piątek, 13 czerwca 2014

R. 68

Przpraszamy za tak długi czas oczekiwania na rozdział, ale poprawy i takie tam XD ale w tym rozdziale będzie troche historii Caroline i tego typu pierdoły XDDD czas na WIEEELKI KATAAAKLIZM XD

Aha, no i jeszcze jedno XD polecamy nic nie jeść i nie pić w trakcie czytania XD

*perspektywa Caroline*
-------------------------------------
Siedzimy sobie u chłopaków z Mety. Amy ciągle nic nie mówi. Ja też jestem w kiepskim nastroju. Lars i Kirk próbują poprawić nam humory przedrzeźniając Jamesa. Przyjemnie szumiało mi w głowie od wypitego alkoholu.
- Ide zapalić. - rzuciłam do Viv biorąc od niej wspólną paczkę fajek.
Poszłam na taras na tyłach domu. Za mną jak cień podąrzył James. Odpaliłam papierosa. Zimne nocne powietrze troche mnie otrzeźwiło. Chłopak oparł sie plecami o budynek i przyglądał mi sie.
- Pięknie wyglądasz w tym świetle. - odezwał sie niskim, głębokim głosem.
- James... - skrzywiłam sie.
To nie był najlepszy moment na jego zaloty. Po głowie chodziły mi wybryki Axla i dziwne zachowanie Amy. Zdecydowanie nie miałam ochoty na gierki ze strony Hetfielda. Zaciągnęłam sie papierosem. Chłopak podszedł do mnie i odgarnął moje włosy za ucho. Uśmiechnął sie pogodnie.
- Zostaw Axla... - zaczął mi szeptać do ucha - Przecież widze, że źle ci z nim. Ja będę o ciebie dbał.
Przez chwile w mojej głowie zaczęły pojawiać sie wątpliwości co do mojego związku. Zaraz... Czy on w ogóle jeszcze istniał?
- To nie takie proste... - wyznałam szczerze.
Chłopak spojrzał mi w oczy. Podszedł jeszcze o krok i złapał mnie w talii. Chyba chciał mnie pocałować, więc szybko sie cofnęłam.
- Przemyśl to jeszcze. - uśmiechnął sie ciepło i wrócił do środka.
I co ja mam teraz zrobić? Głupi Axl. Głupi James. Głupia miłość. Nie chce już siedzieć u chłopaków z Mety, ale do domu też nie wróce, bo jest tam Axl. Chyba nie mam innego wyboru i zostać tutaj...
-------------------------------------
*perspektywa Duffa*
-------------------------------------
Po chwili zjawił sie ten tajemniczy typek.
- Gotowy? - zapytał.
- Jasne. - wzruszyłem ramionami.
Ciemność.
Co sie dzieje?
Czy ja już umarłem?
Ee, chyba jednak nie.
Coś tu strasznie jebie...
I zimno mi.
Otworzyłem jedno oko.
- Co jest? - odezwałem sie zamroczonym głosem.
Leżałem przy śmietniku obok naszego domu. Słońce właśnie wschodziło. Dlaczego nie mam na sobie spodni i gaci?! Jestem ubrany w t-shirt i kowbojki... Wlazłem pośpiesznie do domu. Dlaczego mój fiut był na wierzchu? Co sie wczoraj działo? Nic nie pamiętam... W dodatku cholernie boli mnie głowa. Wziąłem ostatnią tabletkę aspiryny z kuchni poszedłem do siebie. Mam nadzieję, że sobie przypomne co robiłem i dlaczego mój interes był narażony na widok wszystkich dookoła.

