KATAKLIZM - kontynuacja
---------------------------------
- Kochani. - uśmiechnęła sie sztucznie blondynka - Co to do jasnej kurwy ma być?!
Dziewczyna cisnęła zmiętym aktem urodzenia na środek stołu. Jej matka niepwenie wzięła go do ręki i przeczytała. Posłała porozumiewawcze spojrzenie swojemu mężowi i podała mu kartkę. Mężczyzna odchrząknął i skierował kartkę w stronę moich rodziców.
- Chyba wiemy co to jest. - powiedziała grobowym tonem moja matka.
- No to słucham. - powiedziała wściekle Caroline i podparła sie pod boki.
- Córciu... - zaczęła niepewnie jej mama.
- Córciu? - prychnęła blondynka - W dupe sobie wsadź tą córcie. Co to ma być?!
- Nie wiedzieliśmy kiedy wam o tym powiedzieć... - odezwał sie cicho jej ojczym.
Car poczerwieniała na twarzy. Dłonie zgięła w pięść, a szczęke mocno zacisnęła. Najwidoczniej nie spodobała jej sie taka odpowiedź. Chyba już wiem co miał na myśli Izzy, gdy mówił, że jak sie wścieka to wygląda, jakby jej miała wybuchnąć głowa... Dziewczyna wzięła głęboki wdech, aby sie uspokoić.
- Jesteście kłamcami i tyle! - krzyknęła.
Całą rozmowę oglądałam z zainteresowaniem. Nie zamierzam sie w nią mieszać... Jak na razie Car chyba daje sobie rade sama.
- Caroline! - oburzyła sie jej mama.
- A ty to siedź cicho! - wrzasnęła do swojej rodzicielki - Najpierw od razu po śmierci taty znalazłaś sobie tego przydupasa, potem zagrażam waszej idealności i wysyłasz mnie do szkoły wojskowej, a teraz wychodzi na to, że mam siostre! Jakieś jeszcze rewelacje?! - wygarnęła wszystkie swoje myśli.
Wszystkich dookoła zatkało. Nawet mnie.
- To wasza wina! - kontynuowała.
- Dość tego! - zdenerwował sie "on" - Nie mogliśmy dopuścić, żeby Amy była jak ty! Twój kochany ojczulek szlajał sie po klubach i zdradzał twoją matke! Nie pamiętasz go, bo miałaś tylko 4 lata. Masz po nim geny! Nasza Amy ma przed sobą przyszłość! Nie zepsujesz jej życia tak jak sobie zepsułaś!
U Caroline pojawiła sie furia w oczach. Miałam wrażenie, że zaraz dokona mordu na całej swojej rodznie.
- Amy idziemy. - warknęła.
Posłałam jej pytające spojrzenie.
- No rusz sie. - poganiała mnie.
Wstałam od stołu i ruszyłam za nią do wyjścia. Dziewczyna usiadła za kierownicą. Tym razem nie włączyła radosnych piosenek i nie śpiewała. Siedziała skupiona i nic nie mówiła. Czerwony odcień nie opuszczał jej twarzy. Wolałam jej jeszcze bardziej nie denerwować. Zatrzymałyśmy sie przed domem. Dziewczyna sie rozpłakała. Nie wiedziałam jak mam sie zachować. Położyłam rękę na jej ramieniu.
- Zostaw mnie... - powiedziała przez łzy.
- Car... - starałam sie ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałam jak.
- Po prostu odejdź... Chce być sama. - poprosiła.
Posłusznie opuściłam samochód i weszłam do domu. Skierowałam sie do kuchni. Nie sądziłam, że sprawy tak sie potoczą. Musze to jakoś odreagować. Cała sie trzęse. Zajrzałam do lodówki. Tylko wódka. Wziełam jedną butelke i upiłam kilka łyków. Obrzydlistwo. Nie wiem jak oni mogą pić to prawie codziennie. Odstawiłam alkohol na miejsce. Usiadłam przy stole i czekałam, aż wróci Car. Martwie sie o nią. Po około pół godzinie weszła do kuchni. Miała rozmazany makijarz i wypieki na policzkach. Nigdy jej nie widziałam w takim stanie.
- Musimy pogadać. - powiedziała i dosiadła sie do mnie.
Nerwowo bawiła sie palcami u rąk.
