sobota, 1 lutego 2014

R. 36

*perspektywa Duffa*
--------------------------
Siedzieliśmy wszyscy w salonie z Marckiem i jego znajomymi i robiliśmy to co zwykle. Usłyszeliśmy, że ktoś dobija się do drzwi. Chwiejnym krokiem poszedłem otworzyć. Okazało się, że to Emilie. Od razu wbiegła do środka ignorując mnie.
- Steven?! Czemu nie dawałeś żadnego znaku życia?! - zapytała.
Perkusista zwalił na podłogę dziwkę, która siedziała mu na kolanach.
- Mieliśmy trochę na głowie... - wyjaśnił i uroczo się uśmiechnął.
- Trochę na głowie?! Ja już widzę co wyście mieli! - krzyczała.
- Kochanie, spokojnie. - Adler wstał i próbował przytulić swoją dziewczynę.
- Nie odzywaj się do mnie! - krzyknęła ze łzami w oczach i wybiegła z domu.
- Masz przejebane stary... - powiedział Marck i poklepał blondyna po ramieniu.
- Przecież wiem. - odparł smętnie perkusista i napił się Nightraina.
- Slash, rusz się po wódkę. - wydał polecenie Axl.
Gitarzysta był już mocno napruty, ale grzecznie wstał i zataczając sie ruszył w stronę kuchni. Wracając nagle upadł na środku pokoju, a butelka z alkoholem, którą trzymał potłukła się.
- Cholera... Tyle się zmarnowało... - jęczał Marck.
- Slash? - Vivien zaczęła potrząsać mulatem - Słyszysz mnie?!
- Spokojnie, tylko zasłabł. - uspokajał jakiś ćpuński kolega naszego sąsiada.
- "Tylko". - ironizowała Viv - Duff, pomóż mi go przenieść do pokoju.
Zaczęliśmy targać gitarzystę na górę. Czego on się nażarł, że był taki ciężki?!
- Co się dzieje...? - wybełkotał Slash, gdy układaliśmy go na łóżku.
- Nic. Śpij Saulie. - powiedziałem.
- Duffy, mój skurwysynie! - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem przyciskając do siebie - Jak ja ciebie kurwa kocham!
- Pomóż. - szepnąłem do Viv.
Pomachała mi tylko, gdy wychodziła. Zajebiście.
- Duffy... Po co nam dziwki?! Po co my tyle pijemy?! Musimy wrócić na ścieżkę Pana! - gadał od rzeczy Slash.
- Hudson, dusisz... - próbowałem się wyrwać z uścisku.
Jak na taki stan upojenia alkoholowego w jakim znajdował się Saul to był śilny. Nawet bardzo.
- Duffy... Musimy jechać do Francji! - pierdolił głupoty gitarzysta.
- Po chuja? - zapytałem.
- Tam są dobre rogaliki! - odpowiedział radośnie.
Po chwili usłyszałem chrapanie. Śpi! Delikatnie wydostałem się spod jego ramienia i po cichutku wyszedłem z pokoju. Gdy schodziłem ze schodów coś mi się pojebało z kolejnością stawiania nóg i po prostu z nich spadłem.
- Kurwa no. - zakląłem po cichu.
Zorientowałem się, że z kilku przyjaciół Marcka zrobił się tabun ludzi i chwileczkę... Metallica wbiła nam na chatę! No to teraz się zacznie... Tym bardziej, że mocno wstawiony James przystawiał się do pół-przytomnej Caroline, a Axl przez to dostawał kurwicy. Podniosłem się i usiadłem obok Vivien.
- Mała... Dawaj na górę pójdziemy. - mówił Hetfield do blondynki, która siedziała u Axla na kolanach.
- Łapy precz od mojej dziewczyny! - powiedział nieco głośniej wokalista naszego zespołu.
- Pytał cię ktoś o zdanie? - James zwrócił się do Rosea - Nie! Więc zamknij mordę i siedź cicho.
Zaraz się zacznie.
- 3.. 2.. 1.. - szepnąłem Viv na ucho.
I kiedy wypowiedziałem "1" Axl zdjął z siebie swoją pijaną dziewczynę i popchnął Jamesa.
- Rudy, spokojnie... - Izzy pociągnął wokalistę za rękę.
- James, ty to się nigdy nie nauczysz. - śmiał się Kirk.
Cały poranek i część popołudnia spędziliśmy w naszym domu na chlaniu i ćpaniu, potem towarzystwo zaczęło zbierać się do siebie. W sumie nic ciekawego się nie działo przez ten czas oprócz tego, że Axl chciał 3 razy pobić Jamesa. 
---------------------------------
*perspektywa Stevena*
---------------------------------
Wszyscy byliśmy najebani, ale mimo to wciąż myślałem o Emilie. Muszę do niej iść! Ale tak samemu po pijaku nie da rady.
- Slash! - krzyknąłem i wskoczyłem gitarzyście do łóżka.
- Duffy? Już jesteśmy we Francji? - zapytał.
- Nie, rusz się! Idziemy do Emilie! - oświadczyłem radośnie.
Saul przy mojej lekkiej pomocy zwlekł się z łóżka. Szliśmy pod ramię wpadając co chwila na przechodniów lub latarnie. Zapukałem do drzwi Emilie.
- Steven? - zdziwiła się na mój widok - Moja matka tu jest, a ty jesteś pijany! Idź stąd!
- Emilie, kto tam jest? - usłyszeliśmy damski głos z głębi mieszkania.
- Idźcie stąd... - wyganiała nas brunetka.
Dobiegło nas stukanie obcasów.
- Kim panowie są? - zapytała kobieta w średnim wieku.
Była szczupła i nawet ładna. Może dlatego, że byliśmy mocno pijani i naćpani...
- Ja jestem chłopakiem pano córki. - oświadczyłem dumnie - A to jest mój przyjaciel!
Nie czekając na zaproszenie wtoczyliśmy się do środka. Saul mnie puścił i czy ja dobrze widzę?! On zaczyna macać jej matkę! O kurwa...
- Steven, potem porozmawiamy. Idźcie stąd... - powiedziała błagalnie Emilie.
- Pogadajcie teraz! Ja z tą piękną kobietą pójdziemy do sypialni i się nią tam zaopiekuję! - odezwał się radośnie Slash i zaciągnął mamę Emilie do sypialni.
Panie Boże spraw, aby jej nie przeleciał...
- Skarbie, przepraszam... - powiedziałem i uklęknąłem przed moją dziewczyną na kolanach.
- Wstań, nie rób cyrku. - położyła swoje ręce na moich ramionach - Już się nie gniewam.
Przytuliłem ją. Szybko poszło. Nagle... Usłyszeliśmy rytmiczne pukanie w ścianę.
- Nie mów mi, że oni to robią. - odezwała się Emilie.
Tylko się uśmiechnałem. Jednak ją przeleciał. Po około 20 minutach wyszli zadowoleni z sypialni.
- Wracamy? - zapytał Slash.
- Wpadniesz wieczorem? - spytałem Emile.
- Nie mogę. Jutro na pewno przyjdę. - odpowiedziała i pocałowała mnie.
- Czy ty posuwałeś jej matkę? - zapytałem przyjaciela, gdy wyszliśmy.
- Stary... Ona była zajebista! Chesz to ci opowiem! - rozradował się Slash.
Wracając słuchałem opowieści erotycznych Saula.

