----------------------------
Zauważyłem ostatnio, że z Caroline nie jest najlepiej. Czuje sie jak jej starszy brat i moim obowiązkiem jest jej pilnować. Wszedłem do pokoju Izzyego, w którym aktualnie śpi.
- Jak tam? - zapytałem siadając obok na łóżku.
Wzruszyła tylko ramionami. Widać, że to przeżywa, ale sie nigdy do tego nie przyzna. Taka już jest.
- Może pójdziemy na spacer? - zaproponowałem.
- Chodź. - zgodziła sie.
Szliśmy w strone parku.
- Nie przejmuj sie nim. - zacząłem.
Nie jestem dobry w pocieszaniu...
- To nie takie łatwe... - powiedziała powstrzymując łzy.
Objąłem ją ramieniem.
- Będzie dobrze. - lekko sie uśmiechnąłem, aby dodać jej otuchy.
- Ja już nie wiem co mam robić. - odezwała sie drżącym głosem.
Weszliśmy do monopolowego po poprawiacza humoru - Jacka Daniel'sa. Wiem, że Car za nim przepada. Z resztą ja też, więc kupiłem po flaszce na głowe. W parku jest mini zalew. Usiedliśmy na piasku i zaczęliśmy pić. Od dłuższego czasu miałem wrażenie, że ktoś nas obserwuje. I nie myliłem sie...
- Caroline... - usłyszałem za plecami.
To Axl. Blondynka nawet sie nie odwróciła. Zacisnęła pięść i wzięła głęboki wdech.
- Musimy pogadać. - powiedział siadając obok nas - Saul zostaw nas samych...
Nie zamierzałem sie z nim kłócić.
- Jakby co będę obok. - odezwałem sie i ruszyłem w stronę ławki znajdującej sie kilka metrów dalej, gdzie miałem zamiar dopić moje whisky.
-----------------------------
*perspektywa Caroline*
-----------------------------
Siedziałam obok niego i oboje milczeliśmy. Już nawet nie mam ochoty sie na niego złościć.
- Troche sie wygłupiłem... - powiedział patrząc sie w ziemie.
Spojrzałam chwile na niego, a potem odwróciłam wzrok.
- Przepraszam. - usłyszałam po chwili.
Poczułam, że łzy napływają mi do oczu. Nie moge sie przy nim rozkleić.
- Mam ci wybaczyć po jakimś głupim przepraszam? - musiałam jakoś powstrzymać płacz.
- Zmienie sie. - chciał sie bronić.
Nagle wściekłość wróciła. Zaczęłam wyżywać sie na Axlu... Wrzeszczałam i wymachiwałam rękami, a on siedział i cierpliwie wszystkiego wysłuchwał z kamienną twarzą. Kiedy skończyłam zrobiło mi sie głupie, że powiedziałam tyle okropnych rzeczy, które mijały sie z prawdą.
- Masz racje... - powiedział kiedy skończyłam sie drzeć - Nie chcę cie już więcej krzywdzić, przepraszam.
Wstał i odszedł. Ale ze mnie kretynka! Jak ja mogłam mu takie rzeczy nagadać?! Rozbeczałam sie. Podszedł do mnie lekko zataczający sie Slash. Sądzac po jego stanie wypił całego Daniel'sa.
- Caroline patrz! - wykrzyknął i wskoczył do wody.
Przestraszyłam sie nie na żarty. Podbiegłam bliżej do brzegu.
- Slash! - krzyknęłam - Slash kurwa!
Powoli zaczęłam wpadać w histerie. A jak on sie utopi?! Jest pijany i tak długo sie nie wynurza... Nagle wyskoczył w góre z wody plując wodą z ust.
- Jestem delfinkiem! - wykrzyczał szczerząc zęby.
- Nie utopiłeś sie! - powiedziałam z ulgą.
- Przecież delfiny sie nie topią. - odpowiedział z urazem.
- Nie jesteś delfinem. - stwierdziłem.
