sobota, 29 marca 2014

R. 48

*perspektywa Slasha*
----------------------------
Obudziłem się z bolącą głową. Ale zaraz... To nie jest mój pokój... To dom Muriel!
- Wreszcie wstałeś. - powiedziała chłodnym tonem kobieta.
- Muriel, co ja tu robie? - zapytałem zmieszany.
- Od teraz tu mieszkasz. - odpowiedziała.
- CO?! - przeraziłem sie.
- Nie chce, żebyś zapił sie na śmierć... - powiedziała z troską - Martwię się o ciebie.
Westchnąłem tylko. Ja tu z nią nie wytrzymam... Może da sobie spokój po 2 dniach.
- Złaź z tego łóżka, obiad czeka. - odezwała się ponownie.
Spojrzałem na zegarek. Dopiero 14...
-------------------------------
*perspektywa Caroline*
-------------------------------
Obudziłam się wczesnym popołudniem. 
- Axl? - odezwałam sie.
Cisza. Może jest na dole? Zeszłam schodami do salonu.
- Gdzie jest Axl? - zapytałam Duffa, który siedział na kanapie.
- Wysłałem go do mojego brata Brucea do Seattle po ostanim numerze jaki wywinął... - odpowiedział.
- Jakim numerze? - zdziwiłam się.
- W nocy wymyślił sobie, że napadną nas talibowie czy inne chujstwa i zatrudnił ochrone. - skrzywił się blondyn.
- Może mu to coś pomoże... - stwierdziłam - A kto teraz będzie za niego śpiewał na koncertach w klubie?
- Nie gramy już koncertów. - powiedział cicho.
- Co?! Jak to? - nie mogłam w to uwierzyć.
- Była bójka po naszym ostatnim koncercie w klubie i kierownik stwierdził, że zastąpi nas Poison. - odpowiedział basista.
- Wszystko sie sypie... - posmutniałam.
- Caroline... - usłyszałam za sobą cichy głos Izzyego - Możemy pogadać?
- Jasne. - odpowiedziałam równie cicho i poszłam za rytmicznym do kuchni.
Przez kilka minut panowała niezręczna cisza.
- Bo... - odezwał się w końcu - To w klubie co mówiłem...
- Rozumiem. - powiedziałam - Oboje byliśmy pijani i pewnie nie byłeś sobą. To chciałeś mi powiedzieć? - uprzedziłam go.
Izzy nerwowo zacisnął usta.
- No właśnie nie... - wydusił z siebie.
Nie wiedziałam jak na to zareagować. Miałam sprzeczne myśli w głowie. Uległam emocją i pocałowałam go. Nie mogłam się powstrzymać. Caroline, ty głupia dziwko!
- Duff... - szepnął, gdy skończyłam go całować.
Nie zrozumiałam o co mu chodzi, aż dyskretnie skinął głową na basiste, który nam się przyglądał.
- Myślisz, że widział? - przestraszyłam się.
- On widzi wszystko. - stwierdził rytmiczny - Nawet teraz nam sie przygląda.
No to koniec... Duff rzeczywiście na nas zerka. Może nic nie powie Axlowi?

