czwartek, 26 grudnia 2013

R. 5

*perspektywa Axla*
----------------------------------
Caroline mnie inspiruje!!! Kocham się z nią pieprzyć! 
- Wybaczcie, ale muszę was opuścić. - powiedziałem z zacieszem na twarzy. Wstałem i poszedłem do siebie na górę. Dobra, biorę się do roboty!
If I say I don't need anyone
I can say these things to you 
'Cause I can turn on any one 
Just like I turned on you 
I've got a tongue like a razor 
A sweet switchblade knife 
And I can do you favors 
But then you'll do whatever I like*
Ja to mam talent. Jestem z siebie dumny! Później się resztę dopisze. 
- Caroline!!! - ryknąłem.
- Co? - usłyszałem jej lekko zirytowany głos.
- Chodź szybko!!! Ty Izzy też jak chcesz!!!
- Co jest? - przyszli oboje. Izzy miał dziwny wyraz twarzy. Płakał?
Odczytałem to co napisałem.
- I jak? - spytałem dumny jak paw.
- Fajne. - powiedział Izzy.
- To dzięki tobie Caroline!!! Inspirujesz mnie! - rozmarzyłem się i westchnąłem.
Dziewczyna lekko się zmieszała.
- Przyjdziesz do mnie później? - spytałem ją.
- Nie wiem. - powiedziała i z Izzim wyszła.
Potrzebuję jeszcze trochę inspiracji, aby napisać dalej tekst. Rozmażyłem się o sobie i Car. Reszcie zespołu pokażę skończony tekst. Zajebiście! 
* fragment piosenki Rocket Queen zespołu Guns N' Roses znajdujący się na ich debiutanckim albumie Appetite for Destruction.
----------------------------------------------
*perspektywa Duffa*
----------------------------------------------
Będę tak dobry i ruszę się po tą wódkę. Wstałem i poszedłem do kuchni.
- Nie macie za co dziękować. - postawiłem butelkę na stole.
Adler polewał. Znowu się upiliśmy. Viv drzemała oparta o Slasha, który jeszcze się jakoś trzymał. Popcorn bełkotał coś o jakiejś Jane. Nagle ktoś zaczął walić w drzwi.
- Kto to? - spytał mnie gitarzysta.
- Chodź, otworzymy. - objęliśmy się ze Slashem, aby jeden drugiego podtrzymywał.
Otworzyłem drzwi. Była to nasza sąsiadka. Nie lubiliśmy jej. Jak była jakaś impreza zawsze dzwoniła po gliny. Same kłopoty z nią.
- A wy znowu jesteście pijani?! - oburzyła się.
- Ale my w.. w.. w ogóle nie piliśmy dzisiaaj. - zaprzeczył Slash.
- Właśnie. - dodałem i lekko przechyliłem się w lewo lecąc na mulata.
- Świnie! - ryknęła - Widzę, że z moją petycją muszę iść gdzieś indziej!!! - przybrała obrażoną minę i trzasnęła naszymi drzwiami.
Z Saulem dopełzliśmy do kanapy. Zszedł Izzy i lekko wstawiona Caroline.
- Izzy, wszystko gra? - spytałem.
- Jasne. - uśmiechnął się lekko. Już nie był wkurwiony. 
- To przynieś nam coś do picia z kuchni. - zatrzepotał rzęsami Slash.
- Proszę. - postawił na stole wódkę i szklanki dla siebie i Car.
Znowu zaczęliśmy pić. Później film mi się urwał.
Ocknąłem się w... rowie? Kilka metrów dalej leżał Slash. Co myśmy kurwa robili? 
- Saul! - krzyknąłem.
Nie mogłem się podnieść.
- Slash, kurwa! - powtórzyłem.
- Co jest? - podniósł głowę.
- Podnieś mnie... - poprosiłem.
- Sam nie możesz? 
- No właśnie nie.
Gitarzysta przewrócił tylko oczami, wstał i lekko zataczając się doszedł do mnie i pomógł mi wstać.
- Saul, co my tu robimy? - spytałem.
- Nie mam pojęcia. - skrzywił się - A tak w ogóle, to gdzie my kurwa jesteśmy?
Rozejrzałem się.
- Przy autostradzie.
- Ale gdzie dokładniej?! - zirytowałem się.
- O, kurwa! - wrzasnął nagle - Jesteśmy 50 km od LA! 