- Twój... Ekhm... Niedoszły ojciec chyba miał racje. - wbiła wzrok w blat stołu - Nie chce, żebyś przeze mnie nie skończyła studiów. Nie możesz być jak ja.
Zaskoczyła mnie takim stwierdzeniem. Nie wiedziałam jak na to zareagować. Przecież ja tak nie uważam!
- Nie mów tak. - oburzyłam sie - Skończe studia. I nie jesteś jakimś potworem, żebyś tak uważała. Umiem sie kontrolować i dam sobie rade. Ty też na pewno to potrafisz.
Dziewczyna przez chwile myślała nad moimi słowami.
- Chyba masz racje. - lekko sie uśmiechnęła.
Przytuliłam ją. Dobrze, że teraz mam kogoś takiego jak ona.
---------------------------------
*perspektywa Stevena*
---------------------------------
Tak... Nareszcie coś się działo. Wiedziałem, że ukrycie się w szafie Hudsona to dobry pomysł. Brawo panie Adler. Jest pan coraz bliżej rozwiązania tej brutalnej zagadki i ocalenia ludzkości. Poczekałem aż Saul wyjdzie z pokoju i opuściłem szafe. Na podłodze pod drzwiami ciągle leżały żyrafo gacie. Zaśmiałem się. Ten koleś to miał dopiero fantazje. Muszę śledzić Saula. To moja największa szansa. Szybko założyłem mój strój detektywa. Jestem gotowy. Ukryłem się w kuchni i obserwowałem go. Łaził w kółko i mamrotał jakieś głupoty pod nosem. Jakby nie mógł po prostu wyjść z domu i iść na spotkanie ze zboczeńcem, żeby uprawiać żyrafowy seks. Chyba będę musiał trochę poczekać. Byłem taki zmęczony... Oparłem się na ścianie i zasnąłem. Po jakimś czasie obudził mnie trzask drzwi. Rozejrzałem się. To Saul wyszedł. Czas zacząć go śledzić. Szedłem za nim cały czas po jakiś krzakach. Nie chciałem żeby mnie zauważył. Skręcił w jakąś boczną uliczkę. Fuj. Paskudnie tam. Jebie jakimś okropieństwem z kilometra. Dlaczego ten zbok wybrał to miejsce? Może chce zamordować Saula? O nie... Wystraszyłem się. Muszę temu zapobiec. Zacząłem zbierać kamienie i odłamki szkła. Jak tylko się pokarze to rzucę tym w niego. Muahaha... Pożałuje wszystkiego co nam zrobił. Ukryłem się za kontenerem na śmieci i czekałem na tego drania.
W TYM SAMYM CZASIE
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*perspektywa Slasha*
---------------------------------
Cały czas sie trząsłem. Tak bardzo bałem się tam iść. A jeśli coś mi zrobi? Zaczynałem żałować, że sie na to zgodziłem. Jednak teraz nie miałem już wyjścia. Skręciłem w jedną z uliczek. To tu. Może jednak sie wycofac? Wciąż miałem wątpliwości. Dasz rade Saul. W myślach dodałem sobie otuchy i wszedłem w głąb uliczki. Rozejrzałem sie. Nie było go. Uff... Usiadłem pod murem i czekałem chociaż miałem nadzieję, że sie nie zjawi.
- Saulie... Misiaczku... - usłyszałem po chwili jego pełen pożądania głos.
Szybko podniosłem sie na nogi.
- Nie. - powiedziałem.
Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Co "nie"? - przybliżył sie na niebezpieczną odległość.
- Daj mi spokój... - odsunąłem sie od niego.
- Sprzeciwiasz mi sie?! - warknął i złapał mnie za koszulke.
Ze strachu nic nie odpowiedziałem.
- Już ci sie nie podobam, misiaczku? - jego głos złagodniał, a łapy znalazły sie w moich gaciach.
Zacząłem sie wyrywać.
- Ciii... - przyparł mnie do muru - Zaraz ci sie spodoba. - usmiechnął sie pedofilsko.
- Spierdalaj. - powiedziałem.
Znów próbowałem go odepchnąć.
- Nie lubie kiedy mi sie sprzeciwiasz. - warknął.
Nagle poczułem uderzenie jego silnej ręki na policzku. Au...
- Puść mnie! Puść! - piszczałem.
Próbowałem go ugryźć, jednak złapał mnie za włosy i uderzył moją głową o mur.
- Uspokój sie, misiaczku. - wysyczał przez zęby.
