niedziela, 9 sierpnia 2015

Prolog

- O mój Boże... - mruknął z wrażenia Duff.
Basista jako pierwszy wysiadł z autobusu. Zaraz za nim wytoczył się Axl, Slash, Steven i Izzy. Tak, to właśnie tutaj. Tego miejsca nie można pomylić z żadnym innym. Cały zespół stanął w jednej linii i z otwartymi ustami podziwiali budynek przed jakim właśnie się znajdowali. Wreszcie poczuli, że cała ich praca nie poszła na marne, że mimo reputacji pijaków, są w stanie coś osiągnąć, a to coś będzie gigantycznych rozmiarów. W tamtej chwili jeszcze nie zdawali sobie sprawy, że zajdą tak daleko. Ot, zwykła grupka długowłosych przyjaciół bawiących się w zespół.
W tamtej chwili zapomnieli o wszystkich zmartwieniach związanych z wypadkiem, policją, Amy... Stali kurwa przed pieprzonym Geffenem! Zwarci i gotowi do nagrywania albumu!To uczucie przepełniało ich wszystkich. Nie ważne w jakim stopniu byli naćpani, czy pijani - odsunęli to na bok.
Steven przełknął głośno ślinę.
- To.. idziemy? - zapytał niepewnie.
Chłopaki popatrzyli po sobie. Każdy ubrany w swoje najlepsze ciuchy. Chcieli zrobić dobre wrażenie. Głęboki wdech.
- Panowie... - zaczął Axl - To jest to. Pokażmy tym ważniakom, że Guns N' Roses coś znaczy.
Takich słów zachęty potrzebowali. Pierwszym dniem nagrań stresowali się przeszło od zeszłego tygodnia. Ruszyli w stronę głównego wejścia.
Weszli do gigantycznego holu. Podłoga i ściany były z marmuru. Miękkie dywany, egzotyczne kwiaty i dzieła sztuki były wisienką na torcie. Uśmiechnięta blondynka już czekała na nich w recepcji. Bez słów porozumieli się, że to Rose ma przemawiać. W końcu zawsze miał najlepsze gadane.
- Witamy w Geffen Records. - przywitała ich kobieta z przyklejonym firmowym uśmiechem - W czym mogę panom pomóc?
Wokalista odchrząknął i poprawił włosy nonszalancko opierając się o ladę recepcji.
- Nazywamy się Guns N' Roses. Dziś zaczynamy nagrania. - powiedział siląc się na spokój.
Axl, jak to Axl, zawsze próbował zgrywać cwaniaka. Chciał wyjść na wyluzowanego, tak jakby nagrywanie pierwszej płyty było dla niego codziennością. W rzeczywistości, w środku cieszył się jak małe dziecko, a jego ego wywiało wręcz piruety z radości.
Blondynka wstukała coś w klawiaturę komputera, po czym wstała i poprawiła obciskającą uda ołówkową spódnicę za kolana.
- Studio 2, proszę za mną. - powiedziała uprzejmym głosem i zaczęła prowadzić chłopaków w kierunku windy.
Cała grupka skupiła się na jej falujących biodrach i zgrabnym tyłku. Z transu wyrwało ich oczekiwanie na windę. Razem z kobietą wsiedli do jej wejścia i wjechali na najwyższe piętro budynku. Studio 2 znajdowało się na końcu korytarza.
Wystrój diametralnie się zmienił. Ściany były pomalowane na czarno, a podłoga zrobiona była z ciemnej wykładziny. Lampy wmontowane w sufit dawały znikomą ilość światła, przez co korytarz zamieniał się w magiczny tunel. Na ścianach wisiały fotografie z autografami znanych artystów, którzy stali w tym samym miejscu co oni teraz.
Zostali poproszeni do środka studia przez miniaturowy głośniczek zamontowany przy drzwiach. W środku czekało na nich dwóch facetów. Zostali o wszystkim poinstruowani. Za dźwiękoszczelną szybą czekały na nich nastrojone instrumenty dostarczone przez ludzi Marcka.

Zaczęło się.

sobota, 8 sierpnia 2015

Epilog

Chyba wreszcie nadszedł ten czas, aby zakończyć to popieprzone opowiadanie, a więc oto i epilog.