RANO
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*perspektywa Stevena*
------------------------------------
Leżałem na kanapie pijąc piwo i odpoczywając po wczorajszym koncercie kiedy McKagan wpadł do domu blady i z gołą dupą.
- Człowieku, litości! - skrzywiłem się i zasłoniłem sobie oczy.
No co on odwala? Zniknął gdzieś po koncercie, a teraz przyłazi tu roznegliżowany. Po chwili wpadła mi do głowy jedna myśl. A może... 
- Duff, czy ty byłeś na gej party?! - wydarłem się wytrzeszczając oczy.
- Nieee! - usłyszałem płaczliwy głos blondyna dobiegający z jego pokoju.
Mam nadzieję, że się już ubrał. Poszedłem tam i otworzyłem drzwi. 
- Duff? - rozejrzałem się po pomieszczeniu.
- Ciiii... - usłyszałem spod łóżka.
- Co ty tu kurwa robisz?! - wyciągnąłem go stamtąd za blond kłaki. 
- Ciszej, on może tu być... - wyszeptał rozglądając się z przerażeniem.
- Kto kurwa? Ten sam świr od Saula? Daj spokój, bo się bardziej spedalisz! - odruchowo strzeliłem mu w twarz.
Zamknął oczy i dopiero po chwili odpowiedział.
- Musisz mi pomóc. - powiedział poważnie.
Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.
- Widziałem go. Pomożesz mi go odnaleźć. Złapiemy frajera! - zaczął się psychicznie śmiać.
- Duffy, nie wiem co on ci dał, ale lepiej się połóż i odpocznij. - popatrzyłem na niego z politowaniem.
Mam nadzieję, że to nietrwały uszczerbek na jego psychice. Kiedy będzie w lepszym stanie chętnie mu pomogę. Zawsze chciałem być detektywem. Mrożące krew w żyłach zagadki i ja - Steven Adler rozwiązujący je. Tak, to by było coś. Kiedy tylko Duff zaśnie, ja zacznę przygotowywać się do naszej misji. Muszę dopilnować, żeby nikt inny oprócz McKagana o niczym nie wiedział. Najpierw poszedłem po taki wyjebany detektywistyczny płaszcz i kapelusik. Muszę wyglądać profesjonalnie. Na ulicy lustrowałem każdego wzrokiem. Nigdy nie wiadomo kto jest zamieszany w tę intrygującą sprawę. Od dziś mam na uwadze wszystkich i wszędzie. Przecież jak spuszczę kogoś z oczu może popełnić zbrodnię, a ja muszę dbać o bezpieczeństwo moich przyjaciół. Z fajką w ustach wróciłem do domu i usiadłem na fotelu w salonie. Dym z papierosa dodawał tajemniczej atmosfery. Jak tylko wróci reszta ofiar zboczeńca, zabiorę się za zbieranie zeznań. Śledztwo uważam za rozpoczęte.
-------------------------------------
*perspektywa Slasha*
-------------------------------------
Mmmm Rosalie nago opala się na łące... Jest taka seksowna, a ja robię jej zdjęcia. Uśmiech się do mnie tak cudownie. O kochanie...
- Hudson paczka do ciebie! 
Kurwa kto tak wrzeszczy... Otworzyłem jedno oko i zauważyłem Viv.
- Poczekaj kochanie.n- pocałowałem poduszkę i au! 
Dostałem w głowę czymś ciężkim.
- Co ty odpierdalasz?! - wydarłem się na nią.
Pokazała mi język i wyszła. Ehh... Ciekawe co to za paczka. Zacząłem ją otwierać. O maskotka. Uśmiechnąłem się i wyjąłem zabawkę z pudełka. O chuju. To były żyrafo stringi. Ktoś sobie jaja robi? Cisnąłem tym cholerstwem o drzwi. Może to jednak do Duffa? Do niego by bardziej pasowało. Sprawdziłem napis na paczce. No kurwa. Wyraźnie napisano Saul Hudson. Ale od kogo to już nie. Bałem się, że to ON. Chwile... Na dnie pudełka leżał jeszcze jakiś liścik. Bałem się go otworzyć. Ręce mi drżały, gdy rozrywałem kopertę. Była obleśnie różowa. 
" Drogi Saulie.
Nie widzieliśmy się już długi czas. Bardzo za tobą tęsknię. Brakuje mi Ciebie tak bardzo. Kiedy nie ma Cię w pobliżu ogarnia mnie taka przeraźliwa pustka. To Ciebie pragnę najbardziej. Podniecasz mnie, oczarowujesz. Te twoje niewinne spojrzenia. To przez nie zakochuję się w Tobie coraz mocniej. Spotkajmy się dzisiaj. To tylko jeden wieczór a da mi tak wiele radości. Mam nadzieję, że przyjdziesz. Weź ze sobą ten uroczy upominek, który ci podarowałem. Jeśli nie, to cóż. Będę musiał przyjść do Ciebie. W Twoim pokoju też może być uroczo. Kiedy tylko przeczytasz ten list zadzwonię do Ciebie a ty powiesz mi czy się zgadzasz. Dobrze?
O kurwa... Nie miałem nawet czasu żeby chwilę pomyśleć co robić bo usłyszałem dźwięk telefonu. Odebrać czy zignorować? Bałem się. Jeśli nie odbiorę, wtedy tu przyjdzie. Nie chcę go tutaj! Przerażony odebrałem telefon.
- Gdzie? - wyszeptałem w słuchawkę.
Prawie zemdlałem kiedy znów usłyszałem jego głos. Był taki przerażający. Podał mi adres i godzinę a później rozłączył się. Tak bardzo nie chciałem tam iść, ale nie miałem wyboru.
-------------------------------------
*perspektywa Amy*
-------------------------------------
Koło 12 wróciłyśmy do domu. Chłopaki z Metallicy upierali sie, że musimy koniecznie spędzić u nich noc. Źle sie z tym czuje, że ukrywam przed Car prawdę. Jakby nie myśleć dużo w życiu przeszła. Nie dziwię sie, że jest jaka hmm... jest. Najpierw zmarł jej ojciec, a po chwili jej matka znalazła dla niej nowego ojczyma. Aż boje sie co będzie jak dowie sie, że ma siostrę. W dodatku przez większość życia nie znosiła mnie. Pewnie dlatego, że jej matka ciągle ją do mnie porównywała. Dopiero teraz można by powiedzieć, że zbliżyłyśmy sie do siebie. Poczułam szturchnięcie w ramie, ktore wyrwało mnie z przemyśleń.