- Pierdolisz?! - nie wierzyłem mu.
- Sam spójrz. - pokazał na znak przy drodze.
- Slash, co myśmy robili tej nocy? - spytałem lekko przerażony.
- Nie wiem stary. - gitarzysta był równie oszołomiony co ja.
- A jak wrócimy do domu? - spytałem.
- Masz jakąś kasę? - spytał.
Sprawdziliśmy kieszenie.
- Nie, a ty? - powiedziałem.
- No to wracamy z buta... - skrzywił się.
- 50 km?! Pieszo?! - przeraziłem się.
- Chodź, nie marudź.
Szliśmy wzdłóż autostrady. Byłem wyczerpany, głody i spragniony.
- Saul, - przystanąłem na chwilę - ile jeszcze?
Mulat rozejrzał się.
- 35 kilometrów.
- Odpocznijmy chwilę... - poprosiłem.
Usiedliśmy.
- A gdyby pojechać autostopem? - zapytał nagle.
- Slash, kurwa ty to masz łeb! Nie mogłeś wcześniej tak?!
- Teraz to wymyśliłem.
Przeszliśmy przez barierki i zaczęliśmy machać do samochodów. Zjechała jakaś kobieta w średnim wieku.
- Gdzie was podwieść chłopaki? - spytała przez uchyloną szybę.
- Do Los Angeles. - powiedziałem.
- Wskakujcie. - uśmiechnęła się.
- Bardzo pani dziękujemy! - powiedział Saul.
W środku podaliśmy jej dokładny adres. Ruszyła.
- No to jesteśmy na miejscu! - podjechała pod dom.
- Jeszcze raz pani dziękujemy. - uśmiechnąłem się.
- Drobiazg. - odwzajemniła uśmiech - No to trzymajcie się!
Odjechała. Spojrzeliśmy po sobie. Byliśmy brudni i rozczochrani. Weszliśmy do domu.
- Gdzie wy kurwa byliście?! - ryknęła Vivien.
- Sami chcielibyśmy wiedzieć... - powiedziałem.
- Ale jak to? - zmieszała się lekko.
- Obudziliśmy się w jakimś pieprzonym rowie przy autostradze, 50 kilometrów stąd. - wyjaśnił Slash.
- Ale jak? - Viv najwidoczniej nie mogła tego zrozumieć.
- I w tym problem, że my sami nie wiemy jak. - skrzywiłem się.
- A jak wróciliście? - zapytała nas.
- Najpierw szliśmy z buta, aż wpadłem na genialny pomysł, aby jechać autostopem! - wyszczerzył zęby Saul.
Vivien pokręciła tylko głową.
- Jest coś do żarcia? - spytałem.
- Jak sobie kupisz to będzie. - wzruszyła ramionami.
- Viv... - Slash spojrzał na dziewczynę błagalnym wzrokiem.
- Nie patrz tak na mnie! 
- No pliss... - mulat zrobił słodką minkę i zatrzepotał rzęsami.
- Co wam kupić? - przewróciła oczami.
- Co kolwiek! - ucieszyliśmy się.
Vivien poszła do spożywczaka. Wreszcie ktoś nas nakarmi!!!
- Jest coś do picia? - spytałem.
Saul poszedł do kuchni i zajrzał do lodówki.
- Tylko wóda. - usłyszałem jego głos.
- No to dawaj! - ucieszyłem się.
- Ale tak na pusty brzych? - zaczął marudzić.
- Nie chcesz - nie pij! Będzię więcej dla mnie. - cieszyłem się.
- A to się jednak napiję.
Po 15 minutach przyszła Vivien.
- Macie. - postawiła na stoliku dwa jogurty pitne i bułki.
- Dzięki Viv! 
Zaczęliśmy jeść. W tym czasie dziewczyna dyskretnie zajebała nam wódkę do swojego pokoju. 
- Idzesz do Rainbow? - spytałem Saula.
- Ja bym nie poszedł? - zdziwił się.
Nagle do domu wparował Axl i Caroline. Byli jak tornado. 
- POPIERDOLIŁO CIĘ!!! - darła się dziewczyna.
- BO SIĘ TROSZCZĘ O CIEBIE?! - Axl cały był czerwony.
- TY SIĘ O MNIE NIE TROSZCZYSZ!!! JESTEŚ PO PROSTU SAMOLUBNY!!! - Caroline przechodziła w furię, a procenty które miała we krwi wcale nie ułatwiały sprawy.
- NO I NIECH CI BĘDZIE!!! - odniosłem wrażenie, że Rudemu zaraz wybuchnie głowa z tej złości. Caroline i Axl to mieszanka wybuchowa.
- BRAWO!!! - dziewczyna niepotrzebnie ironizowała. 