Dzięki pieniądzom i prawnikom Marcka prześladowca trafił do paki i ma zakaz zbliżania. Okazało się, że Gunsi nie byli jego jedynymi ofiarami.
Historia Amy stoi pod znakiem zapytania. Wybudzi się? Będzie wszystko pamiętać? Co się stanie z Izzym? Tyle niewiadomych.
Caroline doszła do siebie po dwóch miesiącach spędzonych w szpitalu. Konsekwencją wypadku są migreny, które uderzają podczas zmian pogodowych.
Vivien odzyskuje zaufanie do Duffa, a ich związek dostał nowy wiatr w żagle.
Slash ze Stevenem zostali ostro zmustrowani przez Marcka i jego ekipę. Chyba wreszcie ktoś ich naprostuje.
Izzy jest mocno pilnowany przez wszystkich dookoła. Co raz częściej zdarzają mu się „tańce z Panem Brownstone”.
Axl został wyciągnięty za kaucją z aresztu i dostał osobista niańkę... to znaczy ochroniarza, który ma pilnować go przed wpakowaniem się w kolejne tarapaty. Oczekuje na proces w sądzie.
Kariera zespołu nabrała tempa. Wreszcie doszło do prawdziwej umowy z Geffen Records. Trwają przygotowania do wydania pierwszej płyty.
Co się stanie dalej z nasza niesforną grupką zapijaczonych i po części zaćpanych bohaterów?
Luzik arbuzik, będę kontynuować.
Ale w nowej odsłonie - taka druga część. Wszystko od nowa - u know what I mean.

Trzymajcie się cieplutko!

Ah... Skleroza nie boli.
Zrobiło się trochę oficjalnie.

Kurwa kochani! Cholernie dziękuję, że znosiliście moje kaprysy, przerwy, zniknięcia, spierdolone niewypały, spierdolone historie, spierdolonych bohaterów... To całe spierdolone opowiadanie. Gdyby nie Wy, ten epilog nigdy by nie powstał. Pamiętam jak zaczynałam pisać. Damn man, same dialogi tam były XDDD Co chwila odświeżałam bloggera, cieszyłam się z każdego wyświetlenia, pierwszych komentarzy... Pierwsze kroki w świecie blogów, opowiadań... Kurwa wzruszyłam się.

Ludzie, kocham Was! 
Teraz, gdy widzę, że dobrzy ludzie nie zapomnieli o tym spierdolonym pierwszym blogu w moim życiu, poczułam, że ten cały syf, te wszystkie cyrki, literki... kurwa, że one są coś warte. DZIĘKUJE Z CAŁEGO MOJEGO SERDUSZKA.
Od września idę do liceum plastycznego (czyli będę mięć o wiele więcej roboty), ale PRZYSIĘGAM NA AXLA W BOKSERKACH, że o Was nie zapomnę. Będą rozdziały, będzie kontynuacja, będę ja i cały spierdolony syf.

Ckliwie się zrobiło, nie?
Wypatrujcie Prologu, a tymczasem - have a nice day.
Gunsowa.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