- Zrobiłam ci herbatę. - powiedziała Car stawiając przede mną kubek.
- Dzięki. - zmusiłam sie do uśmiechu.
Chwilę siedziałyśmy w milczeniu. Blondynkę coś gryzło. Pewnie problemy z tym... Jak mu tam było? Alexem...? Axlem...? Nie ważne.
- Co sie dzieje? - odezwała sie po chwili.
- Nic. - odpowiedziałam szybko.
- No przecież widzę. - chyba sie troche zirytowała - Byłaś super grzeczną dziewczynką, a tu nagle uciekasz z domu i to w dodatku do nas, ciągle chodzisz przygnębiona i bardziej niż zwykle nic nie mówisz. Musiało sie coś stać.
- To chyba nie jest odpowiedni moment, żeby ci o tym mówić... - wyznałam.
Caroline miała swoje problemy. Nie chce jej teraz dodatkowo martwić.
- No powiedz. - naciskała.
Chyba z nią nie wygram. Chwileczkę... Z nią niestety nie da sie wygrać.
- Coś ci pokarze. - westchnęłam i zaczęłam prowadzić ją do swojego pokoju.
Nie musiałam już ukrywać sie u Izzyego, więc przeniosłam sie do mojego poprzedniego pokoju. Z szuflady biurka wyjęłam akt urodzenia i podałam go blondynce.
- Co to jest? - zapytała.
- Czytaj. - odpowiedziałam krótko.
Z nerwów cała w środku sie gotowałam. Nie wiedziałam jak na to zareaguje. Jest nieprzewidywalna. Mną to wstrząsnęło.
- Czy... - zaczęła, ale po chwili przerwała.
Wpatrywałam sie w nią tempym wzrokiem. Ja sama nie mogłam do końca jeszcze przyswoić tej informacji, a dla niej to na pewno duży szok.
- Ale... - znowu sie odezwała i ucięła w połowie.
Wzięła głęboki wdech.
- Daj mi chwilkę. - powiedziała i wyszła z mojego pokoju.
Usiadlam na łożku i nie wiedziałam co robić. Od kiedy tu pierwszy raz sie znalazłam coś we mnie sie zmieniło. Nie byłam tą samą Amy co zawsze. Przestałam być nieśmiała i zakochałam sie... Po chwili do pokoju weszła Caroline.
- Dobra. - odezwała sie stanowczym tonem.
Jestem pod wrażeniem. W jaki sposób zachowuje sie teraz spokojnie? Może w to nie wierzy? Nie takiej reakcji sie spodziewałam.
- Z tego co zrozumiałam mój zmarły ojciec to twój ojciec. - kontynuowała.
Pokiwałam twierdząco głową.
- I jesteśmy siostrami? - zapytała, aby sie upewnić.
- Na to wychodzi. - odpowiedziałam.
- I dlatego uciekłaś? - drążyła temat.
- Tak. - powiedziałam.
- Nic wcześniej nie wiedziałaś? - blondynka zasypywała mnie pytaniami.
Najwyraźniej w ten sposób odreagowywała nagły szok.
- Dowiedziałam sie pare dni temu. - odpowiedziałam.
- Rozumiem. - skomentowała.
Usiadła obok mnie na łóżku. Wpatrywała sie w podłoge i nad czymś myślała. Nagle na jej twarzy pojawił sie złośliwy uśmieszek. Nie wiedziałam jak na to zareagować. O co jej może chodzić?
- Car...? - speszyłam sie.
Blondynka posłała mi promienny uśmiech.
- Zbieraj sie. - klasnęła w dłonie - Odwiedzimy mój rodzinny dom!
No tylko tego mi brakowało... Ale nie chce niepotrzebnie irytować blondynki, więc posłusznie wzięłam kluczyki do mojego samochodu i ruszyłam za nią. Nie wyglądała na zdenerwowaną. Pozory często mylą... Pozwoliłam jej prowadzić. Włączyła radio i podśpiewywała lecące w nim piosenki wystukując rytm na kierownicy. Ja niestety nie miałam tak dobrego nastroju jak ona. Podjechałyśmy pod dom i podeszłyśmy pod drzwi. Blondynka chwilę sie zawachała zanim nacisnęła dzwonek do drzwi, jednak to zrobiła. Po chwili otworzyła jej mama.
- Caroline? - zdziwiła sie kobieta.
- Witaj mamusiu. - powitała ją sarkastycznie dziewczyna.
Chyba wiem po co tu chciała przyjechać...
- Nie mam czasu... - kobieta chciała nas szybko spławić.
Pewnie domyśliła sie, że wizyta córki nie będzie należała do przyjemnych.
- No nie wygłupiaj sie. - odezwała sie przesłodzonym tonem blondynka i wprosiła sie do środka domu.
Weszłam za nią.
- Co tu sie dzieje? - na korytarz wyszedł jej ojczym.
Ciekawe czy ktoś oprócz mnie wie, że to nie jest jej biologiczny ojciec... No nie ważne.
- Coś mało nas. - oznajmiła radośnie Caroline.
Co ona knuje... Zaczynam sie martwić.
- Może zaprosimy rodziców Amy? - zapytała ze złośliwym uśmieszkiem.
Wiedziałam, że o to jej chodzi!
- Oh, na pewno są bardzo zajęci... - powiedziała z zakłopotaniem jej matka.
- Nie pierdol głupot. - zirytowała sie blondynka.
Powoli puszczają jej nerwy. Podeszła do najbliższego telefonu i wykręciła jakiś numer. Pewnie do moich rodziców...
- Będą za 15 minut. - oznajmiła.
Jej rodzice skierowali nas na taras na tyłach ich willi. Siedzieliśmy w milczeniu pijąc gorzką herbatę. Tylko Caroline miała w miare dobry humor. Ona chyba lubi wprowadzać zamieszanie... Po jakimś czasie w rodzinnym domu Car zjawiła sie moja matka i on. Zajęli miejsce przy stole na tarasie. Zrobiło mi sie duszno i zaczęły trząść mi sie ręce. To będzie WIEEELKI KATAAAKLIZM.
- Kochani. - uśmiechnęła sie sztucznie blondynka - Co to do jasnej kurwy ma być?!
Dziewczyna cisnęła zmiętym aktem urodzenia na środek stołu. Jej matka niepwenie wzięła go do ręki i przeczytała. Posłała porozumiewawcze spojrzenie swojemu mężowi i podała mu kartkę.
------------------------------------------------------------------------
Ciąg dalszy ostatnich dwóch perspektyw w nowym rozdziale hehehe