Gitarzysta znowu zanurzył sie do wody i po chwili spektakularnie wyskoczył z niej plując wodą.
- Nadal tak uważasz? - zapytał z jeszcze większym zacieszem.
- Nie. - uśmiechnęłam sie.
Na chwile zapomniałam o Axlu i całej tej sprawie. A wszystko dzięki delfino-Slashowi.
- Ty też możesz być delfinem. - powiedział.
- Slash, ja nie wiem czy ch... - i w tym momencie chłopak podbiegł do mnie i wrzucił do wody.
- Widzisz? Teraz oboje jesteśmy delifnami. - odezwał sie radośnie.
Zaśmiałam sie. W wodzie było troche zimno, więc po chwili wróciliśmy na brzeg.
- Chodź, zabiore cie do domu, bo sie przeziębisz. - powiedział z troską i ruszyliśmy w stronę domu.
Slash pomógł mi sie wysuszyć, a potem zrobił mi omlety a'la Slash i herbatę.
- Dziękuję. - powiedziałam.
- Daj spokój. - uśmiechnął sie - Jestem takim twoim starszym bartem.
- Ale ja jestem starsza od ciebie o 2 miesiące. - zaśmiałam sie.
- No i co? - zapytał poprawiając mi koc, w który mnie zawinął.
- Musze przeprosić Axla... - zmieniłam temat - Wtedy troche mnie poniosło.
- To on ciebie powinien przepraszać. - stwierdził.
- Przepraszał... - zrobiło mi sie głupio - Jeszcze nie wrócił do domu?
- Na górze go nie ma. - odpowiedział.
- Poczekam na niego u siebie. - powiedziałam i poszłam do pokoju Izzyego.
Położyłam sie na łóżku i zasnęłam. Byłam trochę zmęczona całym tym delfinowaniem. Obudziłam sie po dwóch godzinach i zeszłam na dół.
- Jest Axl? - zapytałam Duffa, który z Viv obściskiwał sie na kanapie.
- Na górze. - basista na chwile oderwał sie od twarzy swojej dziewczyny, aby mi odpowiedzieć.
- Dzięki. - powiedziałam i poszłam na góre.
Zapukałam do drzwi jego pokoju.
- Proszę. - usłyszałam.
Weszłam do środka i mnie zamurowało. Axl miał obcięte na krótko włosy, pożądek w pokoju i pakował sie. W dodatku ubrany był w spodnie uprasowane w kancik i koszule.
- Co ty robisz? - zapytałam, gdy doszłam do siebie.
- Stwierdziłem, że nie chcę już więcej ranić ludzi. - zaczął spokojnie wyjaśniać - Ojciec Augustyn powiedział, że znajdzie sie dla mnie miejsce w klasztorze.
- Co?! - wrzasnęłam nie wierząc w jego słowa - Nie możesz iść do klasztoru!
- Tak będzie dobrze dla wszystkich. - powiedział - Nie będe już nikomu przeszkadzał.
- Nie będzie dobrze. - chciałam mu to wybić z głowy - Co z chłopakami?! Co z zespołem?!
- Przykro mi Caroline, ale już zdecydowałem. - powiedział zamykając walizkę.
Zatkało mnie, a on zaczął wychodzić z pokoju.
- Zostań. - zagrodziłam mu przejście.
- Nie rób scen. - odezwał sie spokojnym i opanowanym głosem - Odkupię swoje grzechy i oczyszczę duszę.
Wyminął mnie i zaczął schodzić po schodach.
- Wracaj tu! - szłam za nim - Nie musisz tego robić!
- Do zobaczenia. - powiedział i zatrzasnął za sobą drzwi.
Nie mogę uwierzyć w to co zrobił! To niemożliwe... Czuję sie temu winna. Gdybym inaczej zareagowała nad jeziorem pewnie spałby teraz pijany w swoim pokoju. Będę musiała go z tamtąd wyciągnąć...