Przez chwilę pozwoliłem na jego macanki, a pózniej znów zacząłem sie szarpać. Chciałem uciec. I nagle jego uścisk złagodniał, a on zatoczył sie i upadł. Stałem i gapiłem sie niewiedząc co sie stało. Czy ja go zabiłem? O nie... Patrzyłem na bezwładne ciało z niedowierzaniem.
- Chodz. - usłyszałem.
Poczułem, że ktoś ciągnie mnie za rękę. Zbladłem i odwróciłem sie.
- Steven co ty tu robisz? - spojrzałem zdziwiony na blondyna.
- Ratuje ci dupe. - stwierdził.
Perkusista zaczął mnie ciagnąć do początku uliczki.
- Czy... Czy on? - zapytałem.
Nie chciałem, żeby mój przyjaciel okazał sie morderca.
- Nie. Ale jego marny los nie powinien cie interesować.- powiedział.
Zaczął kierować mnie w strone klubu.
- Musisz sie rozluźnić. Troche wódki ci sie przyda. - usmiechnął sie do mnie i weszliśmy do lokalu.
Ma racje. Mam ochote sie upić i obudzić gdzieś z dala od tego zboczeńca.
---------------------------------
*perspektywa Axla*
---------------------------------
Tak dłużej być nie może. Kirk zjebał mi plany! Musze jakoś odzyskać Caroline. Kurwa. Teraz raczej podstępem jej nie dostane. Może zaczne zgrywać smutnego chłopca i rzuci sie w me objęcia? Tak. Na pewno to na nią zadziała. Musze odzyskać swoją kobietę. Nikt nie może jej mieć, tylko ja. Jestem mistrzem w knuciu! Axl Rose - wirtuoz intryg. Pięknie brzmi! Po za tym nie chce być sam... Poszedłem do naszej wspólnej sypialni. Car leżała twarzą w poduszce i wydawała z siebie dziwne odgłosy. Nie zauważyła jak wszedłem do pokoju. Spuściłem głowe i odchrząknąłem. Nie zareagowała. No jak tak można MNIE ignorować?! Ale nie czas sie wściekać. Teraz musze ją jakoś udobruchać.
- Car... - odezwałem sie najbardziej czule jak tylko umiałem.
Dziewczyna podniosła głowę i spojrzala na mnie. Miała rozmazany makijarz i o kurwa... ryczała!
- Wypierdalaj Rose. - syknęła.
Hm, chyba nie ma humoru. Może jak już zrozumie swój błąd w tym, że mi nie uwierzyła wtedy poprawie jej go zaspakajając jej erotyczne marzenia. Mm... Może by tak w kuchni na mini stole? Rose ogarnij sie! Potem sobie bedziesz myślał o ruchaniu. Teraz masz udawać niewiniątko. Spojrzałem dziewczynie w oczy.
- Naprawdę cie przepraszam. Głupio wyszło. - powiedziałem.
Dziewczyna wzięła głeboki oddech.
- Między nami koniec. - odezwała sie słabym głosem.
- Zaraz, co?! Bo chyba sie przesłyszałem. - nie mogłem w to uwierzyć.
Jak to?! Ona tak po prostu ze mną zrywa?!
- Nie przesłyszałeś sie. - odpowiedziała spokojnym tonem - Mam tego dość. Ciągle myślisz o sobie.
Zaraz co?! Co do jasnej kurwy ona pieprzy?! Przecież ja dbam o nią! Nigdy jej nie odmawiam jak chce sie ruchać, a ja jestem zmęczony po koncercie! Zacisnąłem dłonie w pięść. Ciężko mi sie oddycha. Poczułem przypływ agresji. Posłałem nienawistne spojrzenie Caroline.
- Pożałujesz tego! - ryknąłem i wybiegłem najpierw z jej pokoju, a później z domu.
Nie wierze! Kurwa nie wierze! Te przyjeby z Metallicy namieszały MOJEJ Car w głowie! Jak mogli?! Co ja im zrobiłem?! No nic! Czyli... Nie. To niemożliwe. Jestem teraz sam? Tak bez nikogo? Kto mnie w nocy przytuli? Kto mi będzie szeptał przed snem, że jestem najlepszy? Straciłem Car? Oo nie! Ja im tego kurwa nie daruje! Te chuje knują w tajemnicy i chcą mnie zniszczyć! James jest zazdrosny, że lepiej śpiewam! Jeste w ogóle od niego lepszy! Co za tępy jebany chuj! Tak sobie ze mną pogrywa?! To teraz niech sie martwi o swoją dupe! Jak go spotkam to zamorduje na miejscu!
