czwartek, 6 lutego 2014

R. 37

*perspektywa Axla*
--------------------------
A jednak moje marzenie pornosowego seksu z Caroline wczoraj się spełniło. I to 7 ( ! ) razy! Nie chciałem jej teraz budzić, więc po cichutku zszedłem na dół. Usiadłem obok Izziego, który pił kawę na kanapie.
- Siemano stary! - przywitałem się radośnie.
- Hej. - burknął.
- Co jest? - zapytałem.
- Co jest? Ty się pytasz co jest? - dramatyzował rytmiczny - Całą noc nie spałem! W jednym pokoju ty ruchasz Caroline, w drugim Slash Michelle, a w trzecim McKagan Vivien! 
- Zaraz! - przerwałem mu wyliczanie - Duff pieprzył się z Vivien?! Wreszcie się odważył! Nasza żyrafcia dorasta!
Izzy się uśmiechnął.
- Masz gdzie zostać? - usłyszeliśmy głos Slasha.
- Wczoraj moje lokatorki wyjebały mnie, więc wiesz... - powiedziała jak przypuszczam Michelle.
- Zostań tu ile chcesz! - krzyknął radośnie Saul - Chcesz coś na śniadanie? - zapytał i zszedł na dół.
Michelle zeszła za nim.
- Hej chłopaki. - przywitała się.
Usiadła na fotelu przy nas, podczas gdy Slash robił jej śniadanko. Była ubrana dość... skompo? Ale mi to odpowiadało!
- Proszę. - gitarzysta podał jej jakąś kanapkę.
- Zjem po drodze. - powiedziała i wyszła.
- Gdzie ona idzie? - zapytałem, gdy zamknęła za sobą drzwi.
- Do pracy. - odpowiedział Slash i wziął łyka whisky - Jest dziwko-striptizerko-aktorką porno. 
- Poszczęściło ci się! - poklepałem po ramieniu Saula - Ile ja bym dał za taką... - rozmarzyłem się.
Izzy spojrzał na mnie karcąco. O co do chuja mu chodzi?!
- Komu się poszczęściło? - do salonu wszedł Duff.
Ciekawe czemu ma takie potargane włosy...
- Ty lepiej mów jak ci noc minęła! - zachęciłem przyjaciela do wyznań.
- Nie wiem o co ci chodzi. - skrzywił się basista i wziął sobie colę z lodówki.
- Duffy, tylko nie mów mi, że znowu "tylko" sobie leżeliście. - powiedziałem.
- Rose, stary zboczeńcu! Nie będę ci opowiadać o mojej zajebiście upojnej nocy. - stwierdził blondyn i napił się napoju.
- Szkoda... - powiedziałem zawiedzinym głosem - Ale gdybyś zmienił zdanie to wiesz gdzie mnie szukać!
Siedzieliśmy 2 godziny i dyskutowaliśmy na moje ulubione tematy! Chyba nie muszę wyjaśniać jakie... Potem przyszedł Steven. Zrobiliśmy sobie próbę, bo wieczorem znowu gramy koncert. Zobaczyłem, że Caroline schodzi na dół. Chciałem ją pocałować na powitanie, ale mnie odepchnęła. Znowu jest wściekła. Zawinęła ze stołu Daniel'sa Slasha i wyszła trzaskając drzwiami.
- Idź za nią. - powiedział Izzy.
Wykonałem polecenia, chociaż zazwyczaj nikogo się nie słucham.

