wtorek, 25 marca 2014

R. 47

*perspektywa Slasha*
----------------------------
Wróciłem nad ranem od Muriel. To naprawdę przyzwoita kobieta. Dała mi jeść, pić i ma czysto w domu. W sypialni też jest całkiem niezła mimo, że ma swoje lata. I nie pozwoliła mi się upić po powrocie ze szpitala. Jest po prostu cudowna.
- Slash czy ty i ta staruszka...? - zaczęła niepewnie Vivien.
- Jaka staruszka? - oburzyłem się - Jest po prostu dojrzałam kobietą.
Viv dziwnie sie skrzywiła.
- O co ci chodzi? - zapytałem.
- Ona mogłaby być twoją matką... - powiedziała zniesmaczona.
- Czepiasz sie. - wzruszyłem ramionami.
Brunetka przybrała minę jakby miała zaraz wymiotować i poszła do innego pokoju.
Zacząłem przetrząsać kieszenie w poszukiwaniu papierosów. 
- Duff, masz fajki? - krzyknąłem.
- Nie. - usłyszałem z góry domu.
- Izzy, a ty? - krzyknąłem ponownie.
Cisza. Gdzie do chuja mogła iść ta ciepła klucha? Postanowiłem to sprawdzić. Zajrzałem do jego pokoju. Pusto. Na podłodze było trochę wymiocin. Co oni tu robili jak mnie nie było? Stwierdziłem, że poszukam ostatniej deski ratunku u Axla. Zacząłem go szukać po całym domu. Nigdzie go nie ma. Car też gdzieś wcięło. Wiem, że czasem im odwala jak się napiją, ale zazwyczaj to ja i Duff urządzamy sobie wycieczki w stanie upojenia alkoholowego... Widzę, że sam muszę iść po te fajki. Po powrocie z kiosku zastałem Muriel i matke Stevena krzątające się po naszej kuchni...
- Oo, witaj Slash! - ucieszyła się żeńska wersja Adlera.
- Dzień dobry... - odpowiedziałem lekko zmieszany.
- Cześć Saul. - Muriel podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek - Musisz spróbować naszego kremu do ciasta.
Dostałem łyżkę z kremem. 
- I jak? - spytała wyczekująco pani Adler.
- Smaczny, ale dodałbym więcej whisky. - stwierdziłem.
- Nie możesz pić. - powiedziała ostro Muriel.
Zauważyłem, że mama Stevena zaczyna się szykować do zrobienia mi kazania, więc postanowiłem zmienić temat.
- A z jakiej okazji jest to ciasto? - zapytałem.
- Robimy uroczysty obiad. - powiedziała radośnie Muriel - Ty wyszedłeś ze szpitala, Steven jest cały i zdrowy i ta miła brunetka z tym wysokim chłopakiem są razem.
- Co?! - zdziwiłem się na informacje o związku McKagana.
Wyszedłem szybko z kuchni i poszedłem na górę.
- Saul? - usłyszałem za sobą, ale nie miałem czasu wyjaśniać.
- Duff... - wbiłem mu do pokoju bez pukania.
To był błąd... Właśnie ruchał swoją dziewczynę. Czyli to prawda!
- Później... - wysapał blondyn.
Opóściłem to pomieszczenie. Wreszcie sobie kogoś znalazł! Usiadłem w salonie przed telewizorem. Po chwili do domu weszła Car z Axlem i Izzym.
- Wy to macie pomysły... - powiedziała wściekle Caroline.
- Co jest? - zapytałem.
- Moja najukochańsza dziewczyna wścieka sie, że musiała zabrać nas do szpitala. - odpowiedział śmiejąc się Axl.
- Jeszcze słowo! - pogroziła palcem blondynka.
Axl miał coś powiedzieć, ale uprzedził go Izzy.
- A ty co z zacieszem siedzisz? - zapytał rytmiczny.
Nawet nie zauważyłem, że się uśmiecham...
- Nasza mała żyrafcia dorasta... - pewnie zabrzmiało to jakbym był starym prykiem - Pierwsza miłość... Pierwsze rozczarowanie... Już wkrótce opuśći nasze małe gniazdko...
- Ty sie dobrze czujesz? - odezwał się niepewnie Axl.
- Ja? - zdziwłem się - Wspaniale.
- Brak Daniel'sa ci szkodzi... - powiedział oszołomiony wokalista.
- A tak po za tym to co wy w szpitalu robiliście? - zmieniłem temat.
Axl i Izzy porozumiewawczo się zaśmiali.
- Po prostu nie wciągaj kartonu kokainy jednego wieczoru. - odezwał się w końcu Stradlin.
Godzine od powrotu chłopaków i Car do domu przyszedł Steven i Emilie.
