wtorek, 24 grudnia 2013

R. 3

*perspektywa Caroline* 
-----------------------------------
Wreszcie mnie wypuścili!!! Kurwa, nareszcie! Gdy wychodziłam oddali mi moje 20 dolców, paczke fajek i zapalniczkę, które zabrali mi na początku. Miałam ogromną ochotę się napić. Odpaliłam papierosa. Prawe w podskokach dotarłam do Rainbow. Ochroniarz się do mnie uśmiechnął. Odwazejmniłam uśmiech. Od razu poszłam do baru.
- Serwus Joe. - przywitałam się z barmanem łobuzersko opierając o ladę.
- Oo, siemano Car! - uśmiechnął się - Dawno cię u nas nie było!
- No wieeeesz... Takie tam sprawy miałam do załatwienia i w ogóle. - uśmiechnęłam się.
- Nie wnikam. - podniósł lekko ręco do góry - To co ci podać?
- Jednego Jacka Daniel'sa. - od razu powiedziałam - Albo nie! Czekaj, dawaj całą butelkę! - położyłam na ladę moje 20 dolarów i wzięłam flaszkę. 
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ludzie zaczęli się już tu schodzić. Zaczynając od przyszłych gwiazd rocka, a kończąc na dziwkach i handlarzach narkotyków. 
- Joe, daj popielniczkę. - zwróciłam się do barmana. Bez słów mi ją postawił.
Odpaliłam papierosa i powoli zaczęłam opróżniać zawartość butelki. Wpadł mi w oko pewien chłopak. Zalotnie uśmiechnęłam się do niego. Podszedł do mnie.
- Hej maleńka. - przywitał się - Jak ci na imię?
- Mów mi Car, a ty to...?  - pociągnęłam kolejny łyk alkoholu. Chłopak miał włosy podobne do Slashowych, ale i tak włosy mulata były fajniejsze.
- Jestem Kirk. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Fajnie - stwierdziłam i zgasiłam papierosa.
- Czym się zajmujesz? - podtrzymywał rozmowę.
- W sumie to chyba niczym. - chłopak zaczął się śmiać - A ty?
- Jestem gitarzystą. - odparł. Cholera, uwielbiam gitarzystów. Po tygodniu spędzonym w pierdlu miałam ochotę kogoś przelecieć.
- W jakim zespole grasz? - powiedziałam i lekko zbliżyłam się do niego.
- Metallica. Dopiero zaczynamy. - teraz to on zbliżył się do mnie.
- To tak jak moi kumple z Guns N' Roses. - położyłam ręce na jego karku.
Pocałował mnie. Kiedy skończył oboje uśmiechnęliśmy się.
- Idziemy do mnie? - powiedziałam przyryzająz lekko dolną wargę.
- Jasne - Kirk ucieszył się na moją propozycję.
Złapałam go za rękę i wyprowadziłam z budynku. W drugiej trzymałam do połowy pełną butelkę Daniel'sa. Szliśmy w milczeniu. Weszliśmy do domu. Na kanapie spał pijany Adler, a na dywanie Slash. Szliśmy dalej na górę. W pokoju moim i Viv spał Duff. Kurwa, co tu się działo?! Szliśmy dalej szukając wolnego pokoju. Ktoś brał prysznic. Axl z Izzim leżeli w adlerowym łóżku. Dotarliśmy do pokoju Rudego.
- Zapraszam - przepuściłam go w drzwachi.
Kirk usiadł na łóżku. Ja okrakiem na jego kolanach. Całowaliśmy się. Dalej robiliśmy to co potrzeba. Chyba nie muszę opisywać. Powiem tylko tyle, że było zajebiście. Po skończeniu leżeliśmy obok siebie przykryci kołdrą. Poszliśmy spać. Po pokoju były rozrzucone nasze ciuchy. Kirk ma świetne paluszki. W sumie to nie ważne. Obudziłam się dopiero rano. A raczej ktoś mnie obudził... Z Kirkiem śpimy sobie w najlepsze, aż nagle budzi mnie dziki krzyk Axla.