R. 76

*perspektywa Axla*
----------------------------------------
O kurwa! Te pedały w mundurkach mnie gonią! Nie! Nie mogę dać się złapać! Car lada chwila wyjdzie ze szpitala, a ja nie mogę wtedy być w pierdlu! Muszę się ukryć. Tylko gdzie?! Szybko rozejrzałem się po okolicy. Nie... Tylko nie tam... Jedyną kryjówką był...jebany kościół! Co sił w nogach pognałem na plebanie. Z trzaskiem otworzyłem drzwi na oścież. Dwie zakonnice patrzyły na mnie przerażonym wzrokiem.
- Niech mnie siostry schowają! Szybko! - krzyknąłem błagalnym głosem.
Przede mną na ścianie wisiało lustro. Dopiero po chwili zorientowałem się, że jestem kurwa w samych gaciach! I wtedy...
BZZZZZ!
Poraziły mnie paralizatorem!
KURWA TO BOLI
----------------------------------------
*perspektywa Izzyego*
----------------------------------------
Wypaliliśmy do końca paczkę papierosów i ruszyliśmy śladem Duffa. Powinien być u Marcka tak jak mówił. Zbliżając się do jego domu, zobaczyliśmy jak basista wychodzi i kieruje się w stronę autostrady. Postanowiliśmy pójść za nim, a przy okazji nie zwracając na siebie uwagi. To nie tak, że go śledzimy, my tylko go obserwujemy dla dobra jego związku. Tia, na pewno Stradlin.
Tak czy siak dotarł do jakiejś rudery, a przed nią kłócił się z jakimś gościem, a potem rozpłakał się (!).
- Tego już za wiele! - wkurzyła się Vivien i ruszyła w ich stronę.
Chciałem ją powstrzymać, ale było za późno.
- DUFF! - rozległ się jej ryk - Co wy tu odkurwiacie?!
McKagan pobladł i wytrzeszczył na nią oczy. Jego towarzysz był równie zaskoczony, jak on. Postanowiłem się nie ujawniać, aby w razie czego wezwać pomoc czy coś... Z odległości z jakiej ich obserwowałem ciężko było wyłapać jakieś zdania. Dolatywały do mnie urywki i pojedyncze słowa, głównie przekleństwa pod adresem znajomego Duffa. Viv dużo gestykulowała, Duff kilka razy musiał rozdzielić ją od swojego kumpla, bo rzucała się na niego z pięściami.
-------------------------------------------
*perspektywa Axla*
-------------------------------------------
Straciłem na chwilę czucie w kończynach i możliwość wykonania jakiegokolwiek ruchu. Powieki mrugały same jak pokurwione. Po chwili na plebanię weszli policjanci. No zajebiście kurwa! Taka pomoc czeka u miłosiernych katolików?! [Jak coś to nic nie mam do kościoła, ale teraz wcielam się w Axla więc no]. Dalej już standard. Te pedały rzuciły się na mnie jak wygłodniałe psy na kawał mięcha. Skuli i chcieli zaprowadzić do radiowozu. Ale ja się im nie dam! Ostatnia szansa na ucieczkę...
Kiedy już stałem na nogach, a jeden z nich zapinał mi na rękach kajdanki, podskoczyłem przywalając głową w twarz drugiego policjanta. Upadł na ziemię z zakrwawionym nosem, a ja zacząłem spierdalać ile sił w nogach. Drugi typek zaczął mnie oczywiście gonić. Na jednym nadgarstku dyndały mi srebrne kajdanki. Muszę się tego cholerstwa pozbyć... Ale najpierw muszę uciec przed tymi skurwielami.
Skręciłem w boczna uliczkę i przeskoczyłem przez metalową siatkę odgradzająca ją w połowie długości. Aby utrudnić mu drogę i zyskać na czasie przewróciłem kontenery na śmieci. Już myślałem, że mi się udało, a tu nagle...
IJOOO IJOOOO
Wezwał posiłki! Mam nadzieję, że mnie nie zobaczyli! Szybko ukryłem się w mroku równoległej uliczki. Przejechali obok. Uff... Gdzie by się tu schować... Schody pożarowe? Szybko wlazłem na dach jakiegoś dwupiętrowego bloczku socjalnego i ukryłem za wystającą fasadą. Muszę tu przeczekać kilka godzin...
---------------------------------

*perspektywa Vivien*
----------------------------------
Już wszystko wiem... Tego skurwiela trzeba dać na policję! Ja pierdole.... Duff mówił, że nigdy nie będzie po stronie policji, że ma z nimi za dużo złych wspomnień.
- Zamknij się McKagan! - warknęłam, gdy po raz kolejny próbował odwieść mnie od wezwania glin - Stradlin! Dzwoń po policję!
Rytmiczny wychylił się z pobliskich krzaków i gestem zakomunikował, że idzie do telefonu bezpieczeństwa przy autostradzie.
----------------------------------------------------------------------
Podoba się taka przerywana akcja, czy lepiej wszystko ciągiem pisać?