WIECZOREM
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*perspektywa Slasha*
--------------------------------------
Jesteśmy w klubie, za 5 minut gramy koncert, a tego debila Axla nigdzie nie ma! Wszycy jesteśmy wściekli na niego, bo coraz więcej osób przychodzi posłuchać jak gramy. Wreszcie możemy coś osiągnąć, ale pan Rose ma swoje humorki! On jest kurwa jakiś nie poważny, czy co?!
- Chłopaki, musicie już na prawdę zaczynać. - ponaglał nas organizator.
- Izzy, zaśpiewasz za tego chuja? - zapytałem rytmicznego.
Wzruszył ramionami. Zostaliśmy wepchnięci na scenę. Izzy stanął na miejscu Axla i wgapiał się bezmyślnie w tłum.
- Powiedz coś. - szepnął Duff.
- Witajcie! - powiedział sztywno Izzy i podniósł rękę w geście powitania.
No co on kurwa odpierdala?! W papierza się bawi czy co?! No trudno, zaczęliśmy grać. Później nasz rytmiczny się rozkręcił (może dlatego, że Viv doniosła nam wódki na scenę), ale i tak nie było jak z Rudym na wokalu. Wróciliśmy do domu. Nikt nie miał ochoty siedzieć w klubie. Wchodząc do środka zobaczyłem siedzącego na kanapie Axla. Czy on kurwa słucha muzyki klasycznej?!
- Ty chuju! - wrzasnąłem do niego.
Axl schował twarz w dłonie. Przesadziłem? Nie, to niemożliwe. Axl nie ma uczuć.
- Masz coś na swoje usprawiedliwienie?! - zapytał wściekle Duffy.
Rudy wstał i wyszedł trzaskając drzwiami. Przysięgam, że oni kiedyś się rozpierdolą te drzwi. Poszedłem do siebie na górę. Usłyszałem cichy płacz.
- Caroline? - zajrzałem do pokoju, z którego było to słychać.
Dziewczyna schowała twarz w poduszkę.
- Znowu się pokłóciliście? - zadałem pytanie retoryczne i przytuliłem blondynkę.
Trzęsły się jej dłonie. Wyciągnąłem z kieszeni małą butelkę wódki i podałem przyjaciółce. Niech się chociaż napije, a nie tak ryczy na trzeźwo.
- Dziękuję. - powiedziała po chwili.
Uśmiechnąłem się lekko. Wyszedłem z pokoju. Pewnie chce być sama. Usłyszałem, że ktoś jest w moim pokoju. To pewnie Michelle.
--------------------------------
*perspektywa Stevena*
--------------------------------
Obudziłem się na kanapie w salonie. A raczej ktoś mnie obudził. Axl śpiewał coś z Caroline. Pogodzili się chyba już po raz 64247800965
- Ooo Stevenek! - powitał mnie Axl - Może śniadanka?
- Po ostatnich kanapkach dziękuję. - skrzywiłem się na samą myśl o tym słoiku.
Rudy i jego dziewczyna zaczęli się śmiać.
- Steven, pomożesz mi w czymś? - zapytała Michelle schodząc na dół.
- Jasne. - odpowiedziałem.
Szliśmy wesoło gadając o wszystkim. Blondynka wyciągnęła ze stanika klucze do mieszkania Emilie. 
- Zróbmy jej niespodziankę i posprzątajmy tu! - powiedziała.
Wzięliśmy się do roboty.
- Steven, patrz co tu mam! - Michelle pokazała mi Nightraina.
To dziwne, bo przecież Emilie nie przepada za tym winem.
- Może się napijemy? - zaproponowała.
Nie miałem nic przeciwko. Z jednej butelki zrobiły się 4, może nawet 5, a potem Michelle wyciągneła jeszcze LSD i kokainę. Półprzytomny poczułem, że dobiera się do moich spodni. Czy ona właśnie robi mi laskę?! Zaczęła ścięgać mi koszulkę i nawet nie zauważyłem kiedy się cała rozebrała. Zaczęła głośno jęczeć, chociaż jeszcze do niczego nie doszło.
- Steven?! - usłyszałem głos Emilie.
Odepchnąłem od siebie Michelle.
- To nie tak jak myślisz... - próbowałem załagodzić całą sytuację.
- A co? Może mi powiesz, że się biologii uczycie na sobie?! Wypierdalaj stąd! I ty szmato też! - krzyczała Emilie.
- Skarbie... - chciałem coś zdziałać.
Oberwałem plaskacza w twarz. 
- Miej chociaż trochę honoru! - powiedziała Michelle i złapała mnie za rękę.
Zostałem wyprowadzony z mieszkania Emilie. Byłem załamany... Nawet nie wiem jak to się stało. Wróciłem do domu. Nie miałem ochoty patrzeć na Michelle. Zamknąłem się w swoim pokoju z 2 butelkami wódki i heroiną. Jeszcze nigdy nie czułem się gorzej.
-----------------------------
*perspektywa Duffa*
-----------------------------
Nie mogę udawać, że między mną, a Vivien nic się nie stało w moje urodziny. Musimy porozmawiać.
- Możemy pogadać? - zapytała Viv wchodząc do mojego pokoju.
Uff... Uprzedziła mnie.
- Jasne, siadaj. - odpowiedziałem.
Przez chwilę panowała dziwna cisza.
- Po prostu udawajmy, że nic się nie stało. - powiedziała na jednym wdechu - Byliśmy oboje pijani i naćpani i gdybyś był trzeźwy pewnie byś mnie nie tknął.
Kurwa! Przecież mi się podobasz! Jak mógłbym cię nie tknąć?!
- Pasuje ci takie rozwiązanie? - Viv wyrwała mnie z zamyśleń.
- Tak, tak... - powiedziałem szybko.
- To dobrze. - uśmiechnęła się i mnie przytuliła.
Czemu ja jej nie mogłem powiedzieć, że jest dla mnie taka ważna?! Kurwa, Michael jak zwykle wszystko musiałeś spierdolić! Idę topić smutki w wódce. Zszedłem do kuchni. Steven brał ostatnią butelkę czystej.
- Zostaw, to moje! - krzyknąłem.
- Stary... Ja już nie mam dziewczyny! Mi się bardziej należy. - powiedział powstrzymując łzy.
Był już mocno pijany i trochę plątał się mu język.
- Napijemy się na spółę. - stwierdziłem.
Poszliśmy do pokoju Adlera. Przez ścianę było słychać jak Slash posuwa Michelle. Siedzieliśmy w ciszy na podłodze i piliśmy. Po opróżnieniu połowy butelki Popcorn usnął. Dopiłem resztę i wróciłem do siebie. Poszedłem spać. Widzę, że nie tylko mi się nie układa. Przez całą nic miałem koszmary nie mogłem spać. Postanowiłem wziąść trochę leków nasennych Axla. Wszedłem bez pukania do jego pokoju.
- Ej! - krzyknął Rudy - Wypierdalaj!
Chyba przeszkodziłem mu i Caroline.
Wyjąłem z szafki nocnej lekarstwo i wyszedłem. Wziąłem je u siebie w pokoju i położyłem się w nadziei, że zasnę. Pomogło. Obudziłem się cały zlany potem. Strasznie chciało mi się pić. Chciałem zejść na dół i coś sobie wziąść, ale zobaczyłem jak Slash zabawia się tam z Michelle. Steven wyszedł ze swojego pokoju. Był naprawdę smutny.
- Gdzie idziesz? - zapytałem.
- Muszę porozmawiać z Emilie. - odpowiedział smętnie. 
Spojrzał wściekle na Michelle i Slasha i wyszedł. 
-------------------------------
*perspektywa Stevena*
-------------------------------
Zapukałem do drzwi mieszkania Emilie. Wyjrzała przez nie i szybko zatrzasnęła drzwi. Zdążyłem wsunąć stopę tak, aby ich nie zamknęła do końca.
- Emilie... - powiedziałem smętnie.
Odpuściła trzymanie drzwi i wszedłem do środka.
- Nie chcę cię widzieć... - powiedziała siląc się na opanowanie.
- Wiem, że wszystko zniszczyłem. Przepraszam. - powiedziałem.
- Ostatnio chyba za często przepraszasz. - wbiła wzrok w podłogę.
- Zmienię się dla ciebie. - chciałem chwycić jej dłoń, ale szybko ją wyrwała.
- Wybaczam ci, ale już dłużej nie możemy być razem... - powiedziała ze łzami w oczach.
Poczułem, że mi też chce się płakać. Wybiegłem z jej mieszkania. Cały dzień i część wieczoru chodziłem bez celu po mieście. Czuję się jak ostatni śmieć.
- Steven? - usłyszałem głos Marcka z samochodu jadącego obok - Wsiadaj!
Usiadłem na tylnich fotelach czarnego BMW.
- Co taki zgaszony? - zapytał.
Pokręciłem tylko głową.
- Widzę, że rozmowny to ty dzisiaj nie jesteś. Gdzie dzisiaj pijemy? - zadał kolejne pytanie.
Wzruszyłem ramionami.
- Mam nadzieję, że Whisky A Go Go ci pasuje. - powiedział.
Usiedliśmy przy stoliku zarezerwowanym tylko dla Marcka. Potem dołączyli do nas jego znajomi. Siedziałem cicho w kącie i popijałem wódkę na zmianę z whisky. 