NASTĘPNEGO DNIA
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*perspektywa Duffa*
---------------------------------
Obudził mnie dziwny hałas w moim pokoju.
- Sto lat skurwysynie! - krzyknął Slash.
Kiedy usiadłem na łóżku, aby ogarnąć co się dzieje zostałem czymś obrzucony. Jak się potem okazało był to tort.
- Co do chuja? - zapytałem.
Rozejrzałem się. Przede mną stała cała paczka w dziwnych kapelusikach. 
- Najlepszego Duffy! - krzyknęła Vivien.
- Rany, dzieki... - zmieszałem się lekko.
Ale mnie zaskoczyli! Myślałem, że zapomnieli, a tu proszę!
- Wieczorem jest impreza z okazji twoich i Axla urodzin! - zacieszł Popcorn - Emilie też będzie!
Wstałem z łóżka i zszedłem na dół. Wszystko w salonie było do góry nogami! Nawet telewizor i komoda. Po prostu wszystko!
- Kto to zrobił? - zapytałem.
Każdy po sobie spojrzał i tylko Izzy się śmiał.
- Izzy, ty cwelu! Nie spodziewałam się tego po tobie! - powiedziała Vivien i też zaczęła się śmiać.
- Bo wiesz... Izzy to taki geniusz zła. - odezwał się Axl obejmując ramieniem brunetkę.
Car najwyraźniej się to nie spodobało, bo pociagnęła Rudego za włosy.
- Aaała... - syknął z bólu.
Blondynka uśmiechnęła się triumfalnie. Zobaczyłem, że w kuchni stoją gotowe naleśniki i omlety A'la Slash.
- Smacznego! - zaprosił nas do kuchni gitarzysta.
Zaczęliśmy jeść.
- Izzy, nie uważasz, że to dziwne? - zapytał Saul, gdy skończyliśmy.
- Ale co? - odpowiedział pytaniem na pytanie Izzy.
- No to, że nawet za Adlerem latają laski, a ja jestem sam... - wytłumaczył mulat.
- A mama Emilie? - spytał Steven.
- To kobieta po 50! Stary ogarnij się trochę. - skrzywił się Slash.
- Spoko stary! - wtrącił się Axl - Na imprezie będą panienki! Trzymaj się mnie, a na pewno kogoś sobie znjadziesz!
Zobaczyłem, że Caroline ściska mocno w ręce widelec.
- Odłóż to. - szepnęła Viv do przyjaciółki.
- Ta... Ale ja chcę kogoś na dłużej, a nie na jedną noc. - kontynuował Slash.
- To ci się znajdzie taką na dłużej. Ze mną nie zginesz! - powiedział radośnie Axl i poklepał gitarzystę po ramieniu - Tak jak wtedy, gdy wracaliśmy z imprezy u Marcka!
Caroline jebnęła sztućcami o stół i wściekła wyszła z kuchni.
- Ty to jesteś naprawdę popierdolony. - skomentowała Vivien i poszła za blondynką.
Axl tylko się uśmiechnął.
- Rose to było nie w pożądku. - odezwał się Izzy - Przecież to twoja dziewczyna.
- Daj spokój. - zaśmiał się Rudy - Ona wie, że żartuję.
- Nie wydaje mi się. - powiedział rytmiczny.
- A ty co kurwa?! Najmądrzejszy na świecie?! - Axl wstał i złapał chłopaka za koszulę.
- Rose, spokojnie. - usadziłem wokaliste na miejsce.
- Z wami to taka rozmowa! - powiedział i wyszedł z kuchni.
- Dziś na imprezie będzie przyjaciółka Emilie. Nazywa się Michelle Young. Może ona ci się spodoba. - odezwał się Popcorn.
- Czekaj... - zamyślił się Slash - Chodziłem z nią do gimnazjum! Jej ojciec gra w pornolach. - zaśmiał się - Ostatnio z Izzim byliśmy u niego po towar i nam opowiadał. Pamiętasz?
Rytmiczny skinął głową.
- Grubo! Może da nam pooglądać! - entuzjazmował się Steven.
- To o której się wszystko zaczyna? - zapytałem zmieniając temat.
- O 21. - odpowiedział Izzy.