14 komentarzy:

  1. Jak mogłaś przerwać w takim momencie?! To było wredne!! :-)
    A rozdział... No cóż...
    CUDOWNY!!!!
    Mam nadzieję,że Car zrobi wielką aferę. :-P

    OdpowiedzUsuń
  2. To było zamierzone ;)
    Dziękuję za miłe słowa i nie martw sie, Car na pewno zadba o spektakularną afere ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo James i Car byliby świetną parą! Biedny Duff... Hahahaha Steven-detektyw, tak sie wczuł! No i Slash...jak on pójdzie do tego zboczeńca to bedzie tragedia! Dobrze, ze Car sie dowiedziała, ona ma świetne pomysly, KATAKLIZM!
    Zycze dalej takiej weny i czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No może by i byli XDDD no mi też szkoda Duffa XD Steven jest najlepszy XD wszystko okaże sie w nowym rozdziale ^^ no musiała sie w końcu dowiedzieć :) KATAKLIZM będzie sie ciągnął przez wiele rozdziałów XD
      Dziękuję :) nowy rozdział pojawi sie szybciej niż ten :D już mamy połowe napisaną ;)

      Usuń
  4. Mój Stevenek, mały detektyw, aww :3
    No widzę, że akcja ze zboczeńcem się rozwija XD
    Ne wyobrażam sobie Jamesa i Car. Ne. To ne pasuje.
    KATAKLIZM!

    Weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stevenek taki dzielny XDDDD
      Oj rozwija i będzie co raz hmm... dziwniej (?) XD
      Hehehe czytaj a sie dowiesz ^^
      Dziękuję i wzajemnie :D

      Usuń
  5. Haahhaha, James i Caroline, to nawet pasuje!
    Co się stało z Duffem? :OOO tak myślałam, że to pewnie ten zboczuch od Slasha i pewnie zgwałcił naszą niewinną Zyrafkę! Hahahaha i Steven, mały detektyw, hahahahaah, rozwaliło mnie to. No, mam nadzieję, że McKagan się ogarnie.
    Nie, Slash! Nie idź tam sam! NIEEE! SAUL! WRACAJ KURWA!!!!!!!!!!!!
    O i Car się dowiedziała, że ma siostrę. To nawet dobrze, że się nie wkurwiła, jak to ona.
    Mówisz dwie perspektywy. Czyli ta ze zboczuchem i Amy z Caroline.
    NIEEEE! SLASH MA SAM NIE IŚĆ! NIECH WEZWIE POLICJĘ, FBI, CIA, WOJSKO, EJ...ZARAZ...A TEN SLASH TO KURWA NIE MYŚLI? MÓGŁBY ŚCIĄGNĄĆ TU ZBOKA, BO PRZECIEŻ MAJĄ KURWA KRATY W OKNACH I PRZYCISKI PO POLICJĘ, CO NIE? SLLLAAAAAASH KURWA!
    NO BO JUŻ DUFF PADL OFIARĄ, TERAZ KOLEJ NA SAULA, AXLA, STEVENA I MOJEGO IZZY'EGO! NIEEEEEEE! IZZY'EMU NIE MOŻE SPAŚĆ WŁOS Z TEJ GŁÓWKI!!!!
    NOSZ PISZCIE SZYBKO, PROSZĘ WAS! <33333333333
    WENY <3333333333 :***************

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, że pasuje ^^
      Ohh... Czego spoilerujesz? XD Steven zawsze ma dziwne pomysły XDDD
      Zobaczysz czy tam pójdzie w nowym rozdziale :D
      Nie wkurwiła? XD to poczekaj do nowego rozdziału XD (za dużo gadam, za dużo gadam)
      Zgadza sie :D będą na samym początku (chyba ;-;) zależy jak sie ułożą materiały wysłane przez drugą autorke XDDD
      FBI i tym podobne nie będą potrzebne ;) sama sie orzekonasz dlaczego XD (no znowu za dużo gadam)
      Hahahah kuszący plan ^^ może sie zainspiruje ;)
      Nowy rozdział na 80% za dwa dni XD
      Wzajemnie ;)

      Usuń
  6. Liczyłam na kataklizm w postaci definitywnego końca związku Axla i Caroline, ale cóż... :P I to co popierdolony człowiek, który chce skrzywdzić mojego Slasha?! NIE ZGADZAM SIĘ! Niech idą z tym chuj pan wie gdzie, albo wpierdolą mu.... COKOLWIEK! Pisz to jak najszybciej ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś bardzo przewidująca... XD kataklizm będzie sie ciągnął przez kilka rozdziałów, więc czemu nie ;) biedny Sauluś XD ale spoko, przekonasz sie w nowym rozdziale XD
      Nowy rozdział jakoś za dwa dni XD musze pogonić drugą autorke, żeby sie do roboty wizięła XDD ale połowe już mamy ;)

      Usuń
  7. A pewna osoba nadal z niepokojem czeka na support koncertu ;-; XD

    OdpowiedzUsuń
  8. No jak można przerwać w takim momencie???
    Biedny Duff...
    I Stevenek - Detektyw :D
    A co do Slasha... NIE IDŹ TAM SLASH DO KURWY NĘDZY!!!!!! ON CHCE CIĘ ZGWAŁCIĆ!!!!!!! ALBO ZABIĆ, A POTEM ZJEŚĆ! WRAAAAACAAAAAJ!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń