegłam żadnych ortów. Ogółem prezentujesz dość wysoki poziom w pisaniu. Rozdział przeczytałam w miarę szybko, a wydawał mi się długi... No cóż, kolejny plus. :P
    BTW.: Uwielbiam zespół Guns N' Roses. :p

    No nic, powodzenia w pisaniu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż XD jak i w opowiadaniach jak i w życiu realnym dużo przeklinam ;-; stanowczo za dużo, ale to w pewnym rodzaju nawyk XD a co do wysokiego poziomu pisania to jeszcze nad nim pracuje, gdyż ten który tu prezentuję nie jest tym, który by mnie satysfakcjonował ;)
      Btw kto by nie lubił starych poczciwych Gunsów? XD

      Dzięki i wzajemnie :)

      Usuń
  3. Super :D ciesze sie, ze sa jeszcze opowiadania, w ktorych nie ma biebera czy 1d haha dopiero 1 rozdzial a wydaje sie super ^^ na spedalonym Duffie myslalam, ze wypluje pluca ze smiechu xD ludy czepiaja sie wulgaryzmow... ej, bez nich nie ma zycia

    OdpowiedzUsuń