WIECZOREM
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Poszliśmy do Marcka. Dziwki wysypywały się drzwiami i oknami, a na ścianie ktoś napisał sprayem: "WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO SKURWYSYNY!!!". Cały Marck. Oczywiście nie brakowało alkoholu, dragów i głośnej muzyki. A dodatkową atrakcją były sypialnie, które na ten wieczór służyły za miejsce schadzek. Slash i Steven gadali z Emilie i jakąś dziewczyną, pewnie to ta Michelle. Spojrzałem w drugi koniec pokoju - Axl przepraszał Caroline za jego "przechwałki".
- Zatańczymy? - zapytała Vivien.
- Przecież wiesz, że nie umiem. - ociągałem się.
- Nauczę cię! - krzyknęła radośnie i złapała mnie za rękę.
Zaczęliśmy tańczyć. Chyba nawet dobrze mi szło.
- Trzymajcie. - Marc wręczył nam jakieś drinki.
Mocne to cholerstwo. I dobrze. Po przetańczeniu 3 piosenek z płyty Aerosmith postanowiliśmy usiąść przy przyjaciołach. Najwyraziej Car i Axl już się pogodzili, bo blondynka siedziała mu na kolanach. Slash gadał z Michelle, która chichotała ze wszystkiego co mówił, nawet jeśli nie było to nic śmiesznego. Izzy nalał nam do szklanek whisky. Jak to w naszym zwyczaju przepiliśmy całą imprezę. W między czasie Car i Axl odwiedzili jeden z pokoi Marcka. Podobnie Steven i Emilie. Koło 2 w nocy Slash poszedł z Michelle do naszego domu. 
- My też się zwijamy. - powiedział Steven i wyszedł ze swoją dziewczyną.
Pewnie noc spędzą u niej. Zostało nas tylko pięcioro. Marck doniósł nam LSD i kokainy, żeby jak to on powiedział "nam się nie nudziło". Zwykliśmy nie mieć umiaru, więc wszyscy się najebaliśmy, naćpaliśmy i Bóg wie co jeszcze.
- Duff, chodźmy do domu. - szepnęła mi na ucho Vivien.
- Dobrze. - odpowiedziałem.
Brunetka złapała mnie za rękę. Szliśmy w ciszy. Odprowadziłem ją pod sypialnie i już miałem iść do swojej, ale zatrzymała mnie.
- Wejdź. - zaprosiła mnie.
Posłusznie wszedłem. Viv ściągnęła z siebie koszulkę i zaczęła mnie całować.
- Jesteś pewna? - zapytałem odgarniając jej włosy za ucho.
- Przeleć mnie! - uśmiechnęła się i zaczęła majstrować przy moich spodniach.
Żebym potem tego nie żałował... Ale ta noc... Ona była cudowna! Grzmociliśmy się jak pierdolone króliki, a jej było mało i mało. Musiałem zaspokoić pannę w potrzebie, nie?