Btw jak coś to od jakiegoś czasu piszę sama, czyli ja, Gunsowa

sobota, 1 sierpnia 2015

R. 75

*perspektywa Vivien*
---------------------------------
Całą noc myślałam nad tym co się stało. Starałam się ukryć swój smutek, aby nie zepsuć imprezy. Nad ranem większość towarzystwa się wykruszyła, a muzyka ucichła. Siedziałam na podłodze w koncie koło sceny z butelką piwa, na które i tak nie miałam ochoty. Nie piłam dużo. Jedynie toasty, które wznoszono, a mimo tego czułam się jak na kacu stulecia. Osiwieje kiedyś z tych nerwów. Z rozmyśleń wyrwał mnie Izzy, który wcisnął się obok mnie.
- Całą noc źle wyglądałaś. - odezwał się i odpalił papierosa, po czym podał mi paczkę i zapalniczkę - Martwisz się o Caroline?
Zaciągnęłam się, aby zyskać na czasie. Nie wiedziałam czy powiedzieć mu o Duffie. Poczułam, że brakuje mi powietrza i wypuściłam dym.
- O nią też. - zaczęłam niepewnie - Ale wczoraj wieczorem...
Przerwałam. Izzy cierpliwym wzrokiem patrzył mi w oczy. Nigdy nie naciskał. Upiłam kilka łyków piwa i odstawiłam butelkę.
-...Duff ze mną zerwał.
Brunet wytrzeszczył na mnie oczy. Zatkało go. Zwykle miał kamienna twarz, a teraz wyrażała ona autentyczne zdziwienie. Po chwili namyslu zabrał głoś:
- Chyba tego tak nie zostawisz? McKagan ostatnio odkurwia jakieś dziwolągi, ale wiesz... jemu cholernie na Tobie zależy.
- Skąd możesz to wiedzieć? - zapytałam z lekką kpina w głosie.
Wzięłam kolejnego papierosa i znow napiłam się piwa. Chłopak westchnął i pokręcił głową.
- Ta cipa wybrała sobie naprawdę odpowiedni moment na swoje pokurwione tajemnice. - spojrzał mi w oczy -  Nikt tego nie wie. A ja znalazłem to przypadkiem... Nie oceniaj mnie źle, ale...
Nagle zaczął się usprawiedliwiać nie wiadomo czemu, a przez co czas do właściwej odpowiedzi się wydłużał, podczas gdy mnie zżerała ciekawość.
- Do rzeczy. - przerwałam mu.
- No więc szukałem nowych miejsc na schowki pewnych...substancji i trafiłem na zeszyt. - zaczekał chwilę na moją reakcję, jednak tylko uniosłam brew - Eh, no Duffiasty pisze pamiętnik no. I tam są jego najszczersze myśli, więc to tak z ciekawości przeczytałem. Najpierw nie wiedziałem, że należy do niego, nie podpisał się. - zażartował. - Nie masz się czego obawiać, więc lepiej znajdź go i to wyjaśnij, bo skoro zdecydował się na taki krok musiało się stać coś strasznego.
Zaczęłam z nim omawiać w jaki sposób mam to zrobić. Jestem w rozsypce. Nie umiem w tej chwili czysto mysleć, więc dobrze, że napatoczył się Stradlin i mi pomógł.

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*perspektywa Axla*
-------------------------------------
Urwałem się wcześniej z imprezy, aby w spokoju się wyspać. Nagle słychać kurewskie syreny.
- JESTEŚ OTOCZONY! WYJDŹ Z PODNIESIONYMI RĘKOMA! WILLIAMIE NIE CHCEMY UŻYWAĆ BRONI!
Co kurwa? Wyjrzałem za okno - o nie nie nie! - policja! Czego te wciskające się w dupe jak owsiki kurwiki znów ode mnie chcą?! Nic nie zrobiłem!
- Spierdalajcie wy jebane kutafony z dala ode mnie! - w samych bokserkach wychyliłem głowę za okno - Nic nie zrobiłem! Wiesz szmaciarzu, że obudziłeś samego AXLA ROSEA?! Dojebie ci! Dojebie wam wszystkim. Nienawidzę policji. Chodź i mnie tu skuj jak jesteś taki cwany pedale w mundurku!
Pięknie im przygadałem! Ale... co to? O KURWA! Oni taranują drzwi! Pewnie i tak były otwarte... Ale chuj! Muszę spierdalać... Usłyszałem jak puszczają zawiasy drzwi. W samych gaciach ze zwinnością dzikiego kota zeskoczyłem po drzewie rosnącym przy oknie pokoju naprzeciwko. Siup! I już jestem na dole! Zacząłem spierdalać, gdzie mnie oczy poniosły.

-----------------------------------------------------------------------------------

Dziś tyle. Chyba wróciłam na dłużej. Podoba się? Muszę do formy wrócić, bo wieje suszą XDDD