Ten rozdział dzieli się na cztery perspektywy. Jest trochę krótszy niż poprzednie, co pozwala mi na dokładne skomentowanie każdej perspektywy. xDDD
OdpowiedzUsuńNo, Car się wkurzyła. Na jej miejscu też bym tak zrobiła. No, bo kurwa oszukiwanie przez cale życie. I tej jej ojczym, jakiś przydupas, myśli że jak jest z matką Car i Amy, to wolno mu rządzić życiem tej drugiej, "Nie mogliśmy dopuścić by Amy była taka jak ty!". Pff, żałosne tłumaczenie gościa, który uznaje się za pana.
Hahaha, Steven jako detektyw. Ten wątek po prostu mnie rozpieprzył. Lezę i nie wstaję. Dobrze, że poszedł za Slashem, bo nwm jak by to się skończyło. Pewnie zboczuch zgwałciłby naszego Mulata, jak to (jak przypuszczam) zrobił z Duffem.
Hahha, Slash taki zaskoczony, jak Stevie przyszedł! Powinien dziękować mu na kolanach! Mam nadzieję, że nie ukryje się, jak Duff, pod łóżkiem. xDDDDD
Axl! WRESZCIE mu się dostało! Wreszcie Car się wkurwiła i z nim zerwała! Bo on naprawdę myśli tylko o sobie. Tak jak wtedy, kiedy prawie zabił Izzy'ego. Dobrze mu tak, może w końcu zrozumie.
No. ten rozdział jest zajebisty, a emocje, kurwa, pisz szybko następny, bo wybuchnę!!!! :********
Weny <33333333 :********
Zgadzam sie z Tobą co do Car :D dziewczyna ma charakterek, trzeba przyznać XD
UsuńAgagaga znowu spoilerujesz mi rozdziały! XDDDD ah i Stevenek oczywiście dzielny detektyw nie zawodzi :D
Oni oboje sie ukrywają pod łóżkami XD
Dokładnie! :D osobiście nie znosze Axla XD (pff ale ze mnie fanka XD) ale taka prawda, że jest głupią rudą pizdą XD
Nowy rozdział jutro :D
52 o Guns u mnie
UsuńDziękuję Steven!!! Uratowałeś Slasha!!!
OdpowiedzUsuńA rodzice Caroline są pojebani. No jak tak można traktować własne córki???
Axl to by tylko o ruchaniu myślał. Ale mógłby się już pogodzić z Car.
Całość jak zwykle zajebista. Czekam.na następny rozdział. 70 rozdział.
Steven bohater, jeeej :D
UsuńTeż tak uwarzam, ale akcja musi być XDD
Jak ja razie na zgode sie nie zanosi ;) zobaczysz w nowym rozdziale :D
Nowy rozdział jutro :D
Stevenek, mój mały detektyw uratował Saula. Słodko. Jego narracja jest urocza. Rzygam tęczą c:
OdpowiedzUsuńZboczeniec mnie intryguje.
czekam na kolejny, u mnie nowy c:
Weny <3
Ja też rzygam tęczą XDDDD
UsuńZobaczysz za kilka rozdziałów co sie dzieje z tym zboczeńcem XDDD
Nowy rozdział jutro XD
Ekstremalny, obfity w emocje rozdział 51 o Gun N Roses. Czytaj jak masz mocne nerwy.
OdpowiedzUsuńWkurwiona Car, nic dziwnego...tacy rodzice to koszmar. Steven był, jest i będzie geniuszem, zajebisty przyjaciel i komik. Dzięki niemu Slash uratowany uff... Axl jest dupkiem ale tak było zawsze. Natomiast śmieszy mnie jego spojrzenie na siebie np. "James jest zazdrosny, ze lepiej śpiewam! Jestem wogóle od niego lepszy!"itp... hahahahaha
OdpowiedzUsuńWeny i czekam na kolejny ;)
Slash uratowany, a Car w końcu zerwała z tym zjebem, czyli... ŚWIĘTUJEMY! :D Czekam na rozdział 70. ;) i zarządzam, że Car ma się brać za Jamesa, bo jak nie ja to zrobię :P
OdpowiedzUsuń