4 komentarze:

  1. Zajebiste! Znowu będę czekać na kolejne xd W takim momencie skończyć! Męczysz nas xdHaha czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopisałabym coś jeszcze, ale tyle dni pisałam ten rozdział, że nie chciałam przedłużać ;)

      Usuń
  2. Nie wiem czemu, ale mój wczorajszy komentarz się nie dodał. :< No nic, napiszę wszystko jeszcze raz.
    Strasznie się cieszę, że w tym rozdziale mogłam przeczytać choć trochę z perspektywy Duffa i Vivien. Tak, niby Axl i Caroline są moją ulubioną parą tutaj, ale jakaś odmiana nigdy nie zaszkodzi, prawda? Widzę też klimat urodzinowy, jak na większości gunsowych blogów w tych dwóch dniach, ale przecież wyrażamy nasze uwielbienie do chłopaków jak tylko możemy. :) No i wiedziałam, wieeeeedziałam, że Slash uwiedzie mamuśkę! W sumie póki cierpi na samotność, mama Emilie to całkiem dobra alternatywa :D Chociaż pojawiła się nowa bohaterka - Michella, z którą jak przypuszczam, połączy go coś więcej niż znajomość z liceum.
    Największy ubaw miałam przy ostatnim zdaniu. "Grzmociliśmy się jak króliki", niezłe! Tym bardziej, że czytając to wokół mnie kicał mój mały króliczek, a ja automatycznie wyobraziła sobie Duffcia z króliczymi uszami i ogonkiem, robiącego takie tam róże rzeczy... nie ważne jakie xD W każdym razie - niezapomniany widok!
    Dziś nieco krócej niż zwykle, ale nie potrafię wykrzesać z siebie nic więcej godnego publikacji :< Standardowo pozdrawiam i czekam na rozwój wydarzeń. :)

    PS. Zapraszam Cię na mojego bloga (którego wreszcie udało mi się ogarnąć!), gdzie pojawił się prolog - http://bittersweetcalifornia.blogspot.com/
    Mam nadzieję, że wpadniesz i wyrazisz swoją opinię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno będę wpadać na Twojego bloga :D a ten prolog jest świetny :D wiedz, że jesteś w moich zakładkach ;d

      Usuń