2 komentarze:

  1. Ojej, biedny Stevenek! :< Tak mi się go szkoda zrobiło w tym rozdziale, bo przecież on się bardzo stara dla swojej dziewczyny, tylko często nie potrafi odmówić sobie alkoholu i narkotyków, przez co w ich związku nie dzieje się najlepiej. No i tym razem, choć początkowo chciał dobrze, wyszło tragicznie i Emilie odeszła. Nie mogę po prostu wytrzymać kiedy czytam o smutnym Adlerku! Nie wolno go smucić, bo wtedy się nie uśmiecha i cały świat też jest smutny! Mam nadzieję, że jednak nie potrwa to długo, a perkusista znajdzie szczęście.
    Kolejna kwestia, której nie mogę przeboleć to Duff i Vivien. McKagan, ty tchórzu! Czemu nie powiedziałeś jej o swoich uczuciach?! No nic, z jednej strony to dobrze, że jeszcze ich ze sobą nie połączyłaś, bo akcja jest wolniejsza i ciekawsza, lecz z drugiej strony chciałabym już przeczytać o ich związku, który będzie zapewne nie mniej ciekawy, co związek Axla z Caroline. Jednak to Twoje opowiadanie, więc wszystko zależy od Ciebie, ja mogę sobie tylko tak marudzić xD
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział z nadzieją, że mój kochany Stevenek przestanie się smucić i znów powróci jego cudowny uśmiech! :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie długo na twarzy Stevenka znowu zagości uśmiech! :D również pozdrawiam i miłego czytania ;)

    OdpowiedzUsuń