- No to możemy zaczynać jeść. - ucieszyła się mama Stevena.
- A panie skąd się znają? - zapytał Axl.
- Z klubu seniora. - odpowiedziała dumnie Muriel.
Axl przez cały posiłek zawzięcie dyskutował z mamą Stevena. Nawet przez chwilę o coś się posprzeczali.
------------------------------
*perspektywa Caroline*
------------------------------
Wreszcie pozbyliśmy się z domu tych staruszek... Zaczęłam sprzatać po tym obiedzie. Po cholere on nam był?! Oczywiście wszystko sama musze robić, bo McKagan zabawia sie na górze z Viv, podobnie Steven i Emilie, a Slasha i Izzyego gdzieś wcięło. Axla nawet nie prosze, bo co raz bardziej mu odjebuje... Nagle usłyszałam huk dobiegający z przed wejścia do domu. Poszłam sprawdzić co to. Zobaczyłam jak Rose leży w krzakach, a obok niego rozrzucone dziwne przedmioty.
- Co ty znowu odpierdalasz? - zapytałam.
- Robie pułapke. - oznajmił.
- Po cholere ci pułapka? - zirytowałam się.
- No bo ktoś może sie włamać. - stwierdził.
- Mamy już kraty w oknach i alarm. - próbowałam opanować nerwy - Twoja badziewna pułapka jest zbędna.
Axl zrobił obrażoną minę. 
- Jeszcze się przekonamy. - powiedział urażonym tonem.
- Z kim ja mieszkam... - burknęłam pod nosem i wróciłam do domu.
Zadzwonił telefon.
- Tak? - odebrałam.
- Caroline! - usłyszałam radosny bełkot Izzyego - Chodź do nas!
Chyba znowu jest pijany...
- Gdzie? - zapytałam.
- Do Rainbow! - wykrzyknął i rozłączył się.
W sumie to i tak nie mam nic lepszego do roboty, więc pójdę do niego. Weszłam do Rainbow. Zobaczyłam przy naszym stoliku mocno spitych chłopaków. 
- Jesteś! - Stradlin rzucił się mi na szyję.
Czego on sie znowu naćpał?
- Udzielam wam błogosławieństwa. - wybełkotał Slash.
Posłałam pytające spojrzenie Izzyemu. Chłopak wzruszył ramionami.
- Siadaj. - powiedział i podał mi szklaneczkę z whisky.
Zaczęłam pić z chłopakami. Slash w pewnym momencie zasnął. Byłam wtedy już dość mocno pijana.
- Kocham cię. - usłyszałam głos Izzyego.
- Jesteś pijany. - stwierdziłam.
- Nie jestem... - powiedział - Kocham cię, rozumiesz?
Spojrzałam na Izzyego. Zobaczyłam w jego oczach śmiertelną powagę.
- Nie możesz mnie kochać... - powiedziałam smutno i zataczając się wyszłam z klubu.
Stradlin chyba chciał iść za mną, ale skutecznie powstrzymał go stół, o który się przewrócił. Nie wierzę, że to co mówił to prawda... Przecież oboje jesteśmy pijani. Nie wiem co się później działo, bo urwał mi sie film. Obudziłam się w krzakach, w których wcześniej leżał Axl, gdy montował swoją zajebistą pułapkę. Strasznie boli mnie głowa. Weszłam do domu.
- Gdzie byłaś? - usłyszałam ostry ton głosu Rosea - Nie było cię całą noc.
- W Rainbow piłam z chłopakami. - wyjaśniłam słabym głosem.
- Martwiłem się. - powiedział.
Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć więc poszłam do kuchni po coś do picia.
- Nie rób tak więcej. - wokalista poszedł za mną.
- Dobrze. - westchnęłam.
Wzięłam puszkę coli i podreptałam do sypialni. Usnęłam.
 

2 komentarze:

  1. Jak ty mogłaś?! ;-; Co powie Muriel? Chociaż i tak nie wróżyłam dobrej przyszłości temu "związkowi' XD Izzy tak bardzo romantyczny *-* Ehh... Nasuwa mi się jedno pytanie na myśl - Czy Axl nie popadł w jakiś obłęd? Bo kraty, pułapki i inne takie rzeczy powodują iż zaczynam się poważnie martwić o jego stan psychiczny. Ciesze się, że dodałaś ten rozdział tak szybko, i nie pozostaje mi nic innego niż życzyć Ci DUŻO weny i dobrej nocy XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze trochę pokatuję wszystkich obecnością Muriel ;) co do Axla to doprowadzam go do obłędu, gdyż mam w tym swój cel, ale wszystko się wyjaśni później :D

      Usuń