- ZAWSZE MUSI BYĆ KURWA TAK JAK TY CHCESZ?! NIGDY NIE MOŻE BYĆ TAK JAK JA CHCĘ?! - Axl był mega wściekły.
Caroline wzruszyła tylko ramionami.
- Ja pierdolę, co tu się dzieje? - spytałem, gdy oboje umilkli.
- Jej spytaj. - Axl wskazał na Caroline.
- Car? - spojrzałem pytająco na dziewczynę.
- Ten psychopata dostał histerii, gdy w Rainbow spotkałam Kirka. - odpowiedziała.
- Nie no, serio? - powiedział Slash - I o to ten cały cyrk?
- NIE BYŁOBY GO, GDYBY ON NIE BYŁ ZAZDROSNY!!! - dziewczyna znowu zaczęła się drzeć.
- JA, ZAZDROSNY?! CHYBA CIĘ POJEBAŁO!!! - i wszystko zaczęło się od nowa...
- A KTO CHCIAŁ SIĘ BIĆ, JAK ZAPROPONOWAŁ MI DRINKA?! - Caroline nie odpuszczała.
- NIE MUSIAŁAŚ SIĘ ZACHOWYWAĆ PRZY NIM JAK DZIWKA!!! - Axl przesadził...
Caroline cała poczerwieniała, wzięła pustą butelkę, która stała koło niej na stole i cisnęła z całej siły w kierunku wokalisty. Na szczęście Rudy się sprytnie schylił i szkło roztrzaskało się na ścianie.
- POPIERDOLIŁO CIĘ?! - wokalista wciąż darł ryja.
Car nic nie odpowiedziała. Nigdy nie widziałem jej tak wściekłej.
- Slash, zbierajmy się stąd zanim się pozabijają. - szepnąłem do mulata, który oglądał całą kłotnię jak spektakl w teatrze.
Szybko wyszliśmy.
- Rozpierdolą nam dom... - jęczał Saul - Oni nie powinni razem przebywać w jednym pomieszczeniu.
- Ale jest Vivien na górze. - chciałem go uspokoić.
- Nie zapominaj, że jest tam z naszą wódką.
- O kurwa...
- Świetnie!!! - ironizował Slash - Dwa wściekłe psychole i pijana Vivien w domu!
Weszliśmy do Rainbow. Usiedliśmy przy barze.
- Ooo, hej kochaniutki!!! - usłyszeliśmy jakiś damski głos.
- My się znamy? - spytał Saul.
- No, byliśmy tu wczoraj razem. - powiedziała cycata rudowłosa dziewczyna i położyła rękę na kolanie gitarzysty.
- Jacy my?! Kurwa, nic nie pamiętam!!! - skrzywił się.
- Oj, głuptasku... Piliśmy razem, a potem poszliśmy do mnie i tego... bawailiśmy się jak dorośli! - teraz zaczęła obłapiać jego klatkę piersiową.
- O ja pierdolę!!! - biedak nie mógł uwierzyć.
- A ty nie bądź taki święty! - zwróciła się do mnie - Ty wczoraj zabawiałeś się z moimi koleżankami w drugim pokoju. 
- Kurwa, co?! - nie wierzyłem.
- Ja nie wiem jak ty dałeś radę dogodzić czterem dziewczyną... - uśmiechnęła się.
Otworzyłem ze zdziwienia buzię, ale zaraz ją zamknąłem. Co my wczoraj robiliśmy?!
- No nic kochani, ja lecę! - powiedziała i poszła.
- Duff... - Slash był w szoku - Ale jak?!
Poklepałem go po ramieniu.
- Sam chciałbym to wiedzieć...
Najebaliśmy się, aby lepiej to zrozumieć.
- Saul, wracamy. - powiedziałem do gitarzysty, który przysypiał.
- Ja tu zostaję... - wybełkotał.
- No chodź, kurwa! - pociągnąłem go za ramię.
Niesfornie zszedł z wysokiego stołka i prawie się wyjebał. Wracaliśmy zataczając się.
- Ciekawe, czy dom jeszcze stoi... - powiedziałem.
Weszliśmy do salonu. Wszystko było porozpierdalane na około. Weszliśmy na górę i poszliśmy do swoich pokoi. Przechodząc przy drzwiach do sypialni Axla usłyszałem jego i Caroline jęki. Podziwiam ich. Rzuciłem się u siebie na łóżko i usnąłem.

2 komentarze:

  1. I nasunęło mi się kolejne głupie pytanie... Ja to się zawsze muszę do pierdół przypierdolić :P Skąd oni biorą hajs? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze rozdziały są troche niedopracowane... XD sory za to ;-;

    OdpowiedzUsuń