PARE DNI PÓŹNIEJ
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*perspektywa Viv*
------------------------------
Ostatnio w domu jest jakoś dziwnie... Tak jakby Car i Izzy unikali Duffa. Steven zaszył się w mieszkaniu Emilie, a Slash jest na garnuszku u jej matki. I jeszcze nie ma Axla... On nas wszystkich jakoś tak trzyma razem. Może to głupie, ale brakuje mi go. Trzeba go sprowadzić.
- Car, rusz dupe. Jedziemy po Axla. - oświdczyłam.
Blondynka chwile na mnie popatrzyła i zaczęła szykować się do wyjścia.
- A wy gdzie idziecie? - usłyszłam głos Izzyego, gdy byłyśmy już przy drzwiach.
- Jedziemy po Axla. - wyjaśniłam.
- W taką pogodę same was nie puszczę. - stwierdził rytmiczny.
- Dobra, chodź. - westchnęłam.
Same dałybyśmy sobie radę. Przecież tylko troszkę pada deszcz i jest mgła, a do Seattle jedzie sie około 4 godziny od nas... 
Zachciało nam się jechać w środku dnia więc w połowie drogi zachciało nam sie jeść.
- Izzy, zjedź tutaj. - poprosiłam.
Zatrzymaliśmy się przy jakimś obskurnym przydrożnym barze. Weszliśmy do środka. Przy stoliku siedziało jakichś dwóch facetów i oprócz nas i kelnerki nikogo nie było. Zajęliśmy swoje miejsca. 
- Ja nic stąd nie tkne. - skrzywiła sie blondynka.
- Ja chyba też. - zgodził się z Car Izzy.
Jednak ja byłam cholernie głodna i musiałam coś zjeść.
- A ja zjem frytki. - powiedziałam.
Zamówiłam sobie jedzenie, które po długim oczekiwaniu mi podano. Zaczęłam jeść. I to był błąd... Tego nie da się przełknąć. Paskudztwo... Zostawiłam połowę i wróciliśmy do auta. Dojechaliśmy na miejsce w okolicach 16. Nie czułam się zbyt dobrze po tych frytkach...
- Wszystko w pożądku? - zapytała zatroskana Caroline - Jesteś cała blada.
- To przez to żarcie z baru. - odpowiedziałam słabym głosem i w tym momencie poczułam, że zaraz sie zrzygam.
Nachyliłam się i puściłam pawia.
- Weźmy ją do brata Duffa. - powiedział Izzy.
Car i rytmiczny pomogli dojść mi do domu Brucea. Brunet zastukał do drzwi.
- O hej, co wy tu robicie? - przywitał nas właściciel domu - Wchodźcie.
- Jest Axl? - zapytał od razu Izzy. 
- Nie. Poszedł do jakiegoś baru. Poczekajcie tu na niego. - odpowiedział blondyn.
- Dasz jej wody? - poprosiła Caroline.
- Jasne. Nie wyglądzasz najlepiej. Viven, tak? - powiedział podając mi szklankę z piciem - Może zabierzemy Cię do lekarza?
- Nie trzeba. - zaprzeczyłam - Wszystko ok. To po tych frytkach.
-----------------------------
*perspektywa Izzyego*
-----------------------------
Viv zasneła. Car mówi, że ma całe rozpalone czoło. Jeszcze tego nam brakowało...
- Może go poszukajmy? - zaproponowałem widząc, że niebo trochę się przejaśniło i nie pada już deszcz.
- Warto spróbować. - powiedziała Car. - Bruce zajmij się Vivien. W końcu to dziewczyna twojego brata. - mówiąc to blondynka lekko się uśmiechnęła.
- Duffy ma dziewczyne? - zdziwił się.
- Potem ci to wyjaśnimy. - powiedziała i ruszyła do wyjścia.
Krążyliśmy bezcelowo po mieście wstępując do napotkanych barów.
- Gdzie on znowu polazł? - Car zaczynała się już lekko irytować.
- Znajdzie sie. - chciałem ją uspokoić.
- Oby... - powiedziała posępnie.
Był już wczesny wieczór i na dworzu zaczynało robić sie zimno, a Caroline miała na sobie jako okrycie tylko flanelową koszulę.
- Masz. - podałem jej moją kurtkę.
- Zmarzniesz. - spojrzała na mnie.
- Dam radę. - uśmiechnąłem się.
- Izzy... - zaczęła niepewnie - Myślisz, że Duff powie Axlowi o tym, że...?
- Nie. - odpowiedziałem bez namysłu - Nie będzie wtrącał sie w nie swoje sprawy.
Tylko to powiedziałem i zaczęło od nowa padać. Nie mieliśmy się gdzie schować i chyba zabłądziliśmy... Wbiegliśmy pod most przy rzece. Jesteśmy cali przemoczeni.
- Zimno mi... - powiedziała cicho blondynka.
Przytuliłem ją żeby zrobiła jej się trochę cieplej. Wtuliła sie we mnie. Wytarłem jej kroplę deszczu spływającą po policzku. Wygląda tak idealnie... Dałem się ponieść emocją i ją pocałowałem... Izzy debilu! Przecież to dziewczyna twojego najlepszego przyjaciela!
- Przepraszam... - powiedziałem speszony.
- Nie przepraszaj. - odpowiedziała i zaczęła mnie całować.
- Car, nie... - odtrąciłem ją od siebie - Wybacz, ale nie...
Nie chciałem, żeby zdradzała Axla ze mną. On na to nie zasługuje. Zobaczyłem, że Caroline sie czerwieni.
- Wracajmy do domu. - zmieniłem szybko temat.
Nie zostawie jej samej w obcym mieście. Schowaliśmy się pod moją kurtkę i ruszyliśmy na poszukiwania domu Brucea.