- Kurwa, Caroline!!! Wypierdalaj z mojego pokoju!!! - darł się. Ze złości cały poczerwieniał.
- O co chodzi? - spytał półprzytomny gitarzysta.
- Caroline! Wypierdalajcie z mojego pokoju!!! - Axl wciąż się bulwersował.
- Już, chwileczkę... - przewróciłam oczami - daj mi się ubrać. - owinęłam się kołdrą, pozbierałam swoje rzeczy z podłogi i nie martwiąc się tym, że Kirk leży obok cały goły i wyszłam.
- A ty na co czekasz?! - usłyszałam ryk Axla.
- Spoko stary... - Kirk chciał go uspokoić - Daj się ubrać...
Założyłam swoje ciuchy w łazience. Gdy wychodziłam Kirk szedł korytarzem.
- Dzięki mała za miły wieczór - puścił mi oczko.
- Spoko - uśmiechnęłam się.
Zeszliśmy na dół. 
- Będę się zbierał. - powiedział.
- Zostaniesz na śniadanie? - spytałam.
- Nie dzięki, Car. - uśmiechnął się - Dasz mi swój numer?
Nabazgrałam na kartce nasz domowy. 
- Dzięki. To trzymaj się. - Kirk wziął karteczkę i wyszedł.
- Co tu się dzieje? - do salonu weszła zaspana Vivien. - Kto tak drze ryja?
- Axl. - powiedziałam śmiejąc się.
- O kurwa!!! - od razu się obudziła - Caroline!!! - podbiegła i przytuliła mnie - Co ty tu robisz?
- Wypuścili mnie. - wzruszyłam ramionami.
- Ale jak? - nie wierzyła mi.
- Jer wycofał pozew.
- No to zajebiście! - cieszyła się - Trzeba to oblać! - poszła do kuchni i wróciła z butelką whisky.
Zaczęłyśmy powoli opróżniać jej zawartość gadając o pierdołach.
- Caroline!!! - usłyszałam wrzask Izziego - Jesteś wreszcie! - przyszedł i mnie przytulił.
- Jestem, jestem - uśmiechnęłam się do przyjaciela - Chcesz? - wskazałam na butelkę Jacka Daniel'sa.
- No z tobą bym się nie napił? - uśmiechnął się Izzy.
Po kolei wszyscy się budzilil. To było naprawdę bardzo miłe jak reagowali na mój powrót do domu. Nawet Axl mnie przeprosił ( ! ) za ten poranny ryk. Nigdy mu się to nie zdarza. 
- To co? - zapytał radosny Duff - Idziemy do Rainbow na wódkę?
Wszyscy się zgodziliśmy. W klubie zajęliśmy nasz ulubiony stolik i zaczęliśmy świętować. Po pewnym czasie Viv zasnęła oparta o ramię Duffa. Slash drzemał gdzieś pod stolikiem, a Popcorn i Izzy gdzieś się zawieruszyli. Tylko ja i Axl nie mieliśmy dosyć.
- Jeszcze raz to samo? - spytałam wokalistę.
- Dawaj podwójnie weź. - uśmiechnął się.
Chwiejnym krokiem poszłam do baru. 
- Joe, kopsnij podwójną wódkę dwa razy - zamówiłam.
Chłopak posłusznie podał mi alkohol. Wracając troszkę mi się wylało. 
- No to zdrówko - uśmiechnął się Axl.
- Chcesz? - wyciagnęłam w stronę Rudego paczkę fajek.
Wziął jednego. Odpalił najpierw mi, a potem sobie. Siedzieliśmy i gawędziliśmy. Nie ma co, Axl jest w pożądku. I tak seksownie odgarnia włosy. W jednej chwili nabrałam na niego ochoty... Ale dziś sobie chyba daruję. Jestem zbyt pijana. 
- Wracamy? - spytałam.
- A reszta? - wskazał na drzemiących w najlepsze lokatorów Hellhouse.
- Oj tam. - wzruszyłam ramionami.
Objął mnie ramieniem. Ja jego też. W drugiej ręce trzymałam butelkę wódki. Piliśmy z gwinta na zmianę co chwila śmiejąc się, albo potykając. Weszliśmy do salonu. Chyba jednak się skuszę na niego. A co mi tam. Za bardzo jest seksowny... Ale to on zrobił pierwszy krok. Tylko weszliśmy, a od progu zaczął mnie całować i rozbierać. Również pomagałam pozbyć się jego części garderoby. Ta noc była gorąca. Poszliśmy do mnie na górę i zamknęliśmy się w pokoju. Powtórzyliśmy nasze wyczyny z salonu w łóżku. Po wszystkim Axl usnął. Spał jak małe dziecko co jakiś czas cicho pochrapując. Ja jakoś nie mogłam spać. Ubrałam się i poszłam ponownie do Rainbow. Po drodze spotkałam Duffa holującego Viv do domu. Przy stoliku zastałam chichrającego się Slasha z Izzim i Stevenem. Dosiadłam się do nich.
- Siemano! - przywitałam się - Coś mnie ominęło?
- Oo, Caroline! - uśmiechnął się Steven.
Slash nie pytając mnie od razu nalał mi wódki. Skinęłam mu głową w podziękowaniu.
- Wracając do rozmowy - powiedział mulat - to wtedy z Axlem zaczęliśmy uciekać przed mężem tej dziwki. Biedak... Pewnie nie wie, że jego żona się kurwi. - pokiwał głową.
Adler jak zwykle siedział z zacieszem na ryju. Izzy też pokręcił głową.
- Co ja robię wsród takich psycholi... - powiedział pod nosem rytmiczny.
Tym razem to ja polałam chłopakom.
- Hej słodziutki, - powiedziała jakaś cycata blondi siadająca okrakiem Slashowi na kolanach, pewnie jest dziwką - idziesz ze mną na zaplecze? - spytała łapiąc go za krocze.
- Mnie nie trzeba namawiać dwa razy! - powiedział uradowany.
- Ej! Też chcę! - wyrywał się Adler. 
- Niewyżyty pudel. - stwierdziłam rozbawiając tym Izziego.
Slash, Steven i blondi wstali i poszli na zaplecze. Zostałam sama z Izzim.
- Chcesz? - podniósł butelkę, aby mi nalać.
- Jasne. - zgodziłam się.
Nalał mi wódki. Siedzieliśmy w milczeniu. Ale to milczenie nie było krępujące. Podziwialiśmy po prostu różne "osobistości" znajdujące się w Rainbow. Co jakiś czas któreś z nas rzucało krótki komentarz. Po około czterdziestu minutach wrócił Slash ze wściekłym Stevenem.
- Fajnie było? - spytałam szczerząc zęby.
- Jego spytaj... - burknął Steven.
Pytająco spojrzałam na zadowolonego Slasha.
- Oj Adler... - zaczął - No kurwa, weź się nie gniewaj o jakąś dziwkę.
- Też chciałem ją przelecieć! - zrobił naburmuszoną minę, która doprowadziła do śmiechu mnie i Izziego. Adler widząc nasze reakcje lekko się zmieszał - Dobra, nie ważne. - przewrócił oczami.
Po chwili wrócił jego zaciesz. I dobrze. Bez niego wygląda dość dziwnie...
- Zbieramy się? - spytał Izzy.
- Czekaj, tylko dopiję. - powiedział Slash i wziął ostatni łyk alkoholu.
Wracaliśmy do domu żartując sobie i śpiewając różne piosenki. Gdy dotarliśmy do domu chłopaki poszli spać do swoich pokoi. Ja poszłam do kuchni. Był tam Duff. Robił sobie drinka.
- Zrobisz też mi? - spytałam.
- Pewnie. - uśmiechnął się - Czy to ty sprowadziłaś Axla do twojego i Viv pokoju?
- Nie... A on tam śpi? - skłamalam.
- Nooo. - odpowiedział.
- Cholera... Czyli ja dzisiaj śpie u niego w sypialnii. - skrzywiłam się.
- Ja tam śpię, bo Viv zajęła moją sypialnię. - podał mi drinka -Dobranoc. - pocałował mnie w czoło i poszedł.