W TYM SAMYM CZASIE
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*perspektywa Slasha*
---------------------------------
Czuję sie jakbym znowu mieszkał z babcią. Muriel dała mi fartuszek i ściereczkę i urządziła wielkie pożądki.
- Nie obijaj się Saul, bo nie dostaniesz deseru. - zaczęła mnie poganiać.
Westchnąłem i wróciłem do polerowania jej srebrnej zastawy. Ja za takie mieszkanie to dziękuje... Musze coś wykąbinować, żeby stąd uciec.
- Muriel, może trzeba ci zrobić zakupy? - zapytałam z nadzieją, że mój podstęp sie uda.
- Nawet nie myśl, że będziesz sie wymykał i po tajemnie pił za moimi plecami. - odpowiedziała surowo kobieta.
Chociaż próbowałem...
- Saul, nie leń sie. - znowu zostałem upomniany.
Ona jest bardziej upierdliwa niż matka Stevena...
- Jak będziesz grzeczny to pójdziemy dziś do kina. Grają nowy film romantyczny. - powiedziała nieco łagodniej.
Film romantyczny?! Po moim trupie! Koniecznie musze zwiać z tego wariatkowa.
- Dobrze Muriel. - przytaknąłem na wszelki wypadek, żeby nie zgarnąć kolejnej zjebki.
Jakiś czas siedziałem grzecznie i szorowałem srebrne garnki, aż Muriel oznajmiła że idzie zrobić pranie. Tak! Nareszcie mam okazje zwiać stąd! Rozejrzałem sie po mieszkaniu. Wyjście drzwiami nie wchodzi w gre, bo są koło łazienki. Może oknem? Cholera, ale ona mieszka na 2 piętrze... Może jednak dam rade jakoś wyleźć? Wyszedłem na balkon, aby zbadać teren. Na szczęście rośnie tu duży dąb. Musiałbym tylko przeleźć na balkon sąsiadki, który jest oddalony o 1,5 metra i po gałęziach drzewa na dół. Jestem geniuszem! Zacząłem robić moje akrobacje. Już prawie przelazłem na drugi balkon, ale poczułem że nogawka moich jeansów zahaczyła o drucianą antenę Muriel. No to jestem w puapce! Stoję okrakiem między dwoma balkonami na wysokości drugiego piętra... Zacząłem ciągnąć uwięzioną nogę do siebie w nadziei, że jakoś się wyplącze z tego. Nie zamierzam wracać na odwyk do Muriel. Nie wiem jakim cudem, ale druga noga poślizgnęła się i straciłem równowagę. Przez chwilę nie ogarniałem o co chodzi, aż zorientowałem się, że wiszę głową w dół zaczepiony o tą cholerną antenę! I co ja mam teraz robić?! Zaraz... Co to za dzwięk? Te pierdolone jeansy zaczynają się rwać! Nie sądziłem, że umrę w taki sposób. Zawsze wydawało mi się, że raczej się zaćpam lub zapije... Ewentualnie wszystko na raz. Wolę taką smierć, niż wylądowanie głową na chodniku...
- Muriel! - zacząłem sie wydzierać - Pomóż mi!
Kobieta wyszła na balkon.
- Saul? - zapytała zdezorientowana - Gdzie ty jesteś?
- Tutaj. - powiedziałem.
Starsza pani wychyliła się za barierkę.
- O matko boska! - przeraziła się - Czyś ty oszalał?!
- No nie... Ale weź mi pomóż. - poprosiłem.
Usłyszałem znowu ten przerażający dźwięk drących się jeansów.
- Pośpiesz sie! - zacząłem panikować.
- Złap mnie za ręke! - Muriel zaczęła wychylać się jeszcze bardziej.
Bałem się, że wypadnie, ale jeansy darły się co raz bardziej. Ryzykuje i łapie ją za ręke. Kobieta zaczęła dźwigać mnie do góry. Nie sądziłem, że ma tyle siły! Udało mi się chwycić metalowej barierki balkonu i puściłem jej dłoń.
- Wracaj do środka! - krzyknęła wciąż przerażona.
- Do tego wariatkowa? Nigdy w życiu! - odkrzyknąłem.
Nie wiem co mie strzeliło do łba, ale przeskoczyłem jak ninja na balkon sąsiadki i wdrapałem się na drzewo.
- Saul, ja tego nie rozumiem! - usłyszałem za sobą wycie Muriel.
Jednak wtedy o niej nie myślałem, zlazłem po drzewie i uciekłem do najblirzszego baru. Jestem wolny!

3 komentarze:

  1. Długo wyczekiwany rozdział. Szokujes mnie. Ale jest zajebjście. Bede czekac i czekac ale jest warto..(*^﹏^*)(*^﹏^*♡♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję c: troche głupio, że każę czekać tyle dni na kolejny rozdział, ale po prostu albo nie mam czasu, albo gubi mi się wątek i zaczynam wszystko od nowa ;-; jeszcze raz sory za opóźnienia i wielkie dzięki za cierpliwość c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Slash like a ninja.
    Estranged

    OdpowiedzUsuń