Weszłam na górę. Nie zamierzałam spać na tej niewygodnej kanapie w salonie. Zajrzałam do sypialni Slasha. Spał. Z pokoju Adlera słychać było chrapanie. Kurwa no! 
- Izzy? - zajrzałam do pokoju rytmicznego - Przygarniesz mnie na jedną noc? - zrobiłam słodką minkę.
- Pewnie. - uśmiechnął się - Iść na kanapę? - spytał troskliwie.
- Nie no, co ty. - oburzyłam się - Jakoś się zmieścimy.
- No to wskakuj. - poklepał po łóżku.
Zdjęłam spodnie i rzuciłam je na podłogę. Położyłam się obok niego. 
- Izzy... - zaczęłam niepewnie - Mogę się do ciebie przytulić?
- Możesz. - powiedział obejmując mnie i pocałował moje czoło - Dobranoc Caroline.
- Dobranoc Izzy. - wtuliłam się w niego.
Nie wiem dlaczego, ale przy Izzim czułam się taka... bezpieczna? Może dlatego, że był najnormalniejszy z tego całego domu wariatów. Zawsze mogłam na niego liczyć. Rano znowu obudziły mnie krzyki Axla.
- Odpierdolcie się!!! - wrzeszczał.
- Axl, uspokuj się... - usłyszałam Izziego.
- Jest pan aresztowany za napaść na funkcjonariusza! - teraz wrzeszczał jakiś męszczyzna.
- Możecie mi jedynie possać!!! - wciąż ryczał Axl.
- Kurwa, co tu się dzieje?! - teraz ja krzyczałam schodząc na dół.
Zobaczyłam dwóch policjantów, skutego Izziego i wkurwionego Axla.
- Te dwa kutasy chcą nas aresztować!!! - krzyczał Axl - Popierdoliło ich!!!
- Ja jebie! O co? - spojrzałam na Izziego.
Wzruszył tylko ramionami.
- No chodź tu rudy diable!!! - teraz wrzasnął drugi policjant próbując skuć Axla, który zręcznie odskoczył na drugi koniec pokoju. 
- Wypierdalajcie stąd!!! - wokalista pokazał im środkowe palce.
- Ciszej się nie da?! - wszedł rozczochrany Duff - Popierdoliło was, czy co?
- Chcą ich aresztować. - oznajmiłam basiście.
- Kurwa, jeszcze tego brakowało... - Duff powoli się wściekał - Pojebało was?! Izziego chcecie aresztować? Axla to rozumiem, ale Izziego?!
- Dzięki stary. - burknął Axl robiąc urażoną minę.
- Axl, dobrze wiesz o co mi chodzi. - powiedział Duff.
Wokalista wzruszył tylko ramionami.
- Pojebany dom... - skomentowałam to wszystko.
- Kurwa, co jest? - teraz do pokoju wszedł Slash.
- Te fagasy chcą nas aresztować!!! - wrzasnął Axl.
- Pojebało was?! 
- Dobra, koniec tego cyrku!!! - wkurzył się policjant - Chodź tu rudy diable!!! - znowu chciał go skuć, ale Axl schował się za Slashem. Drugi policjant trymał skutego Izziego.
- Nie dam się wam tak łatwo!!! - Axl nie zamierzał się poddać. 
Zaczęło mnie to wszystko bawić, więc dyskretnie stanęłam za Duffem i zaczęłam się cicho śmiać. Nagle usłyszałam dziki ryk Adlera:
- ODSIECZ KURWA!!! - i w tym momencie ten jebnięty pudel rzucił w policjantów butelką po wódce.
- Popierdoliło cię?! - wkurwił się Duff.
- Jesteś aresztowany!!! - ryknął policjant i szybko skuł Stevena.
- Axl, daj już spokój. - chciałam go uspokoić - Wyciągnę cię z pierdla.
- No dobra... - przewrócił oczami, podszedł do mnie i mnie pocałował. Potem z podniesionymi rękoma podszedł do policjantów.
Wyszli.
- Za co ich aresztowali? - spytał mnie Slash.
- Axla i tego jebniętego pudla o napaść na funkcjonariuszy, a Izziego to nie wiem. - odpowiedziałam.
- Kurwa... O co mogliby Izziego aresztować? - gitarzysta był trochę zaniepokojony.
 - No właśnie... - wtrącił Duff.
- Viv jeszcze nie wstała? - spytałam.
- Nie i pewnie wstanie dopiero o 15. - odpowiedział mi Duff.
Siedzieliśmy tak dwie godziny. Nagle do domu wszedł... Izzy!
- Stary!!! Co ty tu robisz?! - wykrzyknął Slash.
- No bo ja wcale nie byłem aresztowany. - wzruszył ramionami.
- Ale przecież cię skuli... - nie rozumiałam.
- Tak, bo jak tylko Axl ich zobaczył to sobie upierdolił, że chcą wszystkich aresztować i chciał mnie złapać za rękę i uciec, a oni w obawie, że to zrobię skuli mnie. Miałem tylko złożyć zeznania. - wyjaśnił nam.
- No to pięknie... - stwierdziłam - Oni są popierdoleni.
- To dlatego, że był dzisiaj u nas diler. - sprostował Izzy.
- Wszystko jasne. - powiedziałam.
- I nic dla nas nie zostawili? - spytał zawiedziony Slash.

6 komentarzy:

  1. Fabuła nabiera tempa, powoli wiem, w którym miejscu kariery jest zespół.
    Jednak trochę się przyczepię: w tym rozdziale Car wlewa w siebie tyle procentów, że gdyby zrobiono jej morfologię, zapewne usłyszałaby, że w jej alkoholu znaleziono śladowe ilości krwi. Myślę, że po takiej ilości nie dość, że miałaby zapłon szachisty i refleks zombie, to jeszcze potwornego kaca.
    Jak najbardziej rozumiem motyw "Drugs, bars, backseats of cars", jednak aby fabuła była w miarę logiczna, bohaterzy muszą mieć jakieś granice i odczuwać jakieś "skutki uboczne".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok :) popracuję nad tym i dzięki za radę :D

      Usuń
    2. Nie ma za co. Nie musisz sobie też wszystkiego brać do serca, ja prowadzę bloga od końca października, więc też nie jestem "ekspertem".
      Po prostu patrzę na wszystko od strony "czytelnika".
      Grunt, to nie popadać w skrajności- nie zrób z nich teraz abstynentów :P

      Usuń
    3. Wiem, wiem :D bardzo jestem Ci wdzięczna za te wskazówki, a nie dodaję opcji, aby mnie obserwować, bo chcą zamienić moje konto na bloggerze na to z google + :s

      Usuń
  2. No i jest pięknie! Zaskoczyłaś mnie z tym Kirkiem. Super, że tak wplotłaś Metallicę w fabułę i mam nadzieję, że jest więcej takich... brakuje mi określenia, ale wiesz chyba o co chodzi :P Wytłumacz mi, jak oni to robią, że piją śmiertelne dawki alkoholu, a i tak są w miarę trzeźwi? Też tak chcę :D No i Caroline mi średnio przypadła jak na początek do gustu. Odebrałam ją jako takiego kurwiszona trochę, który się puszcza na prawo i lewo z każdym. No ale mam jeszcze 60 rozdziałów przed sobą, więc wiele może się zmienić ;) Wciągnęło mnie mega i jeśli przez Ciebie nie nauczę się na jutrzejszy sprawdzian z rozszerzonej (!) fizyki, to znajdę Cię i zabiję :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta, chłopaki z Mety pojawiają sie co jakiś czas :D zwłaszcza w rozdziałach bliżej 60 XDD i te rozdziały są takie niedopracowane XD w miare pisania sama zaczęłam sie ogarniać i robić to ich picie bardziej "realne" XDD a co do Car to hehe czytaj dalej XD a co do fizyki to hmm XD ucz sie, a nie XDD ja powinnam geografie wkuwać, ale ciii XD

      Usuń